Chiny, Fed, ropa i co to oznacza dla Polski – cz. 2
 Oceń wpis
   

Poniższy tekst stanowi kontynuację poprzedniego wpisu (cz.1) i przedstawia moje oczekiwania co do głównych kierunków rozwoju sytuacji w globalnej gospodarce i na rynkach finansowych.

Kto pociągnie globalny wzrost gospodarczy?
Opisane z cz. 1 procesy wzajemnie na siebie oddziałują. Kluczowe obszary tego oddziaływania to – jak łatwo się domyśleć - sfera realna i finansowa. Jeśli chodzi o wymiar realny, to w globalnej gospodarce zaczyna brakować motoru napędowego. Chiny spowalniają, strefa euro drepcze w miejscu, a udział USA w globalnej gospodarce i generowany w tym kraju wzrost nie są dziś na tyle wysokie by „pociągnąć” resztę świata. Tym bardziej, że oddziaływanie niskich cen ropy nie jest tam tak jednoznacznie pozytywne jak kiedyś (spadek cen ropy prowadzi bowiem do załamania inwestycji w szybko rozwijającym się w ostatnich latach segmencie wydobywczym, w jego części związanej z gazem i ropą z łupków).

Taka sytuacja oznacza, że globalna gospodarka skazana jest na relatywnie słabe tempo wzrostu; w granicach ok. 3-3.5% w tym i przyszłym roku, a w latach 2017-2018 r. być może nawet mniej. To mniej wynika z faktu, że na razie nie widać czynnika, który mógłby stanowić siłę napędową globalnej gospodarki, gdy przestaną już oddziaływać pozytywne efekty związane ze spadkiem cen paliw (ich cena nie może spadać w nieskończoność, kiedyś się ustabilizuje).

Zaburzenia globalnej płynności
W kontekście realnych perspektyw istotna będzie także sytuacja na rynkach finansowych, która determinowana jest w głównej mierze przez globalną płynność. Dwa jej najbardziej istotne strumienie w ostatnich latach to: recyrkulacja rezerw akumulowanych przez Chiny i kraje eksportujące ropę naftową oraz programy ekspansji monetarnej banków centralnych. W odniesieniu do obu tych strumieni zachodzą bardzo istotne zmiany:

  • W przypadku rezerw wydaje się, że w związku ze zmianami w Chinach i spadkiem cen ropy weszły one w trwały trend spadkowy, co oznacza „odsysanie” płynności z globalnych rynków finansowych, choć oddziaływanie tego trendu może być łagodzone przez pojawianie się nowego globalnego źródła środków – nadwyżek generowanych przez strefę euro (i inwestowanych na globalnych rynkach)
  • W odniesieniu do polityki banków centralnych trwa ekspansja wielu z nich (np. EBC, BoJ), ale inne (Fed) przestały już „wtłaczać” pieniądz.

Te zawirowania strumieni płynności prowadzą do gwałtownych reakcji na rynkach finansowych (zmiany wycen różnorakich aktywów, duże wahania kursów walut). W tym miejscu z kolei wkraczają wzajemne interakcje pomiędzy sferą finansową i realną. To co dzieje się w sferze finansowej nie jest bowiem oderwane od sfery realnej. Dwa najbardziej istotne kanały oddziaływania to:

  • tzw. efekty bogactwa oddziałujące na sentyment i postawy gospodarstw domowych – właścicielami aktywów finansowych są gospodarstwa domowe (bezpośrednio lub pośrednio poprzez różnego rodzaju fundusze), gdy więc wartość ich aktywów finansowych spada, to czują się biedniejsi i mogą wykazywać mniejszą skłonność do konsumpcji. W takiej sytuacji większa siła nabywcza gospodarstw (związana ze spadkiem cen ropy) nie musi się już przekładać na zwiększone zakupy (a co za tym idzie produkcję, inwestycje itd.),
  • koszty finansowania i sentyment firm – wyprzedaż akcji czy obligacji podnosi koszty finansowania firm, może też oddziaływać na ich sentyment i plany inwestycyjne.

 

Co zrobią banki centralne?
W tej sytuacji główna uwaga nadal skupiać się będzie na działaniach banków centralnych. Te z kolei (szczególnie Fed) zostaną postawione przed kolejnymi trudnymi wyborami; po raz kolejny przyjdzie im wybierać mniejsze – w ich opinii - zło.

Fed powinien we wrześniu rozpocząć cykl podnoszenia stóp (z którym i tak już jest spóźniony), ale jeśli rynki odbiorą jego działania za zbyt agresywne, to ryzykuje pogłębieniem paniki na rynkach finansowych i opisanych wyżej efektów realnych (USA są krajem, gdzie ze względu na strukturę aktywów finansowych gospodarstw domowych efekty bogactwa są bardzo silne). Za - z perspektywy Fed - podwyżką we wrześniu przemawia z kolei fakt, że najsilniej negatywne skutki tej decyzji będą raczej odczuwalne poza granicami USA (w krajach wschodzących), a nie w samej Ameryce.

Bez względu na to co zrobi Fed we wrześniu jest spore prawdopodobieństwo, że jeśli zaburzenia globalnej płynności okażą się trwałe będziemy mieć do czynienia ze zwrotem w polityce Fed i przyszłym roku zamiast dalszego zacieśniania zobaczymy…poluzowanie ilościowe 4 (QE4).

W odniesieniu do Chin wydaje się, że kraj ten potrzebuje znacznie większej deprecjacji juana niż miało to miejsce do tej pory i że w najbliższych tygodniach/miesiącach bank centralny do tej deprecjacji prawdopodobnie dopuści. Pociągnie to za sobą dewaluacje walut w innych krajach i może prowadzić do wzmocnienia globalnej fali deflacyjnej. Alternatywą (na jakiś czas) jest dla banku centralnego Chin dalsze pompowanie akcji kredytowej (by sztucznie podtrzymywać boom w inwestycjach), przy czym im dłużej ono trwa, tym gwałtowniejsze będzie późniejsze dostosowanie (wzrost silniej spowolni, większa dewaluacja będzie potrzebna).

Jeśli bank centralny Chin pójdzie ścieżką deprecjacji juana, to największe wyzwanie będzie to stanowić dla strefy euro, gdzie nowa fala deflacyjna wywołana napływem tańszych towarów z Azji nakładałaby się na presję wynikającą z dwóch innych czynników: spadku cen surowców oraz tę związaną z „wewnętrzną dewaluacją” (ograniczaniem kosztów pracy – a tym samym popytu - w krajach południa). W tej sytuacji można oczekiwać, że obecny (lub zbliżony do obecnego) poziom stóp procentowych pozostanie w strefie euro na wiele lat, a EBC będzie intensyfikował program poluzowania ilościowego.

Presja deflacyjna będzie utrudniać rozwiązanie kwestii zadłużenia strefy euro. W tej sytuacji prędzej czy później konieczna okaże się restrukturyzacja/redukcja zadłużenia (czemu oczywiście towarzyszyć będą turbulencje). Z punktu widzenia wszystkich lepiej by było, by stało się to wcześniej, wówczas bowiem jest szansa że przyjmie to formę uporządkowaną i że koszty tego procesu będą mniejsze.

Droga do samo-destrukcji
Patrząc w szerszej perspektywie to gdzie dziś jest globalna gospodarka i banki centralne w swej polityce to pochodna dwóch czynników:

  • zbyt rozbudowanej – w stosunku do strefy realnej – sfery finansowej globalnej gospodarki (o tym fenomenie pisałem swego czasu na łamach bloga: „Fed kontra golem”)
  • rozwiązywania problemów strukturalnych (nadmiernego zadłużenia, niskiej konkurencyjności, spadającej produktywności, złych rozwiązań instytucjonalnych w strefie euro) ekspansją monetarną, która rodzi negatywne długofalowe skutki (więcej na ten temat w „Czy QE może być wyczekiwanym w Europie cudem”, „Amerykańskie rekordy – druga strona medalu”)

W efekcie globalna gospodarka i system finansowy znalazły się dziś niejako na ścieżce samo-destrukcji; w obecnym modelu globalnej gospodarki potrzeba coraz więcej płynności by zapewnić minimum wzrostu gospodarczego. Z kolei im większa płynność, tym silniejsze negatywne efekty dla długofalowego potencjału wzrostu (o tym dlaczego tak jest pisałem w „Są granice których przekraczać nie warto”).

Gdzie jest kres tego samo-napędzającego się mechanizmu? Kres stanowić będzie zmiana obecnego systemu. Pytanie dotyczy tego kiedy to się stanie i w jakiej formie; czy dojdzie do niej poprzez świadomie podjęte działania, czy też na skutek załamania obecnego systemu. Istotą tej zmiany musi być przywrócenie właściwej hierarchii – postawienie sfery realnej przed sferą finansową, która ze swej pierwotnej natury ma charakter służby. Ta zmiana może wymagać bardzo radykalnych działań w rodzaju tych sprowadzających się do ograniczenia swobody przepływów kapitałowych, zakazu niektórych transakcji itd.

Równolegle do „wyczekiwania” na tę systemową zmianę rosnąć będzie rola czynników o charakterze społeczno-politycznym. Problemy gospodarcze i zawirowania na rynkach finansowych będą w coraz większej liczbie krajów prowadzić do niekonwencjonalnych wyborów politycznych (populistów, quazi-dyktatorów itp.).

Odłożenie systemowej zmiany globalnych rynków finansowych na dłużej mogę sobie wyobrazić jedynie w sytuacji nowej rewolucji technologicznej/przemysłowej. Rewolucja taka mogłaby prowadzić do przyspieszenia globalnego wzrostu poprzez wzrost produktywności, zmniejszając tym samym uzależnienie tempa ekspansji od płynności/długu i pozwalając na naturalne „wyrwanie się” z obecnego zaklętego kręgu.
 

Komentarze (0)
Chiny, Fed, ropa i co to oznacza... Chiny, Fed, ropa i co to oznacza...


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak