Stan podgorączkowy?
 Oceń wpis
   

Dane napływające z rynku pracy w ostatnich kwartałach coraz wyraźniej wskazują, że rynek ten przesuwa się w kierunku nowej równowagi, charakteryzującej się rosnącą siłą przetargową pracowników względem pracodawców. To w głównej mierze efekt procesów demograficznych – napływ nowej siły roboczej jest ograniczony, a odpływ osób starszych z rynku pracy będzie się nasilał. W ostatnich latach w stosunkowo szybkim tempie (szczególnie na tle tempa wzrostu przeciętnego wynagrodzenia) rosła także płaca minimalna, która ma z reguły zastosowanie w przypadku stosunkowo prostych prac, na obszarach o wciąż relatywnie wysokim bezrobociu. Ta nowa sytuacja w polskiej gospodarce determinuje wiele kluczowych trendów. Wpływa m.in. w istotny sposób na tempo i strukturę wzrostu gospodarczego – jego głównym motorem napędowym stała się w ostatnim czasie konsumpcja gospodarstw domowych (w pierwszym kwartale 2016 jej udział we wzroście wynosił  2/3).

Warto jednak pamiętać, że to co dzieje się z dostępnością zasobów pracy i z wynagrodzeniami będzie determinować sytuację Polski nie tylko w perspektywie kilku najbliższych kwartałów, ale także w perspektywie najbliższych kilku lat. Z tą tylko różnicą, że o ile krótkookresowe oddziaływanie procesów widocznych dziś na rynku pracy jest dość jednoznacznie pozytywne dla wzrostu, tak w średniej i długiej perspektywie tak wcale być nie musi.

W tym kontekście warto przyjrzeć się dwóm skrajnym przypadkom możliwego rozwoju sytuacji w kolejnych latach. Pierwszy, pesymistyczny, zakłada, że na skutek rosnącej presji płacowej międzynarodowa konkurencyjność polskiej gospodarki będzie stopniowo maleć, co w perspektywie kilku lat  zacznie się negatywnie przekładać na tempo rozwoju. Kiedy ten scenariusz może się zmaterializować? Jeśli lokalne firmy nie będą w stanie dostosować się do tych nowych uwarunkowań, nie podejmą działań mających na celu wzrost produktywności, tak aby wyższe płace znalazły uzasadnienie w wyższej wartości dóbr wytwarzanych przez pracowników. Dlaczego może się tak stać? Są dwa główne powody. Po pierwsze liczne badania wskazują, że około połowy małych i średnich polskich firm to firmy słabe, bez wizji i strategii rozwoju. Funkcjonują one w oparciu o modele biznesowe wypracowane w latach 90-tych, które dotąd lepiej lub gorzej, ale jakoś się sprawdzały. Teraz przychodzi kluczowy test dla tych modeli. Jest ryzyko, że transformacja do nowych - bardziej produktywnych – sposobów działalności i/lub bardziej zaawansowanych wyrobów w przypadku wielu firm się nie powiedzie.

Drugi powód związany jest z obecnością w naszym kraju firm z udziałem kapitału zagranicznego. W ich przypadku nie chodzi jednak o kwestię braku kompetencji czy zasobów, aby się dostosować. Chodzi bardziej o to, czy będą miały one bodźce by nadal u nas inwestować. Innymi słowy czy wyższe koszty pracy zostaną skompensowane innymi czynnikami, np. takimi jak bardziej przyjazne (odbiurokratyzowane) otoczenie biznesowe czy też unikalne zasoby wiedzy (np. w postaci specjalistów). Bez tego nie będą oni mieli przesłanek do nowych inwestycji. Te zakłady które już są pewnie pozostaną, ale z punktu widzenia wzrostu gospodarki kluczowa jest zdolność przyciągania nowych.

W tym pesymistycznym scenariuszu ograniczona skala dostosowania w gospodarce do narastającej presji płacowej doprowadzi na przełomie dekady do znacznego spowolnienia tempa naszego wzrostu gospodarczego, w efekcie przestaniemy doganiać bogatsze kraje.

A jaki jest alternatywny, optymistyczny scenariusz? To ten, w którym odpowiedzią na zachodzące na rynku pracy zmiany będą strukturalne dostosowania w naszej gospodarce, w polskich firmach i sektorze publicznym. W przypadku firm przejawem dostosowania powinno być parcie w kierunku wyższej produktywności widoczne w wyższych nakładach inwestycyjnych (w procesach umaszynowienia), nakładach na badania i rozwój, w konsolidacji firm („duży może więcej”), ekspansji zagranicznej (po to by uzyskiwać efekty skali) itd. itp. Tym zmianom musi towarzyszyć poprawa jakości sektora publicznego. Jego niska efektywność wobec przestępstw gospodarczych (chociażby tych polegających na wyłudzaniu VAT) w połączeniu z nad-represyjnością i nadmiernym zbiurokratyzowaniem w stosunku do ogółu biznesu powoduje, że sektor publiczny jest dziś narastającym ciężarem dla gospodarki.  Co więcej w ostatnich miesiącach sektor publiczny stał się też istotnym źródłem niepewności, mając negatywny wpływ na procesy inwestycyjne w firm.

Reasumując, w kontekście zachodzących zmian na rynku pracy kluczowe z punktu widzenia polityki gospodarczej jest to, aby nie odczytać obecnego wzrostu gospodarki, stymulowanego konsumpcyjnym boomem, jako przejawu jej zdrowia. Bardziej jako stanu podgorączkowego, który może przerodzić się w poważne problemy.  Jeśli niewłaściwie zinterpretujemy obecne sygnały z rynku, jeśli nie zapewnimy wzrostu złożoności i produktywności, to dostosowanie i tak nastąpi. Jego forma będzie jednak dla nas bardzo niekorzystna. Aktywność biznesowa wyhamuje, a wraz z nim proces tworzenia nowych miejsc pracy. Wówczas nawet przy malejących zasobach pracy znów wystąpi jej nadpodaż, a rzesza bezrobotnych znowu zacznie rosnąć.  

 

Opublikowane: Parkiet 9.07.2016

Komentarze (0)
Może jednak Brexitu nie będzie Dlaczego tak trudno zejść z...


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak