Czy inwestycje potrzebują oszczędności? – cz. 4
 Oceń wpis
   

Tak jak sygnalizowałem już wcześniej ostatnią część chciałem poświęcić konkretnym zaleceniom dla polityki gospodarczej jakie moim zdaniem płyną z tego co opisałem w cz. 1 , cz.2 i cz.3. Przy  konstruowaniu tych zaleceń starałem się trzymać zasady „po pierwsze nie szkodzić”. Tak jak już bowiem zwracałem na to uwagę w niektórych wcześniejszych wpisach, podstawową lekcją wypływającą z ostatniego kryzysu jest bowiem dla mnie ta, że podejmując działania w polityce gospodarczej nie można zamykać się w jednym wzorcu myślowym (w ramach jednej teorii), gdyż wówczas narażamy się na ryzyko wyprowadzenia gospodarki na manowce (gdy okaże się, że założenia co do prawdziwości danej teorii w określonych warunkach były błędne). W tej sytuacji poniższe zalecenia starałem się kształtować w taki sposób, by miały one charakter uniwersalny, były korzystne dla gospodarki, nawet jeśli teoria na której bazują podlegała dalszym ewolucjom lub nawet – w skrajnym przypadku – okazała się błędna. Oto one:

1. Po pierwsze, w kontekście inwestycji bardzo istotne jest dbanie o sferę podażową, a więc proces kreowania projektów inwestycyjnych i na tym powinna się w głównej mierze skupiać polityka gospodarcza zmierzająca (tak jak u nas) do wzrostu znaczenia inwestycji, wzrostu relacji inwestycji (szczególnie firm) do PKB. Co to oznacza w praktyce? Obniżanie kosztów funkcjonowania biznesu (np. odbiurokratyzowanie gospodarki), ograniczanie niepewności (poprzez stwarzanie stabilnych warunków działania), stymulowanie przedsiębiorczości, ułatwianie dostępu do technologii, stymulowanie innowacyjności itd.,

2. Po drugie by zapewnić finansowanie tych projektów, które pojawią się w danej gospodarce kraj musi posiadać sprawny sektor bankowy, bo tylko on jest w stanie kreować nowy pieniądz. W praktyce oznacza to, że:

  • kapitały banków muszą być na tyle wysokie – w stosunku do wymogów regulacyjnych – by możliwa była ekspansja kredytu (jeśli kapitały są „na styk” zmusza to banki do optymalizacji struktury aktywów i ogranicza możliwości ekspansji nowego kredytu),
  • banki muszą mieć zdolność akumulowania kapitałów, innymi słowy muszą uzyskiwać przyzwoity (np. przeciętny na tle gospodarki) zwrot z działalności.

Brak sprawnie działającego sektora bankowego utrudnia procesy inwestycyjne, ale można ten problem częściowo obejść (szczególnie w kontekście finansowania firm) , jeśli istnieje dostęp do zagranicznych rynków finansowych. Tyle tylko, że z tym rozwiązaniem wiążą się określone ryzyka, głównie ryzyko zmian kursowych oraz ryzyko wystąpienia tzw. „sudden stops” – nagłego ograniczenia dostępu do finansowania w przypadku jakiś zaburzeń. Że nie są to ryzyka jedynie teoretyczne przekonały się niejednokrotnie te kraje wschodzące, które stosowały politykę finansowania  gospodarki w oparciu o środki zagraniczne.

4. Po trzecie, nie-bankowe instytucje finansowe (np. różnego rodzaju fundusze) powinny spełniać uzupełniającą rolę w systemie finansowym, a nie stanowić jego podstawową część. W ostatecznym rozrachunku bowiem, to i tak banki decydują o skali płynności  w gospodarce (dostępności finansowania). Dobrze to widać na przykładzie USA, gdzie pomimo istotnego znaczenia instytucji nie-bankowych funkcjonowanie całego systemu i tak zależy od tego ile kredytu zostanie w nie „wpompowane” (nie-bankowe instytucje finansowe są głównym kredytobiorcą i redystrybuują te środki dalej) albo przez banki komercyjne i inwestycyjne, albo bank centralny (Fed). Warto również zauważyć, że taka struktura systemu finansowego jest znacznie mniej przejrzysta, sprzyja powstawaniu tzw. „bankowości cienia” - różnego rodzaju instytucji, które wymykają się spod regulacyjnego i nadzorczego radaru,

4. Po czwarte muszą istnieć mechanizmy (np. nadzorcze) zapewniające przekierowanie kredytu do produktywnych przedsięwzięć, a nie spekulacyjnych zakupów aktywów. W tym drugim przypadku nie powstają bowiem nowe aktywa (prawdziwe oszczędności), a dochodzi jedynie do transferu majątku,

5. Po piąte finansowana z kredytu ekspansja aktywów (procesy inwestycyjne) musi zmierzać do zachowania znacznego udziału sektora dóbr i usług handlowalnych (w tym w dóbr inwestycyjnych) w gospodarce. Jeśli bowiem ekspansja koncentruje się w sektorze dóbr i usług niehandlowanych (nie podlegających wymianie międzynarodowej), to w celu zaspokojenia lokalnego popytu na dobra i usługi handlowalne trzeba w coraz większym stopniu polegać na zaniechaniu konsumpcji tych dóbr przez zagranicę, co przeradza się w trwały deficyt rachunku obrotów bieżących (a tym samym proces narastania zobowiązań wobec zagranicy). W tym kontekście bardzo pomocne jest jeśli udaje się uchronić przed nadmierną aprecjacją lokalnej waluty, która to aprecjacja z natury wspiera proces wypierania sektorów handlowalnych przez niehandlowalne.

6. Po szóste, w odniesieniu do kapitału zagranicznego:

  • powinno się kontrolować i w określonych przypadkach ograniczać nadmierne przepływy, które mają na celu jedynie spekulację (obrót istniejącymi aktywami). Takie środki mogą się bowiem przyczyniać do stymulowania groźnych dla gospodarki „baniek spekulacyjnych”, a przy okazji prowadzić (poprzez aprecjację waluty) do „wpychania” w nadmierną konsumpcję i wypierania lokalnego sektora dóbr i usług handlowalnych,
  • w przypadku inwestycji bezpośrednich najbardziej korzystne jest przyciąganie tych, które są komplementarne dla inwestycji lokalnych. Takich, które ze względu na brak dostępu do technologii, know-how itd. bez obecności kapitału zagranicznego by nie powstały. W tej sytuacji systemy wspierania (subsydiowania) inwestycji zagranicznych powinny koncentrować się na tego typu projektach, pozostałe powinny być traktowane na zasadzie „chcesz to rób, ale my nie będziemy do tego dopłacać’. Równocześnie o ile to możliwe zagraniczne inwestycje w Polsce powinny być kompensowane własną ekspansją kapitałową, w obszarach gdzie nasz kraj dysponuje przewagami konkurencyjnymi,

 

Reasumując, toczącej się w naszym kraju debacie poświęconej tak ważnym zagadnieniom jak inwestycje i oszczędności warto nadać świeżego spojrzenia. Tak jak już kilkukrotnie na tym blogu zwracałem uwagę realne oszczędności są bardzo ważne, gdyż odzwierciedlają tempo akumulacji fizycznych aktywów (które stanowią jedyne „prawdziwe” oszczędności). Paradoksalnie jednak dążenie na wprost (czymś co się wydaje najkrótszą drogą) do wyższych oszczędności wcale nie musi być najlepszą polityką. Wysoki poziom realnych oszczędności można bowiem osiągnąć jako swego rodzaju „efekt uboczny” właściwie ukierunkowanej polityki nastawionej na promowanie inwestycji.

Komentarze (0)
Czy inwestycje potrzebują... W poszukiwaniu Polski dojrzałej
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak