Zmieniający się świat - cz. 3
 Oceń wpis
   

W cz.1 i cz.2 opisałem pokrótce wybrane z zachodzących globalnie procesów. W tej części chciałbym się pokusić o kilka wniosków, szczególnie z perspektywy Europy. 

Koncentrując się na Europie (w zasadzie na Unii Europejskiej) można odnieść wrażenie, że:

  • z punktu widzenia przeciętnego mieszkańca Unii dzieje się zbyt wiele; w efekcie wiele osób po prostu nie nadąża za zmianami, nie jest w stanie ich zrozumieć, nie jest w stanie wyciągnąć praktycznych (z punktu widzenia własnego życia) wniosków. Co więcej, tak jak już wspominałem wcześniej duża część europejskiego społeczeństwa postrzega się w kategoriach przegranych zachodzących zmian,
  • rządy poszczególnych krajów w różnym stopniu są w stanie „pomóc” swoim obywatelom odnaleźć się w tym zmieniającym się świecie - pozytywne przykłady to niektóre kraje skandynawskie i Niemcy, negatywne to przede wszystkim południe Europy,
  • instytucje Unii Europejskie okazują się w tym dynamicznym świecie totalnie niewydolne. Nie są w stanie zapewnić elastycznego dostosowania się UE jako całość, tym samym nie pomagają (a wręcz często przeszkadzają) poszczególnym krajom członkowskim w ich indywidualnym dostosowaniu (co z kolei przekłada się na jeszcze większe zagubienie obywateli). Rozwiązania instytucjonalne Unii wydają się być dziś jak zbyt małe, wyszargane ubranie, które być może kiedyś spełniało swoją funkcję, ale dziś nijak nie przystaje do rzeczywistości.

W tej sytuacji w przeciętnym Europejczyku rodzi się nostalgia za „starymi dobrymi czasami”, a wraz z tym chęć popierania tych sił politycznych, które – wyczuwając „klimat” społeczny – obiecują powrót do tychże starych dobrych czasów (wyrażając to w hasłach nacjonalistycznych, hasłach odcięcia się od innych, dbania o własny interes, itd.).

Ta nostalgia „za starym” wynika z naiwnej wiary, że swego rodzaju powrót do przeszłości jest możliwy. Tymczasem w rzeczywistości jest to utopia. O ile z jajek można zrobić jajecznicę, to odwrotny proces jest niemożliwy. Każda próba odwrócenia zachodzących globalnie procesów zakończy się niepowodzeniem, nie przyniesie pożądanej poprawy (rozumianej jako swego rodzaju stabilizacja). Wręcz przeciwnie, jak pokazują to doświadczenia z przeszłości (chociażby z lat 30-tych XX wieku) będzie z tego więcej szkody niż pożytku.

Co w takiej sytuacji? Moim zdaniem ogólnego kierunku i impetu zmian nie da się zatrzymać, choć jest jeden wyjątek – to globalna wojna. Skoncentrujmy się jednak na poszukiwaniu optymistycznego scenariusza. Przyjmując tę perspektywę należy uznać, że zachodzące globalnie procesy mają w dużej mierze swoją własną, wewnętrzną dynamikę. W tej sytuacji tak jak odpowiedzią na rewolucję przemysłową nie mógł być odwrót do feudalizmu, tak też dziś nie ma w praktyce powrotu do tego co było 30, 40 czy 50 lat temu. Nie oznacza to jednak, że nic nie można zrobić. Rozumiejąc to co się dzieje można wpasować w zachodzące zmiany nowe, kreatywne rozwiązania stanowiące odpowiedź na społeczno-polityczne wyzwania dzisiejszego świata. Teraz właśnie trzeba szukać takich nowych rozwiązań. W tym kontekście główny problem Unii (i wielu jej krajów członkowskich) polega na tym, że w ostatnich latach uwaga jej instytucji skoncentrowana jest na „bieżącym zarządzaniu kryzysem”, a nie strategicznym średnio- i długookresowym myśleniu. Jeśli Unia ma przetrwać musi wygospodarować czas i zasoby na to by wypracować strategiczną wizję dla UE w zmieniającym się świecie. Do tego potrzebne są:

  • swego rodzaju „zamrożenie” procesów liberalizacji – nie zawieranie nowych umów liberalizacyjnych, tak by „nie podkręcać” jeszcze procesów nad którymi wiele krajów już i tak nie do końca panuje. Równocześnie zamrożenie oznacza również pozostawienie tego co jest, nie wycofywanie się z już podjętych zobowiązań (krok wstecz może być takim samym źródłem zaburzeń, jak zbyt szybkie parcie do przodu),
  • rewizja wszystkich obszarów działania Unii – diagnoza, gdzie UE rzeczywiście tworzy (dodaje) wartość, a gdzie jest jedynie niepotrzebnym, biurokratycznym gorsetem (moim zdaniem jednym z takich obszarów stała się w ostatnich latach polityka makroekonomiczna; zbyt daleko posunięta koordynacja w tym zakresie przy silnie zróżnicowanej sytuacji poszczególnych państw pogłębia problemy ze wzrostem gospodarczym),
  • otwarcie na nowe obszary współpracy, takie gdzie okazja do tworzenia wartości dla krajów członkowskich powstaje w związku ze zmieniającą się sytuacją geo-polityczną (np. polityka obronności),
  • dokonanie na poziomie lokalnym (poszczególnych krajów) diagnozy obszarów dotkniętych w największym stopniu przez globalnie zachodzące procesy oraz w oparciu o tę diagnozę wypracowanie rozwiązań, które pozwoliłyby obywatelom poczuć się pewniej. W tym kontekście warto zauważyć, że wypracowanie tego typu rozwiązań może wymagać (a w zasadzie z pewnością będzie wymagać) poszukiwania narodowych kompromisów. Najlepiej, gdyby dochodziło do nich w ramach społecznego dialogu. W tej części, w zależności od kraju, diagnoza za każdym razem będzie z pewnością inna. Inny też powinien być w efekcie zestaw działań zaradczych. Związane jest to z tym, że choć formalnie systemy społeczno-gospodarcze w Unii są podobne, to w szczegółach bardzo wiele je różni*. W tej sytuacji zdiagnozowane „obszary bólu” będą w różnych krajach różne, a w ślad za tym różne też będą pożądane rozwiązania (w jednym kraju sprawdzić się może koncepcja minimalnego gwarantowanego dochodu, w innym wystarczy wzmocnienie mechanizmów powiązania płac ze wzrostem produktywności itd.).

Mieliśmy do czynienia w przeszłości z sytuacjami, gdy próby reformowania dużych organizmów (Austro-Węgry, ZSRR) prowadziły do ich rozpadu i dla niektórych brukselskich biurokratów to argument za tym by nic nie robić (lub robić niewiele). Moim jednak zdaniem bez pokazania obywatelom Unii, że na statku o nazwie UE jest kapitan, który wie dokąd płynąć i co robić coraz bardziej narastać będzie poczucie chaosu. Stąd już prosta droga do tego by społeczeństwa zaczęły poszukiwać „silnych” narodowych liderów i zaczęły praktykować zasadę „ratuj się kto może”. Już dziś coraz więcej krajów zajmuje miejsce przy burcie statku, a Wielka Brytania  przełożyła już przez nią jedną nogę.

 

 

 

* ciekawe spojrzenie w tym względzie oferuje P.Hall, np. w „Varieties of capitalism in light of the euro crisis”

Komentarze (0)
Zmieniający się świat - cz. 2 Powrót do źródeł
1 | 2 | 3 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak