Czas odgrzać starego kotleta? - cz.2
 Oceń wpis
   

W cz.1 odniosłem się do kwestii związanych z funkcjonowaniem strefy euro. Próbowałem wskazać kierunki zmian, które zachodzą w niej samej oraz tych które zachodzą w polskiej gospodarce. Celem tego zestawienia było sprawdzenie, na ile zachodzące dostosowania uprawdopodabniają relatywnie rychłe (3-5 lata) wprowadzenie w Polsce euro.  Generalny wniosek jest taki, że nie uprawdopodabniają.

W tej części chciałbym skoncentrować się na nowych aspektach, czynnikach które pojawiły się w następstwie wydarzeń jakie miały miejsce w ostatnich dwunastu miesiącach. Oto one:

  • Brexit – wyjście Wlk. Brytanii z Unii Europejskiej (o ile do niego w ogóle dojdzie) doprowadzi do sytuacji, że poza strefą euro pozostawać będą kraje reprezentujące zaledwie 14% potencjału ekonomicznego Unii (mierzonego PKB). W tej sytuacji kraje te będzie łatwo zmarginalizować w procesach decyzyjnych. Trudno tu nawet będzie mówić o Europie dwóch prędkości; będzie strefa euro i grupa małych krajów którym dość łatwo będzie wysłać przekaz w rodzaju „nie podoba się to spadać”,
  • zwycięstwo D.Trumpa – wybór kandydata Republikanów każe postawić bardzo ważne pytanie o przyszłe bezpieczeństwo Europy. Przez ostatnie dziesięciolecia było ono bowiem  oparte o swego rodzaju „free-riding” – przy amerykańskich gwarancjach w ramach NATO wiele europejskich krajów zredukowało wydatki na obronę i swój własny potencjał obronny.  W tej sytuacji, jeśli polityka nowego prezydenta USA będzie prowadzić do ograniczenia roli NATO (szczególnie w kontekście zagrożenia ze strony Rosji), to szybko pojawi się presja zdefiniowania alternatywnego systemu bezpieczeństwa dla starego kontynentu oraz znaczącego zwiększenia wydatków na obronność (średnia dla europejskich członków NATO to ok. 1.5% PKB, a w przypadku USA wydatki wynoszą ponad 3.5% PKB).  Co może w tej sytuacji Polska? Jedna opcja to stawianie na dwustronne relacje z USA. Tyle tylko że „do tańca trzeba dwojga”, a wcale nie ma pewności że nowa ekipa w Białym Domu będzie zainteresowana utworzeniem znaczących baz wojskowych USA w Polsce (tylko one byłyby jedyną realną gwarancją bezpieczeństwa). Druga opcja to zacieśnienie europejskiej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa.  Strefa euro (bycie w niej lub poza nią) nie ma na tę kwestię bezpośredniego wpływu, pośredni jednak ma. Wspólna waluta – jak pokazały ostatnie lata – oznacza dość ścisłą współzależność ekonomiczną. W takiej współzależności łatwiej – przynajmniej potencjalnie - buduje się konsensus także w kwestiach takich jak bezpieczeństwo,
  • Narastający populizm w krajach Unii Europejskiej - to bardzo istotna kwestia o szerokim polu oddziaływania. Na fali populizmu może bowiem w najbliższych latach dojść do przemodelowania strefy euro (część z krajów może z niej „wypaść”). Z pewnością wywołałoby to niezłe zamieszanie – trudno sobie w takich warunkach wyobrazić równoczesne przejmowanie nowych członków. Co więcej, jeśli wśród opuszczających  strefę państw miałaby znaleźć się Francja, to niejako „zmuszone” do wyjścia byłyby kraje o podobnym poziomie zaawansowania gospodarki i sposobie konkurowania (Włochy, Hiszpania a za nią z kolei Portugalia). Strefa euro przekształciłaby się w tej sytuacji w znacznie węższe ugrupowanie obejmujące Niemcy i kilka silnie powiązanych z nimi gospodarczo krajów. W takiej sytuacji decyzja o ewentualnym przyjęciu euro (już po przeminięciu zamieszania związanego z przemodelowaniem strefy) byłaby z jednej strony łatwiejsza, a z drugiej trudniejsza. Łatwiejsza o tyle, że okrojona strefa miałaby fundamentalne podstawy do efektywnego funkcjonowania (skupiałaby podobne strukturalnie gospodarki) i mogłaby się potencjalnie stać dla Polski lepszą „oazą stabilności” niż obecna unia walutowa. Trudniejsza, ponieważ narażałaby nas na większe ryzyko zewnętrznych szoków konkurencyjności (o których wspominałem w cz.1), a to za sprawą powszechniejszego stosowania w Europie narzędzia w postaci kursu walutowego; moglibyśmy znaleźć się w sytuacji odwrotnej do obecnej (dziś słaby złoty wspiera naszą konkurencyjność wobec południa Europy,  gdybyśmy to my a nie oni byli w strefie euro słabość ich waluty przekładałaby się na ich większą konkurencyjność).

Próbując podsumować opisane w cz.1 i cz.2 wątki:

  • Proces reformowania strefy postępuje bardzo wolno, a jej obecny kształt (zwłaszcza przy presji politycznej związanej z narastającym populizmem) nie daje gwarancji przetrwania, np. w przypadku pojawienia się kolejnych zjawisk kryzysowych (a takie prędzej czy później się pojawią). To nie są dobre warunki do tego, by do strefy euro wstępować.
  • Wydaje się, że dopiero ewentualna dekompozycja strefy euro lub stworzenie mechanizmu fiskalnego federalizmu (dla obecnego kształtu strefy) może doprowadzić do powstania tworu, który będzie bliższy spełnienia warunków optymalnego obszaru walutowego i w związku z tym mógłby być bardziej atrakcyjnym punktem zakotwiczenia dla kraju takiego jak Polska. Choć żaden z tych dwóch procesów na razie nie zachodzi, to sytuacja może w najbliższych latach być bardzo dynamiczna i w perspektywie 3-5 lat wystąpienia jednej lub drugiej sytuacji nie można wykluczyć,
  • Członkostwo w prze-definiowanej strefie euro mogłoby być dla Polski elementem szerszej strategii budowania własnego bezpieczeństwa w oparciu o współprace z zachodnioeuropejskimi partnerami. To koncepcja – moim zdaniem – znacznie bardziej optymalna niż koncepcje (mrzonki) w rodzaju tzw. Międzymorza. To opcja zyskiwałby szczególnie na znaczeniu w sytuacji, gdyby Ameryka D.Trumpa dążyła do wycofania się z gwarantowania bezpieczeństwa i status-quo w Europie.  
  • Z powyższych względów temat strefy euro (członkostwa w niej) powinien moim zdaniem funkcjonować dla Polski głównie w charakterze opcji strategicznej na wypadek, gdyby – na skutek malejącego zaangażowania (zainteresowania) USA  - w Europie otwarty został proces budowania „nowego ładu” (w kontekście aspiracji Rosji i przychylnego nastawienia do niej  nowych przywódców świata zachodniego, którzy mogą zostać wyłonieni - np. we Francji – w efekcie zachodzących tam procesów politycznych).
  • Ta sytuacja powinna nas skłonić do tego, by w polityce gospodarczej cały czas podejmować działania, tak jakbyśmy mieli do strefy euro w stosunkowo nieodległej przyszłości wstąpić. Tym bardziej, że polityka ta jest w dużej mierze spójna z tym co i tak trzeba w naszym kraju zrobić, jeśli chcemy kontynuować proces konwergencji gospodarczej (doganiania bogatszych krajów). Proces ten – podobnie jak członkostwo w obszarze jednolitej waluty – wymaga bowiem odchodzenia od konkurencji kosztowej (na rzecz konkurencji opartej na unikalności oferowanych produktów i usług), budowania infrastruktury innowacyjności (rozumianej jako zdolność wzmożonej absorpcji pomysłów z zagranicy i rozwijania własnych rozwiązań) i ograniczania długu publicznego.  
  • Na koniec chciałbym wyrazić przekonanie, że ewentualne wejście do strefy euro nie powinno być postrzegane – tak jak to jest coraz częściej sugerowane - jako „rozwiązanie dla naszych własnych problemów” (chociażby niestabilności polityki gospodarczej, rozkładu instytucji państwa prawa itd.). Jak pokazuje to przykład krajów południa Europy strefa euro nie zastępuje rządów w rozwiązywaniu problemów, natomiast paradoksalnie członkostwo w strefie wszystkie zaniechania i popełniane błędy jeszcze silniej obnaża. Wynika to z faktu, że obszar jednolitej waluty jest obszarem podwyższonej transparentności, tak więc wszystkie złe działania przekładają się na sytuację danego kraju w jeszcze większym stopniu niż normalnie. Z drugiej strony nie powinno być tak, że główną przesłanką dla utrzymywania własnej waluty jest to, że minimalizuje ona skalę szkód wynikających z głupoty polityków.

Komentarze (0)
Czas odgrzać starego kotleta? -... Dlaczego D.Trump nie lubi Unii...

Komentarze


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak