Od mistrzostw do mistrzostw
 Oceń wpis
   

Cztery lata temu, przy okazji mistrzostw Europy w piłce nożnej rozgrywanych na stadionach Polski i Ukrainy, posługując się piłkarskimi porównaniami pisałem o globalnym rankingu gospodarek i szansie jaką stwarza kryzys, by w tym rankingu dokonać znaczącej zmiany swojej pozycji („Okazja jedna na sto lat”). Ponieważ mamy właśnie kolejne mistrzostwa (znów z naszym udziałem!) warto spojrzeć na to co wydarzyło się w okresie minionych 4 lat w globalnej gospodarce. Czy udało nam się poprawić swoją pozycję? Czy dokonaliśmy progresu czy regresu? Czy wykorzystujemy nadążającą się okazję?

By tej oceny dokonać warto spojrzeć na kilka liczb. Otóż na 190 krajów w bazie Międzynarodowego Funduszu Walutowego pod względem skumulowanego wzrostu realnego PKB w latach 2012-2015 zajęliśmy 119 miejsce (wzrost o 10,1%); 118 krajów odnotowało w tym okresie większy wzrost niż my, a 71 mniejszy. Takie globalne spojrzenie zmienia nieco perspektywę, z reguły bowiem porównujemy się do innych krajów Unii Europejskiej, w którym to porównaniu wypadamy lepiej. Choć warto zauważyć, że jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie ostatnie cztery lata, to szybciej od nas rosło także 7 krajów unijnych (Malta, Irlandia, Łotwa, Litwa, Luksemburg, Rumunia i Estonia). Pokazuje to, że przewaga jaką wypracowaliśmy sobie unikając w latach 2008-2009 r. recesji jest powoli niwelowana, i że niektóre kraje (zwłaszcza te, które wykorzystały kryzys dla dokonania głębokich reform strukturalnych) depczą nam już po piętach

Pod względem wielkości gospodarki byliśmy w 2011 r. 24 gospodarką na świecie (PKB z uwzględnieniem parytety siły nabywczej szacowane na 859 mld dolarów) i to samo miejsce zajmowaliśmy na koniec 2015 r. (1005 mld USD). Wyprzedziliśmy pod względem wielkości Argentynę, ale równocześnie daliśmy się przegonić Nigerii.

Większe zmiany zaszły w rankingu krajów pod względem  wielskości dochodów (PKB) w przeliczeniu na 1 mieszkańca. W tym przypadku odnotowaliśmy poprawę naszej pozycji z 51  w 2011 r. (22.6 tys USD po uwzględnieniu siły nabywczej) na 47 w 2015 r.  (26.5 tys. USD). Udało nam się w tym zestawieniu wyprzedzić m.in. Grecję, Węgry i Rosję. Przy okazji tego zestawienia warto uzmysłowić sobie (czego często nie doceniamy), że należymy do tej części globalnej społeczności, która ma się relatywnie dobrze – 85% ludności świata żyje w krajach gdzie średni dochód na mieszkańca jest mniejszy od naszego.

Tych kilka podstawowych liczb wydaje się wskazywać, że trudno jest mówić o jakimś przełomie jeśli chodzi o miejsce Polski w globalnej gospodarce. W tym kontekście warto postawić pytanie czy taki przełom może zapewnić polityka obecnego rządu? Zgodnie z deklaracjami ma ona wyrwać Polskę z dryfu,  zapewnić trwałe przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego do 4-5% rocznie i zagwarantować globalny awans (mamy znaleźć się wśród 20 największych globalnie gospodarek). Pomóc  osiągnięciu tego celu mają między innymi zmiany w redystrybucji dochodów, tak by szersze rzesze stały się beneficjentami rozwoju gospodarczego Polski. Patrząc z perspektywy doświadczeń międzynarodowych kluczowe wyzwanie w tym względzie odnosi się do tego, czy obecny rząd będzie umiał odróżnić populizm od budowania systemu społeczno-gospodarczego „włączającego” szerokie części społeczeństwa w procesy rozwojowe. Posiadanie takiego systemu charakteryzuje np. Niemcy, w przypadku których jego filary to: i) kształtowanie rozwiązań instytucjonalno-prawnych w taki sposób, by wspierały one rozwój sektorów dóbr  i usług handlowalnych (podlegających międzynarodowej wymianie i w związku z tym wystawionych na międzynarodową konkurencję), ii) mechanizm stanowienia płac w sektorze dóbr handlowalnych warunkujący ich wzrost od poprawy produktywności, iii) powiązanie wynagrodzeń w sektorach nie-handlowanych z tym co dzieje się  w sektorze dóbr handlowalnych, iv) polityka makroekonomiczna zapewniająca stabilne warunki działania. Taki kształt systemu zapewnia, że na poziomie mikro (firm, gospodarstw domowych itd.) pojawiają się bodźce do zachowań, które wspierają zrównoważony rozwój gospodarczy, a równocześnie beneficjentami tego rozwoju jest zdecydowana większość społeczeństwa.

Populizm z kolei to szeroko pojęte rozdawnictwo abstrahujące od wpływu tego typu działań na zachowania mikro, np. na aktywność zawodową (chęć podejmowania pracy), na racjonalizację działań (np. konsolidację działalności w ramach większych podmiotów) czy też na skłonność do inwestowania w kapitał fizyczny i ludzki.  To czy będziemy umieli uniknąć działań populistycznych, a skoncentrować się na konstruowaniu „włączającego” systemu społeczno-gospodarczego stanowi klucz do naszej przyszłości. Jeśli wybierzemy ścieżkę populizmu, to bez wątpienia prędzej czy później skończymy jak Grecja czy Brazylia (by przywołać jedynie ostatnie przykłady państw, których pozycja w globalnej gospodarce ulega marginalizacji), bo w całej historii gospodarczej świata nie ma kraju, w którym populizm zapewniłby trwały sukces gospodarczy i dobrobyt społeczny.

 

Opublikowane: Parkiet, 10.06.2016

 

P.S.

W uzupełnieniu powyższego artykułu, chciałby poruszyć jeszcze jeden wątek jaki zrodził się przy okazji nominacji nowego Prezesa NBP. Otóż wszyscy zwracają w ostatnim czasie uwagę na wypowiedzi prof. Glapińskiego, że on i Rada nie będą eksperymentować z polityką pieniężną. Myślę, że jak na razie rzeczywiście tak będzie. Natomiast to co wydaje się kluczowe, to nie postawa NBP w warunkach 3-procenotowego tempa wzrostu, ale to jak bank centralny będzie się zachowywał gdy wzrost gospodarczy w Polsce spowolni. W takiej sytuacji znacznie wzrośnie moim zdaniem polityczna presja na członków Rady (i samego prezesa), po to by sięgnąć po „niekonwencjonalne rozwiązania”. Oczywiście tego typu rozwiązania mogą w określonych warunkach mieć uzasadnienie (np. w sytuacji kolejnego globalnego załamania, którego w najbliższych latach wykluczyć nie można), ale sięganie po ekstremalnie luźną politykę monetarną może mieć również miejsce, gdy okaże się, że eksperyment społeczno-gospodarczy nowego rządu nie wypalił (o jego sprzecznościach pisałem w „Zjeść ciastko i mieć ciastko”). Dopiero taka sytuacja będzie prawdziwym testem dla prezesa NBP i Rady. W takiej sytuacji bowiem niezależna polityka monetarna powinna mieć działanie dyscyplinujące na rząd (nie ułatwiać mu sprawy, a wręcz zmusić – twardą postawą - do korekt w polityce). Alternatywą do tego scenariusza jest to, że polityka monetarna stanie się narzędziem „stymulowania wzrostu za wszelką cenę” i finansowania wyborczych obietnic. Oby tak się nie stało.

Komentarze (0)
Przemysł czy usługi? Jedno i drugie Brexit - możliwe skutki dla...
1 | 2 | 3 | 4 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak