Czy w Polsce warto inwestować
 Oceń wpis
   

Kontynuując wątek zapoczątkowany w moim poprzednim felietonie („Co będzie kołem zamachowym gospodarki?”, opublikowany na łamach Parkietu 15.06.2013), chciałbym tym razem skoncentrować się na kwestii inwestycji, tego co jest niezbędne aby to one stały się w praktyce kołem zamachowym polskiej gospodarki. Myślę, że warto zacząć te rozważania od przypomnienia jednej istotnej kwestii; nie wszystkie inwestycje mają taki sam wpływ na wzrost gospodarczy. W tym kontekście ważne jest rozróżnienie krótkiego i długiego horyzontu. Otóż o ile w krótkim horyzoncie (wtedy gdy inwestycje są dokonywane) wszystkie w zasadzie – angażując prace i kapitał - stymulują wzrost gospodarczy, to w długim już nie koniecznie. Zdecydowanie najbardziej korzystne z punktu widzenia wzrostu w długim okresie są inwestycje przedsiębiorstw służące rozbudowie potencjału produkcyjnego. Z inwestycjami sektora publicznego bywa już różnie. Jeśli są to inwestycje w niezbędną infrastrukturę (drogi, porty, koleje), to poprawiając otoczenie biznesowe przyczyniają się do długofalowego wzrostu zachęcając do inwestycji przedsiębiorstwa. Jeśli jednak jest to inwestycja w lokalny aquapark, to - nie negując społecznych korzyści - długoterminowych benefitów dla wzrostu z tego nie ma. Tak samo z inwestycjami gospodarstw domowych w nieruchomości mieszkaniowe. Wspierają one wzrost jedynie w momencie, gdy mieszkania są budowane (jeśli budowa jest finansowana z kredytu, to długofalowy wpływ na wzrost może być nawet negatywny - spłata zadłużenia ogranicza bowiem pulę środków dostępnych na wydatki w przyszłości).

Analiza struktury inwestycji w Polsce w latach 2000-2012 pokazuje, że najszybciej w tym okresie rosły inwestycje sektora publicznego (średnioroczne tempo ok.13%), następne w kolejności były inwestycje gospodarstw domowych (6.5%), a na szarym końcu inwestycje przedsiębiorstw niefinansowych (zaledwie 2.5%). W efekcie udział inwestycji firm skurczył się z 64% w 2000 r. do niespełna 50% w 2012 r. W kontekście tego co napisałem powyżej takie trendy w inwestycjach to zła informacja z punktu widzenia długookresowego wzrostu. Co więcej obraz wygląda jeszcze gorzej, gdy porównamy Polskę do naszych sąsiadów z Europy Środkowo-Wschodniej. Podczas gdy w analizowanym okresie średni udział inwestycji firm w PKB wynosił u nas 10.5%, to w pozostałych krajach regionu ponad 16%! Ta sytuacja pokazuje, że problem z inwestycjami firm w Polsce to nie jedynie kwestia czynników cyklicznych, ale kwestia o charakterze strukturalnym.

W tym miejscu nieodparcie nasuwa się pytanie dlaczego firmy w Polsce inwestują tak mało? Powodów jest kilka. Jednym jest relatywnie niska baza majątku produkcyjnego (capital stock), co powoduje, że relatywnie mniej - w relacji do PKB – trzeba wydawać na jej odtwarzanie. Mało jest jednak także inwestycji w nowe moce wytwórcze i w tym kontekście Polska jest moim zdaniem przykładem kraju dotkniętego problemem niewystarczającego popytu inwestycyjnego. Skłonność firm do inwestowania pozostaje niska, gdyż z jednej strony brak jest pomysłów na inwestowanie (pochodna niskiej innowacyjności gospodarki), z drugiej zaś nie jesteśmy wystarczająco atrakcyjni by przyciągać znaczące inwestycje z zagranicy (w latach 2000-2012 inwestycje zagraniczne w relacji do PKB były u nas o 2 p.p. niższe od średniej dla naszych sąsiadów), zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę inwestycje w przemyśle (wiele inwestycji zagranicznych było w ostatnich latach zorientowanych na „eksploatację” lokalnego rynku, koncentrowały się one na handlu i usługach). Dziś dochodzi do tego jeszcze jeden istotny czynnik – rosnąca niepewność. I nie chodzi tu bynajmniej o globalny kryzys. Chodzi o nasze wewnętrzne źródła niepewności dotyczące chociażby tak istotnych kwestii jak wysokość przyszłych ciężarów podatkowych czy też cen energii (elektrycznej, ale także gazu i paliw). W pierwszym przypadku niepokój przedsiębiorców budzi dług na poziomie 55% PKB, co w perspektywie relatywnie krótkiego czasu może wymagać (ze względu na wymogi prawne) drastycznych decyzji w zakresie podatków. W drugim chodzi o niejasną sytuację w zakresie polityki klimatycznej UE, czy też nowych inwestycji w energetyce (właściwego wyważenia kwestii stabilności dostaw i przełożenia kosztów ciężaru inwestycji na klientów).

Reasumując, jeśli chcemy inwestycji będących kołem zamachowym gospodarki, wspierających wzrost w krótkim i długim okresie, to nie wystarczy wyczekiwanie na nową falę środków unijnych. Potrzeba działań, które ograniczą poziom niepewności i zwiększą tym samym skłonność firm do inwestowania. Bez tego potencjalny wzrost polskiej gospodarki będzie się w szybkim tempie kurczył, co przejściowo da się pewnie „zatuszować” przy pomocy funduszy z UE, ale tym bardziej bolesne okaże się wówczas przebudzenie w rzeczywistości gdy ich już zabraknie.
 

Opublikowane: Parkiet 29.06.2013

Komentarze (2)
Rzetelny obraz stanu polskiej... Banki czy rynek, który sposób...
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak