Choć w przekonaniu wielu osób strefa euro zaczyna wychodzić na prostą, osobiście odnoszę wrażenie, że strefa (jak i cała Unia Europejska) przegrywa właśnie swoją wielką szansę. Europa nie zdaje egzaminu z trwającego obecnie kryzysu. Kryzysu, który w moim przekonaniu stanowi nie tylko test trwałości konstrukcji jednolitej waluty, ale przede wszystkim jest testem wspólnej europejskiej świadomości. Kryzys daje wyraźną odpowiedź na dwa istotne pytania: czy można mówić o jednej, europejskiej gospodarce, której ukoronowaniem miała być wspólna waluta oraz czy można mówić o jednym, europejskim społeczeństwie? Aktualna sytuacja w Europie w obu przypadkach skłania do udzielenia odpowiedzi negatywnej. Euro wydaje się być dziś jedynie symbolem, gadżetem, w którym pozostało niewiele z procesów związanych z integracją monetarną. Nie ma także jednego, europejskiego społeczeństwa.
Obecna przebudowa strefy euro nie przebiega według dobrze opracowanego i przygotowanego planu. Zwyciężać wydaje się model wysoce scentralizowany. Powoduje to, że fundamenty nowo budowanej konstrukcji będą słabe. Na dodatek, budowniczowie cały czas improwizują, dokładając co i rusz kolejne (coraz częściej niespójne ze sobą) elementy. Równocześnie, aby zagłuszyć wszelkiego rodzaju wątpliwości, politycy i biurokraci przedstawiają dziś mieszkańcom Europy dwie skrajne wizje: albo wdrożone zostaną proponowane przez nich scentralizowane rozwiązania, albo Europie grozi powrót do nacjonalizmu. Takie podejście nie wróży zbyt dobrze na przyszłość. Rośnie prawdopodobieństwo, że w miejsce strefy euro powstanie „coś”, w czym społeczeństwom trudno będzie się mieszkało i funkcjonowało. W efekcie to właśnie te „proponowane rozwiązania” będą prowadziły do konfrontacji oraz narastania egoistycznych i partykularystycznych zachowań. Wszystko to odbywać się będzie w warunkach postępującej marginalizacji Europy, która koncentrując się na własnych problemach nie jest w stanie wykorzystać pojawiających się globalnie szans i efektywnie przeciwdziałać rodzącym się globalnym zagrożeniom.
Z punktu widzenia Polski ważne jest, abyśmy zachowując naszą życzliwość i wsparcie dla procesu europejskiej integracji, nie stali się ślepym fanatykiem Unii. Fanatyk bowiem to ktoś, kto przestaje postrzegać otaczającą go rzeczywistość w sposób racjonalny. Przyjęcie euro powinno pozostać naszym strategicznym celem, jednakże mogłoby ono nastąpić jedynie pod warunkiem ustabilizowania się powstającego „tworu” i dokonania w naszym kraju głębokich reform. W innym wypadku nasza obecność w grupie krajów pierwszej prędkości pod względem pogłębiania integracji może szybko stanąć w sprzeczności z tym, co powinno być nadrzędnym celem dla Polski – przynależnością do grupy krajów pierwszej prędkości pod względem wzrostu gospodarczego.
Powyższy tekst to, wprowadzenie do mojego artykułu opublikowanego w najnowszym numerze kwartalnika „Pomorski Przegląd Gospodarczy” poszukującemu odpowiedzi na pytanie „Co dalej z tą Europą”. Numer dostępny jest na stronie: http://www.ppg.gda.pl/