Kto jest pro-europejski a kto nie?
 Oceń wpis
   

Kryzys strefy euro, wydarzenia za naszą wschodnią granicą, 10 lecie naszego członkostwa w UE jak też zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego skłaniają do stawiania różnorakich pytań odnoszących się do przyszłości Europy, o najlepsze dla niej rozwiązania, a także o to kto jest dziś pro-europejski, a kto nie. Na pozór sprawa wydaje się prosta; pro-Europejczyk to ten, kto popiera procesy integracji, komu zależy na tworzeniu jednej wspólnej europejskiej gospodarki i jednego europejskiego społeczeństwa. Eurosceptyk to z kolei ten, kto ocenia tego typu procesy znacznie bardziej krytycznie, szczególnie jeśli wychodzą poza cztery podstawowe swobody: przepływu kapitału, pracy, towarów i usług.

Jak błędne mogą być tego typu uproszczenia pokazuje dobitnie przykład wspólnotowej waluty – euro. Pro-Europejczyk powinien być jej gorącym orędownikiem, a Eurosceptyk przeciwnikiem. Tymczasem, jeśli popatrzeć na dotychczasowe skutki wprowadzenia euro, to można by je uznać za przedsięwzięcie wręcz antyeuropejskie, za pomysł podsunięty przez największych wrogów Europy i europejskiej integracji. Dlaczego? Stymulując kredytowy boom wprowadzenie euro doprowadziło do zaniechania istotnych reform strukturalnych. W konsekwencji doprowadziło do kryzysu zadłużenia i przyspieszyło proces marginalizacji Europy w globalnej gospodarce (to co wydarzyło się na rynku kredytów subprime w USA było tylko zapalnikiem dla beczki prochu, która prędzej czy później musiała i tak wybuchnąć). Doprowadziło również do dramatycznego wzrostu bezrobocia – dziś bezrobotnych w strefie euro jest o blisko 1/3 więcej niż w chwili wprowadzania wspólnej waluty – stanowiącego pożywkę dla rozwoju różnorakich populistycznych, antyeuropejskich ugrupowań.

W tej sytuacji podstawowym kryterium podziału na Pro-Europejczyków i Eurosceptyków nie powinno być więc tempo procesu integracji. Pro-Europejczykiem jest moim zdaniem ten, kto popiera rozwiązania wzmacniające europejską gospodarkę i jej globalną konkurencyjność, co nie zawsze musi iść w parze z samym tempem procesu integracji (znaczenie ma także kolejność obszarów integracji). Tylko bowiem takie postawienie priorytetów - najpierw strukturalna siła i międzynarodowa konkurencyjność, a integracja w takim zakresie w jakim tym podstawowym celom służy – może na dłuższą metę zapewnić sukces europejskiego projektu. Takie postawienie sprawy służy bowiem tworzeniu miejsc pracy i budowaniu wraz z tym społecznego poparcie dla idei integracji.

No tak, ale ktoś już nawarzył tego piwa pod nazwą „euro” i dziś to piwo trzeba wypić. By naprawić to co zostało źle zrobione (a w zasadzie bardziej właściwe byłoby powiedzieć by zminimalizować negatywne konsekwencje) Europa ma dziś dwa wyjścia. Pierwsza z nich to szybka ścieżka w kierunku Stanów Zjednoczonych Europy (federacja, z silnym centralnym budżetem). Jest to moim zdaniem scenariusz na dziś bardzo mało realny, głównie ze względu na brak jednej europejskiej świadomości i towarzyszące temu głębokie różnice pomiędzy poszczególnymi społeczeństwami. W tej sytuacji Europie potrzeba dziś poważnej debaty o kontrolowanym rozmontowaniu strefy euro - w myśl zasady, że czasem by móc zrobić dwa kroki do przodu, trzeba zrobić krok w tył. Podążanie obraną obecnie drogą, drogą małych kroków skazuję Europę na słabość, która będzie pochodną nikłego wzrostu, permanentnie wysokiego bezrobocia i - z dużym prawdopodobieństwem -  kolejnych kryzysów.

W tej sytuacji jeśli jest się zwolennikiem europejskiego projektu, w kontekście nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego warto rozglądać się za takimi kandydatami, którzy mają szerokie spojrzenie na europejskie sprawy. Najgorsi z punktu widzenia przyszłości wspólnej Europy są: fanatycy europejskiej integracji i „ci co wiedzą lepiej”. Fanatyk to ten, kto przestaje postrzegać rzeczywistość w sposób racjonalny i w określonych warunkach staje się niebezpieczny. Tym co niby „wiedzą lepiej” wydaje się z kolei, że dysponują nad społeczeństwem przewagą informacyjną, że społeczeństwo nie jest w pełni świadome zachodzących procesów i potencjalnych zagrożeń i że tylko oni są predestynowani do podejmowania optymalnych decyzji. W związku z tym starają się nie dopuszczać wątpliwości i zagłuszać/zakrzyczeć poglądy innych.

Na kogo w takim razie głosować? Na tych, którzy są otwarci, a przede wszystkim są za zwiększeniem stopnia demokratyzacji Unii (dziś wiele działań podejmowanych jest bez należytej legitymizacji społeczeństw) i równoczesnym ograniczeniem siły brukselskiej biurokracji. Im większe będzie bowiem wyobcowanie europejskiego społeczeństwa, im bardziej będzie dominować podejście „my i oni”, tym większe prawdopodobieństwo porażki europejskiego projektu. Projektu szczególnie dziś ważnego, chociażby (ale nie tylko) ze względu na to co dzieje się na wschodzie.
 

Komentarze (1)
5 lat na blogu Zmiany w gospodarce niemożliwe...
1 | 2 | 3 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak