Iluzja łatwych wyborów
 Oceń wpis
   

Jednym z istotnych problemów wielu krajów rozwiniętych jest dziś nadmierne zadłużenie. Wiele wskazuje na to, że duża część z nich weszła na ścieżkę zadłużania się w sposób świadomy. Nakręcany na kredyt boom wewnętrzny powalał politykom na odsunięcie w czasie bolesnych dostosowań (na większą skalę podjęły je jedynie Niemcy) związanych z rosnącą presją konkurencyjną krajów wschodzących. Trudno oprzeć się wrażeniu, że politycy w wielu krajach ulegli iluzji łatwych wyborów.

Polska stoi dziś w obliczu dość podobnego – z natury – wyzwania. Perspektywy dla naszego głównego partnera handlowego (strefy euro) są słabe. Z dużym prawdopodobieństwem obszar ten podąży ścieżką Japonii i przez kolejnych kilka (jeśli nie kilkanaście) lat pozostawać będzie w stagnacji - okresy ożywienia przedzielane będą okresami recesji. Co więcej, zachodzące w strefie euro zmiany (zwłaszcza na południu) będą szły w kierunku poprawy kosztowej konkurencyjności tych krajów i odtwarzania w nich potencjału produkcyjnego. Może to dodatkowo utrudniać tempo naszej ekspansji eksportowej. W tej sytuacji naturalną pokusą jaka się pojawia jest ta, aby w kolejnych latach w naszym wzroście gospodarczym zwiększyć jeszcze – i tak już znaczącą - rolę krajowego popytu. W końcu przecież dysponujemy dużym rynkiem 38 milionów ludzi, gotowych naśladować zachodnie wzorce konsumpcji. W końcu braki w infrastrukturze wciąż są olbrzymie, jest więc na co wydawać.

W tym miejscu trzeba jednak przypomnieć, że gospodarka to system naczyń połączonych. A w naszych warunkach wspieranie krajowego popytu, to nic innego jak zwiększanie widocznego i tak od wielu lat procesu uzależniania się od kapitału zagranicznego. Jeśli bowiem gospodarstwa domowe wydają (tak jak ma to miejsce obecnie w Polsce) cały swój bieżący dochód na konsumpcję, to w konsekwencji nie odkładają nic w postaci oszczędności. W rezultacie wygospodarowane w kraju środki są niewystarczające w stosunku do potrzeb inwestycyjnych. Te ostatnie trzeba więc finansować kapitałem z zagranicy, w dużym stopniu mającym formę pożyczek. Pokusa konsumowania i pożyczania pieniędzy za granicą jest zawsze bardzo silna i złudna (o czym dobitnie przekonało się wiele krajów). Najpierw wydaje się bowiem, że można sobie na to spokojnie pozwolić. Wyjściowy poziom zadłużenia jest z reguły niski (u nas w Polsce sektor prywatny startował w zasadzie od zera), a pole do efektywnego wykorzystania środków wydaje się być bardzo szerokie. Potem – wraz ze wzrostem poziomu zadłużenia – pojawiają się argumenty, że można się dalej zadłużać, gdyż w międzyczasie wzrosły krajowe aktywa, tak więc w rzeczywistości dług nie jest tak wielkim ciężarem jak mogłaby na to wskazywać jego relacja do dochodów (czy PKB). Niepostrzeżenie jednak, z czasem okazuje się, że nowy dług jest już nie tyle potrzebny do tego by wspierać nowe projekty, ale by zapewnić środki na spłatę starego zadłużenia. Równocześnie rosnące góry długu prowadzą do sytuacji, że bez wzrostu gospodarczego wszystko przestaje się „spinać”. Dogmatem staje się więc sam wzrost i trzeba się dalej zadłużać by za wszelką cenę go zachować.

Choć dziś poziom zagranicznego zadłużenia Polski nie jest jeszcze alarmistyczny (na koniec 2011 łączny dług – prywatny i publiczny - stanowił równowartość 65% PKB, w większości krajów południa Europy jest to ponad 100%), to równocześnie warto zauważyć, że znacząco wzrósł on w ostatnich latach (na koniec 2005 r. było to 38%). W sytuacji, gdy trudno jest wyznaczyć jednoznaczną granicę bezpieczeństwa długu (w dużym stopniu zależy ona bowiem np. od poziomu jego oprocentowania, a to często i w dużej skali może się zmienić) lepiej jest zaciągnąć go o kilkanaście/kilkadziesiąt miliardów mniej, niż o jeden miliard za dużo. W tej sytuacji jedną z kluczowych rekomendacji dla polityki gospodarczej na najbliższe lata powinno być stopniowe uniezależnienie gospodarki od zagranicznego długu (chodzi o powstrzymanie narastania jego relacji do PKB), czemu towarzyszyć musi większe przeorientowanie w kierunku popytu zewnętrznego (eksportu). Dziś jeszcze mamy szansę, aby zrobić to w sposób ewolucyjny i kontrolowany, bez większego szoku dla gospodarki. Jeśli jednak tego nie zrobimy, pewnego dnia o naszym długu w gwałtowny sposób przypomną nam rynki finansowe. Zmuszeni zostaniemy wówczas do drastycznego zaciągnięcia hamulca.

Na czym polega ta ewolucyjna droga? Na stworzeniu bodźców dla gospodarstw domowych dla zwiększenia oszczędności (kosztem konsumpcji) oraz wyeliminowaniu deficytu sektora publicznego. Procesom tym sprzyjałaby również poprawa realnego efektywnego kursu walutowego (dzięki czemu ograniczona zostaje siła nabywcza na towary z zagranicy, wspierane są efekty substytucji importu, rosną również zyski/oszczędności generowane przez eksporterów) oraz przemiany strukturalne prowadzące do nowej fali uprzemysłowienia (w oparciu o inwestycje bezpośrednie), w pro-eksportowych branżach o wyższej wartości dodanej i mniej uzależnionych od konkurencji cenowej. Taka polityka może oznaczać przejściowe spowolnienie wzrostu, ale czasem warto stracić trochę czasu, na to aby się zatrzymać, spojrzeć na mapę, wrócić na właściwy szlak, a nie gnać na ślepo, byle do przodu z dużym prawdopodobieństwem, że ku przepaści.

Opublikowane: Parkiet 27.08.2012
 

Komentarze (2)
Gorsza koniunktura odbija się na... Rynki dostały to czego chciały,...
1 | 2 | 3 | 4 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak