Jednym z zagadnień ekonomicznych, którego popularność w ostatnich czasach rośnie jest kwestia powiązań pomiędzy strukturą gospodarki (znaczeniem poszczególnych sektorów), a tempem wzrostu gospodarczego. To zainteresowanie jest pochodną jednego z głównych problemów ekonomicznych świata - niskiego tempa wzrostu produktywności, przekładającego się na niskie tempo wzrostu PKB. Jeden z głównych kierunków poszukiwania przyczyn tego fenomenu odnosi się właśnie do badań wpływu struktury gospodarki na tempo wzrostu wydajności. To obecne zainteresowanie nie jest zupełnie nowe. Temat w przeszłości już się pojawiał, a na przestrzeni minionych dziesięcioleci powstało kilka teorii starających się po pierwsze wyjaśnić możliwą przyczynowość pomiędzy strukturą gospodarki a tempem wzrostu, a po drugie ustalić jej kierunek – czy to struktura determinuje tempo wzrostu, czy też rozwój gospodarki prowadzi do zmian w strukturze. Szczegółowy opis teoretycznych dywagacji dotyczących wspominanych zagadnień można m.in. znaleźć w “Speed of change and growth of manufacturing” autorstwa K.Aigingera . Ja skoncentruje się po krótce jedynie na kilku aspektach, które są moim zdaniem ciekawe w kontekście tego co dotyczy naszego kraju.
Odwołanie do zagadnień teoretycznych warto zacząć od przywołania kilku hipotez odnoszących się do powiązań pomiędzy strukturą gospodarki, a wzrostem:
- pierwszą – chyba najbardziej popularną – jest tzw. hipoteza 3 sektorów, która mówi, że wraz ze wzrostem dochodów rośnie najpierw rola tzw. drugiego sektora (obejmującego przemysł, budownictwo i usługi użyteczności publicznej), a następnie trzeciego (w jego skład wchodzą generalnie różnego rodzaju usługi). W ostatnich dziesięcioleciach dodano jeszcze czwarty sektor obejmujący technologie telekomunikacyjno-informatyczne,
- druga mówi o tym, że elastyczność dochodowa prowadzi do zmiany struktury gospodarki - rosnący dochód per capita prowadzi do zmian w popycie (relatywnego wzrostu znaczenia „w koszyku” jednych dóbr kosztem innych), a tym samym do zmian tempa rozwoju poszczególnych sektorów i w konsekwencji do zmian struktury gospodarki,
- trzecia wiąże zmiany struktury gospodarki z tempem wzrostu poprzez poziom jej otwartości (w szczególności np. z przynależnością do ugrupowań integracyjnych). Otóż skala włączenia gospodarki w regionalny lub globalny handel determinuje skalę specjalizacji danej gospodarki, a tym samym z jednej strony wywiera wpływ na strukturę gospodarki (specjalizacja umożliwia koncentrowanie produkcji w tych obszarach, gdzie kraj posiada przewagi komparatywne i import towarów, gdzie takowych przewag nie posiada), z drugiej zaś na tempo wzrostu (specjalizacja prowadzi do bardziej efektywnego wykorzystania zasobów, tym samym szybszego tempa rozwoju),
- czwarta grupa hipotez odwołuje się do czynników podażowych, które mogą mieć wpływ na strukturę branżową gospodarki. Według tych teorii zmiany w dostępności (wzajemnych relacjach) czynników produkcji czy też w dostępności surowców mogą wymuszać niejako zmiany strukturalne, co przekłada się na tempo wzrostu. Innym czynnikiem, który ma podobne oddziaływanie jest postęp technologiczny i szeroko rozumiana innowacyjność. Pojawianie się nowych produktów i usług może prowadzić do zmian struktury gospodarki nawet przy tym samym poziomie dochodów.
W kontekście tych teoretycznych rozważań na chwilę obecną istotne dla Polski wydają się szczególnie dwie kwestie: kwestia zmian struktury podaży czynników produkcji oraz kwestia specjalizacji w ramach regionalnej/globalnej integracji.
O znaczeniu zmian struktury podaży czynników produkcji (w kontekście demografii) pisałem już kilkukrotnie (m.in. w „Przemysł czy usługi? Jedno i drugie!”). Zatrzymam się więc chwilę nad kwestią specjalizacji. Otóż jak wspomniałem powyżej przyjmuje się, że zmiany struktury gospodarki związane z procesem specjalizacji przyczyniają się do poprawy efektywności i tym samym pozwalają rosnąć szybciej. To generalne podejście nie bierze jednak pod uwagę szczególnych przypadków, gdy:
- korzystne efekty związane z wielkością skali (które to efekty generuje specjalizacja) kompensowane są przez negatywne efekty związane z mniejszą dywersyfikacją gospodarki (efekt uboczny specjalizacji). Taka sytuacja może występować wówczas, gdy dany kraj specjalizuje się w wąskiej palecie silnie cyklicznych dóbr. Jest to sytuacja szczególnie groźna w warunkach jednolitego obszaru walutowego, kiedy to wystąpienie asymetrycznego szoku (odnoszącego się jedynie do określonych branż) nie może być kompensowane autonomiczną polityką kursową i monetarną,
- korzystne efekty związane z wielkością skali kompensowane są negatywnymi efektami związanymi ze specjalizacją w mało atrakcyjnych sektorach (o niskich wzrostach produktywności lub schyłkowych). Ten efekt mogliśmy obserwować na przykładzie krajów południa strefy euro, którym przypadła specjalizacja w zakresie mało-zaawansowanych działalności przemysłowych i usług konsumenckich (związanych np. z turystyką). W takiej sytuacji dobre miejsca pracy są w efekcie specjalizacji zastępowane miejscami pracy o niskiej jakości (niska wydajność i niskie płace), co z czasem przekłada się na malejące tempo wzrostu produktywności i wzrostu gospodarczego ogółem. Innym efektem, który często w takiej sytuacji występuje jest narastający deficyt rachunku obrotów bieżących, co z czasem prowadzi do problemów związanych z nadmiernym zadłużeniem zagranicznym.
Oczywiście z najgorszą sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy występują wszystkie niekorzystne efekty, tzn. w warunkach braku autonomii kursowej i monetarnej występuje specjalizacja w sektorach o niskiej jakości, które na dodatek mają silnie cykliczny charakter.
Spinając obydwa wątki – zmian w podaży czynników produkcji i specjalizacji – warto zauważyć, że zmieniająca się w Polsce struktura czynników produkcji będzie wywierać wpływ na obszary naszej globalnej/regionalnej specjalizacji. Jest to bardzo wrażliwy moment dla gospodarki. Jak pokazuje przykład krajów południa Europy nie ma gwarancji, że te nowe obszary specjalizacji będą obejmować sektory bardziej zaawansowane w stosunku do tego co jest obecnie. Taka sytuacja stwarza moim zdaniem pole do interwencji w zakresie polityki gospodarczej. Zresztą potwierdzają to badania empiryczne. Wg. przywołanego już wcześniej „Speed of change and growth of manufacturing” kraje, które aktywnie stymulowały proces przekształceń strukturalnych były w stanie osiągnąć lepsze efekty w kontekście wzrostu niż kraje, które pozostawiły ten proces przypadkowi. Jak taka aktywna polityka, zapewniająca wzrost zaawansowania gospodarki w efekcie zmian struktury powinna wyglądać? Powinna koncentrować się na kilku filarach:
- wsparciu procesów innowacyjności (zarówno na etapie ich powstawania, ale przede wszystkim w fazie komercjalizacji) oraz procesu szerokiego eksperymentowania w gospodarce (poszukiwania nowych obszarów specjalizacji),
- zapewnieniu podaży pracy (w kontekście kwalifikacji i kompetencji) umożliwiającej migrację w kierunku bardziej zaawansowanych sektorów,
- usuwaniu tzw. „wąskich gardeł” utrudniających naturalną migrację zasobów (pracy, kapitału) do pożądanych (bardziej zaawansowanych) obszarów specjalizacji,
- wsparciu (poprzez programy osłonowe) procesu wychodzenia z mało atrakcyjnych obszarów specjalizacji (np. sektory schyłkowe),
- zapewnieniu niezbędnej infrastruktury (transportowej, telekomunikacyjnej, energetycznej, finansowej itd.).
Podsumowując, wydaje się, że proces kształtowania się zmian strukturalnych w gospodarce nie może – zwłaszcza w szczególnie newralgicznych okresach zmian czynników podażowych – pozostać pozostawiony samemu sobie. Rolą polityki państwa jest wspieranie procesu wyłaniania się nowych obszarów specjalizacji oraz zapewnienie tego by: i) był to „marsz w górę” drabiny złożoności procesów gospodarczych (co przekłada się na wyższy poziom produktywności i wyższy poziom dochodów) oraz, ii) utrzymana została odpowiednia skala sektora dóbr i usług handlowalnych (tak by pozwalała na samofinansowanie niezbędnego importu).