Co po obecnym boomie?
 Oceń wpis
   

4.7% wzrostu PKB odnotowane w Q3’2017 (po wyeliminowaniu sezonowości nawet 5%) to bardzo dobry, dawno nie widziany wynik w naszej gospodarce. To jak się wydaje szczyt obecnego cyklu koniunktury i w związku z tym chciałbym przy tej okazji powrócić do pytania jakie przewija się od jakiegoś już czasu na stronach mojego bloga: czy to ostatni taki boom? („Ostatni taki boom?”, Ostatni taki boom? – pytanie wciąż aktualne”). Dziś chciałbym spojrzeć na nie z perspektywy poszukiwania odpowiedzi na nieco inaczej postawioną kwestię: co trzeba zrobić, by nie był to ostatni taki boom?

By zmierzyć się z tym pytaniem trzeba odnieść się do źródła wyzwania z jakim musimy się zmierzyć, a jest nim sytuacja demograficzna. Odnosiłem się do niej wielokrotnie (m.in. w „Lepiej nie czekać na łupkowy cud”, „Zmiana jest potrzebna, ale mało realna”, „Stan podgorączkowy?”) więc tym razem jedynie krótkie zdefiniowanie istoty problemu:

  • przeszliśmy z fazy wzrostu liczby osób w wieku produkcyjnym (co wspierało wzrost gospodarczy poprzez coraz większe zaangażowanie pracy) do fazy stopniowego, ale dość szybkiego spadku liczby osób w wieku produkcyjnym,
  • w ostatnich latach w zasadzie zniknęły nadwyżki pracy (widoczne głównie w postaci wysokiej stopy bezrobocia) jakie jeszcze niedawno były charakterystyczne dla naszej gospodarki. Stało się tak z jednej strony za sprawą emigracji, z drugiej za sprawą ożywienia w gospodarce (i wzrostu zatrudnienia). Dziś oficjalne statystyki (te dotyczące tzw. bezrobocia zarejestrowanego) wciąż mówią o ok. 1.1 mln bezrobotnych, ale w praktyce takich, którzy są zdolni i skłonni podjąć pracę jest zdecydowanie mniej (na co wskazują chociażby statystyki rzeczywistej aktywności).

W tej sytuacji coraz bardziej realna staje się sytuacja wystąpienia tzw. bariery podażowej – braku możliwości zaspokojenia rosnącego popytu przez lokalnych dostawców. Coraz więcej badań (w tym chociażby ostatnie badania koniunktury NBP) wskazują na nasilające się zjawisko braku odpowiedzi – w postaci wzrostu produkcji i inwestycji - po stronie firm na rosnący popyt. Jako jeden z kluczowych powodów takiej sytuacji firmy wskazują brak pracowników.

Jeśli przyjąć ten punkt widzenia można by odnieść wrażenie, że nic w tej sytuacji nie można zrobić – „nie ma to nie ma, nie da się”. Tymczasem tak nie jest. Istnieje wiele różnorakich sposobów w jaki gospodarka – w tym sektor przedsiębiorstw – może i powinna zareagować na obecną sytuację. Oto lista (z pewnością nie pełna) możliwych kierunków działań:

1. wzrost poziomu aktywności zawodowej, czyli uruchomienie zasobów, które do tej pory nie były wykorzystywane w ramach puli osób w wieku produkcyjnym - pomimo poprawy w ostatnich latach poziom aktywności zawodowej pozostaje w Polsce niższy niż przeciętna dla UE,

2. zapewnienie dopływu nowych zasobów z zagranicy (napływ netto – nowi imigranci + powroty Polaków, którzy w poszukiwaniu pracy opuścili jakiś czas temu nasz kraj),

3. zmiana struktury wykorzystania czynników produkcji – zastępowanie pracy ludzkiej pracą maszyn oraz usprawnianie procesów np. dzięki informatyzacji (w obu przypadkach można w efekcie produkować więcej przy takim samym lub nawet mniejszym wykorzystaniu zasobów pracy, potrzebne do tego są jednak nakłady kapitałowe),

4. optymalizacja struktury wykorzystania zasobów pracy – przesuwanie zasobów pracy od aktywności/działalności o niskiej produktywności do aktywności o wyższej produktywności. W ramach tego punktu pojawia się kilka możliwości:

  • przesuwanie zasobów od sektorów o niskiej produktywności (np. rolnictwo) do tych o wyższej produktywności,
  • przesuwanie zasobów z części mikro firm do średnich i dużych (gdzie produktywność jest dużo wyższa, pisałem o tym w „MMŚP - motor napędowy gospodarki?”),
  • w ramach danej działalności (firmy) przesuwanie zasobów od tych ogniw łańcucha tworzenia wartości, gdzie powstaje mała wartość do tych, gdzie generowana jest wysoka wartość dodana (np. od montażu – jako podwykonawca - wyrobów z gotowych komponentów do rozwijania własnych produktów, budowania marki itd.).

Oczywiście można stosować mieszankę tych rozwiązań i w praktyce byłoby to najlepsze i najbardziej skuteczne rozwiązanie, które na kolejnych 8-10 lat mogłoby zapewnić stosunkowo szybki rozwój (ok. 3% średniorocznie) i dalsze, stosunkowo szybkie doganianie bogatszych krajów w Europie (tam potencjalne tempo wzrostu szacowane jest na 1-1.5%). Problem polega jednak na tym, że te istniejące rezerwy i możliwe sposoby dostosowania nie muszą wcale być uwalniane/zachodzić samoistnie. W przypadku wielu z nich potrzebna jest zmiana wektorów obecnej polityki gospodarczej, dla przykładu:

  • szybsze przesunięcie zasobów z rolnictwa do innych rodzajów działalności wymagałoby odejścia od hojnego systemu subsydiowania małych gospodarstw rolnych (w tym mi.in. KRUS, dopłaty rolne, 500+), który to system sprawia, że bodźce do zmiany aktywności są ograniczone,
  • uwolnienie zasobów z niskoproduktywnych firm mikro wymagałoby odejścia od masowego subsydiowania tego segmentu, szczególnie na etapie powstawania firm (w efekcie ci, którzy opanują sposób pozyskiwania środków „na nową firmę”, po jej rychłym upadku chętnie założą nową).

Również na poziomie firm potrzeba świeżego spojrzenia na biznes, ale o tym pisałem już w „Spokój na powierzchni oceanu”.

Na koniec trzeba postawić pytanie, co jeśli potrzebne dostosowania w gospodarce się nie pojawią, lub zachodzić będą jedynie w niewielkim zakresie? Wówczas w zależności od sytuacji popytowej możliwe są dwa zasadnicze scenariusze:

  • jeśli popyt (krajowy i zagraniczny) będzie relatywnie słaby, to gospodarka popadnie w okres zrównoważonego (bez napięć), ale niskiego wzrostu,
  • jeśli z jakiś względów popyt przez kolejnych kilka lat pozostanie silny, to przy braku możliwości odpowiedzi strony podażowej (zwiększenia produkcji w potrzebnej skali) nierównowaga popytu i podaży zacznie się z jednej strony przekładać na procesy inflacyjne (rosnące ceny, szczególnie lokalnych usług, tych gdzie trudno o międzynarodową konkurencję) i wzrost deficytu rachunku obrotów bieżących. Oznacza to w praktyce scenariusz stagflacji (stosunkowo niskiego realnego wzrostu i relatywnie wysokiej inflacji) z narastającym w czasie problemem deficytu rachunku obrotów bieżących (który to deficyt oznacza w praktyce proces zadłużania się za granicą).

W obu scenariuszach proces konwergencji w kierunku poziomu dochodu lepiej rozwiniętych gospodarek znacząco spowolni, a osiągniecie ich poziomu dochodu będzie – w oparciu o tradycyjne mechanizmy – w zasadzie niemożliwe. Na dodatek w drugim scenariuszu trzeba się liczyć z poważnym kryzysem.

 

Komentarze (1)
Kto będzie finansował (duże) firmy? Optymizm Komisji
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak