QE3 uderzy w europejską gospodarkę
 Oceń wpis
   

B.Bernanke ogłosił kolejną falę poluzowania ilościowego (QE3). Tym razem ma polegać ona na nieograniczonym skupie papierów wartościowych zabezpieczonych kredytami hipotecznymi (tzw. MBS). Co miesiąc – aż do czasu gdy Fed uzna to za właściwe – skupowane mają być papiery warte 40 mld dolarów. Uzasadnieniem dla tych działań jest słaby wzrost gospodarczy (w Q2 uroczniona stopa wzrostu PKB wyniósł 1.7%) oraz utrzymująca się trudna sytuacja na rynku pracy (stopa bezrobocia zmniejszyła się wprawdzie znacząco w stosunku do rekordowego poziomu 9.8% odnotowanego na koniec 2010 r., ale jej obecny poziom - 8.1%.- pozostaje jak na standardy amerykańskie bardzo wysoki).

Oczywiście reakcja rynków na zapowiedzi B.Bernanke była natychmiastowa; na całym świecie giełdy zaczęły piąć się w górę, podobnie jak ceny surowców. Z kolei dolar zaczął się – w stosunku do większości walut – osłabiać. W kontekście podjętych przez Fed działań warto się chwilę zastanowić nad tym czemu tak naprawdę mają one służyć i czy rzeczywiście jest powód do tak wielkiej i powszechnej radości.

Skup MBS-ów ma zasilić system finansowy w „żywą gotówkę”, która w teorii powinna zostać wykorzystana do zwiększenia skali akcji kredytowej i wsparcia w ten sposób krajowego popytu. Biorąc jednak pod uwagę wciąż nadmierny poziom zadłużenia gospodarstw domowych oraz ograniczanie inwestycji przez firmy w obliczu globalnego spowolnienia, ten kanał transmisji monetarnej pozostanie raczej mało efektywny. Na co liczy więc Fed? Prawdopodobnie na dwie efekty. Pierwszy związany jest z wystąpieniem tzw. efektów bogactwa. Otóż jeśli pieniądze z poluzowania ilościowego trafią na giełdę i doprowadzą do wzrostu wartości posiadanych przez gospodarstwa domowe aktywów, to może to je zachęcić do zwiększenia konsumpcji (amerykanie poczują się bogatsi i bardziej skłonni do wydawania pieniędzy). Trudno jednak oczekiwać, aby był to efekt silny i trwały, tym bardziej że wysokie ceny paliw skutecznie hamują wszelkie zapędy konsumpcyjne. Drugi efekt może mieć bardziej istotne znaczenie. Jest on związany z toczącą się wojną kursową. Od momentu wybuchu kryzysu większość krajów świata stara się doprowadzić do osłabienia swoich walut (lub przynajmniej uchronić je przed aprecjacją). W jakim celu? Otóż w warunkach ograniczonego globalnego popytu każdy stara się uszczknąć dla siebie jak największą jego część, a konkurencja cenowa (poprzez kursy) jest istotnym elementem tej gry. Jak do tego ma się QE3? Otóż zwiększenie podaży dolara na rynku prowadzi do osłabienia się tej waluty. Można więc przypuszczać, że jednym z argumentów, które przeważyły decyzję Fed na korzyść uruchomienia tego programu była widoczna w ostatnich miesiącach presja na umocnienie się dolara.
Jeśli amerykańska gospodarka ma zyskać na QE3, to kto – w warunkach ograniczonego globalnego popytu – ma stracić? Wydaje się, że głównym przegranym może być Europa, a w szczególności strefa euro. Wprawdzie ewentualne ożywienie wzrostu w USA (o ile wystąpi) powinno zwiększyć zapotrzebowanie tego kraju na import (także z Europy), jednakże głównymi beneficjentami będą kraje mające kursy swoich walut powiązane z dolarem (np. Chiny). W pogrążonej w recesji Europie Zachodniej umacniające się euro, to ostatnia rzecz jaką chciałoby się widzieć. W tym miejscu warto przypomnieć, że pomimo wysokiego poziomu integracji eksport poza strefę euro wciąż stanowi istotną część całego eksportu wielu krajów strefy (w Grecji blisko 49% eksportu trafia poza UE, we Włoszech 45%, w Finlandii 44%, w Niemczech 41%, a w Irlandii 40%). Warto również pamiętać, że QE3 wspierać będzie ceny surowców (w tym w szczególności ropy naftowej, już pojawiły się prognozy, że pomimo globalnego spowolnienia w przyszłym roku cena może powrócić do rekordowych poziomów z 2008 r. tj w okolice 150 dolarów za baryłkę). Tak więc – nawet przy umocnieniu euro – trudno oczekiwać obniżenia się presji kosztowej widocznej w europejskich firmach, co skłaniać je będzie do redukcji innych kosztów, przede wszystkim kosztów pracy. To oczywiście nie pozostanie bez wpływu na wzrost PKB.

Reasumując, o ile w przypadku giełdy amerykańskiej można doszukać się przyczynowo-skutkowego związku pomiędzy QE3 a wzrostami na giełdach, tak w przypadku Europy należałoby raczej oczekiwać spadków. To samo dotyczy Polski - naszej gospodarce jest znaczne bliżej do strefy euro niż do USA. Równie niezrozumiała jest radość (wyrażana na wielu portalach i w gazetach) ze związanego z QE3 umacniania się złotego. Dziś na silną walutę nie stać nawet tak bogatych krajów jak Szwajcaria, tym bardziej nie stać na nią nas.
 

Komentarze (2)
Rynki dostały to czego chciały,... Nie dać porwać się nurtowi...
1 | 2 | 3 | 4 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak