Uprzemysłowienie w Europie – nowe rozdanie?
 Oceń wpis
   

Rynki finansowe dostały to czego chciały – obietnicę interwencji na rynku obligacji. Wymiar finansowy europejskiego kryzysu został więc - przynajmniej chwilowo - odsunięty na bok. W tej sytuacji można oczekiwać, że w nadchodzących miesiącach uwaga w większym stopniu skupiać się będzie na wymiarze realnym - na perspektywach wzrostu gospodarczego. Bez wzrostu bowiem nawet najlepszy plan finansowy nie będzie w stanie się powieść. Chodzi w szczególności o wypracowanie formuły dzięki której kraje, które do wybuchu kryzysu bazowały na spekulacyjnym wzroście rynku nieruchomości (np. Hiszpania) czy też szeroko rozumianego sektora usług (Portugalia, Grecja) mogły powrócić na ścieżkę trwałego rozwoju. Podstawowym problemem tych krajów jest, to że w efekcie stymulowanej przez jednolity obszar walutowy specjalizacji pozbyły się one w ostatnich latach znacznej części swojego przemysłu (udział przemysłu w wartości dodanej kształtuje się w nich na poziomie 9-13%). Przemysł ten wyemigrował na „Północ” strefy oraz do krajów EŚW (na tych obszarach jego udział w wartości dodanej wynosi od 20 do 26%).

Jaki opcje ma więc strefa euro w kontekście realnych problemów Południa? Po pierwsze może uznać procesy optymalizacji rozmieszczenia przemysłu na jej terenie za generalnie właściwe i trwałe, wówczas kraje Południa nadal specjalizowałyby się w usługach, ale w ramach rekompensaty otrzymywałyby permanentne transfery strukturalne przyjmujące formę lokowania wspólnych dla strefy ośrodków naukowych, ważnych elementów europejskiej infrastruktury (terminale gazowe, centra logistyczne itp.), przeniesienia części europejskiej biurokracji itp. Ta opcja wymaga zgody na europejski federalizm i uznania, że koszty i korzyści jednej waluty rozkładają się w sposób nierównomierny.

Druga opcja, która w tym momencie wydaje się dużo bardziej prawdopodobna, polega na odwróceniu dotychczasowych trendów, tzn. odtwarzaniu przemysłu w krajach które go się pozbyły. Ponieważ nie należą one do krajów innowacyjnych (bardzo słabo wypadają w rankingach innowacyjności UE) jedynym możliwym sposobem konkurowania byłoby w ich przypadku konkurowanie kosztami wytwarzania. Temu właśnie ma służyć forsowana w tych krajach tzw. wewnętrzna dewaluacja (poprawa realnego efektywnego kursu walutowego poprzez obniżenie kosztów pracy). Pomogło by im także, gdyby – w ramach europejskiej solidarności – zezwolić im (i ewentualnie wspomóc) powstawanie w tych krajach specjalnych stref ekonomicznych, oferujących inwestującym w działalność przemysłową określone przywileje (np. podatkowe). W tym miejscu dochodzimy do istoty sprawy. Otóż Północ (przynajmniej w większości) wcale nie jest zainteresowana odbudową przemysłu na Południu. Ma bowiem świadomość, że jest to w dużej mierze wewnątrzeuropejska gra o sumie zerowej. Południe – nawet jeśli obniży koszty - nie będzie w stanie konkurować z Azją, będzie natomiast konkurować z pozostałymi krajami Europy, tak więc ktoś będzie musiał na wzroście uprzemysłowienia Południa stracić. Kim będą główni przegrani? Z jednej strony mogą to być kraje naszego regionu – to właśnie do nich w dużej mierze przeniesiono fabryki z Hiszpanii, Portugali czy Włoch. Teraz proces ten ulegnie z pewnością spowolnieniu, jeśli nie odwróceniu (więcej na ten temat pisałem w art. „Kryzys a konkurencyjność”: http://andrzejhalesiak.bblog.pl/wpis,kryzys;a;konkurencyjnosc,79780.html). Pierwszym w kolejności przegranym może być jednak Francja. W tym przypadku czynnikiem decydującym będzie struktura produkcji – w przeciwieństwie do Niemiec czy krajów skandynawskich Francja nie ma zbyt daleko rozbudowanej oferty innowacyjnych produktów i dlatego też jest najbardziej wrażliwa na zmiany kosztowej konkurencyjności na Południu. Te strukturalne problemy (udział przemysłu we Francji jest już i tak relatywnie mały – także ten kraj ucierpiał w minionej dekadzie na skutek procesów specjalizacji) w połączeniu z wysokim długiem publicznym (i w związku z tym potrzebą konsolidacji fiskalnej) będą mocno ciążyły na francuskim wzroście gospodarczym i w jeszcze większym stopniu osłabiały - i tak już mocno nadszarpniętą - kondycję istotnego filaru strefy euro. Co za tym idzie będą osłabiały jakość instrumentów (takich jak ESM) mających gwarantować stabilność finansową strefy. Jeśli tak się stanie w zasadzie cały ciężar działań stabilizacyjnych spadnie dla EBC, znacznie zwiększając tym samym średnioterminowe ryzyko inflacyjne.
 

Komentarze (3)
Nie dać porwać się nurtowi... Kryzys, czyli co?
1 | 2 | 3 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak