Dobrobyt jest dla zuchwałych
 Oceń wpis
   

Minione 25 lat to w kwestiach gospodarczych niewątpliwie czas sukcesu Polski. Sukcesu, którego często na co dzień sobie do końca nie uświadamiamy. Oczywiście zawsze można narzekać, że należało zrobić więcej, że można coś było zrobić lepiej. Jak pokazuje przykład niektórych naszych sąsiadów można też było zrobić znacznie mniej i gorzej. Kluczowe dziś wydaje się to, że przyszłość leży w naszych - obywateli - rękach i to od nas przede wszystkim zależy, gdzie będziemy za kolejne 25 lat.

Te kolejne 25 lat wcale nie musi być łatwiejsze. Wręcz przeciwnie. Abstrahując już nawet od szybko zmieniającego się otoczenia (problemy strefy euro, konflikt na wschodzie, obejmująca kolejne sfery życia globalizacja itd.) będziemy się musieli zmierzyć z wewnętrznymi wyzwaniami, w tym z niekorzystnymi trendami demograficznymi oraz ze stopniowym wygasaniem potencjału obecnego modelu rozwoju. By zapewnić trwałość procesu konwergencji dochodów w kierunku najlepiej rozwiniętych gospodarek potrzebujemy ewolucji naszej gospodarki w kierunku wyższej produktywności. Tylko bowiem wyższa produktywność - do której kluczem jest innowacyjność - zapewnia trwale wyższe płace i standard życia.

„Szklany sufit” coraz bliżej

Produktywność to pochodna struktury gospodarki – tego co i jak jest w niej jest wytwarzane. Im więcej zaawansowanych („wiedzo-intensywnych”) produktów i im bardziej umaszynowiona gospodarka tym produktywność i płace wyższe. Dziś będąc wciąż na etapie imitatorów - wytwarzających to co wymyślili inni - i bazując w większym stopniu na pracy niż na kapitale mamy produktywność i płace mniej więcej na poziomie 50% (po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej) tego co w najlepiej rozwiniętych krajach Europy i w USA. Idąc dalej tą samą ścieżką, poprzez kreatywną - dodającą wartości - imitację i większe zaangażowanie kapitału możemy dojść do poziomu 70-80%. Dalej się nie da, dalej jest już „szklany sufit” lub jak mawiają ekonomiści „pułapka średniego dochodu”. Te pozostałe 20-30% jest zarezerwowane jedynie dla zuchwałych. Dla tych, którzy gotowi są podejmować ryzyko, na dużą skalę rozwijać własne technologie, skutecznie je komercjalizować i globalizować. W ślad za tym idzie posiadanie silnych, powszechnie rozpoznawalnych marek. Jeśli nie chcemy najpierw doświadczyć spowolnienia tempa konwergencji, a w perspektywie kilku lat zatrzymać w doganianiu najlepiej rozwiniętych krajów świata musimy już dziś budować podwaliny nowego modelu gospodarczego, opartego na ryzyku i innowacyjności. W sferze mentalnej procesowi temu musi towarzyszyć zmiana we wzorcach myślenia i zachowań Polaków. Zmiana w kierunku większego poczucia własnej wartości, zdolności do współpracy i obywatelskich postaw.

Szczególna rola przetwórstwa

Innowacyjność to oczywiście zagadnienie złożone i wielowątkowe, jednakże doświadczenia ostatnich lat wydają się potwierdzać szczególną rolę przetwórstwa przemysłowego w budowaniu innowacyjnej gospodarki. Jeśli porównany wskaźnik innowacyjności i udział przetwórstwa w PKB, to okaże się że z reguły tam, gdzie udział przetwórstwa jest wysoki (północ Europy), wysoki jest też poziom innowacyjności gospodarki. Z kolei w krajach gdzie innowacyjność jest niska (południe Europy) udział przetwórstwa w gospodarce sięga dziś niekiedy zaledwie kilku procent. To powiązanie innowacyjności gospodarki i silnego przetwórstwa oczywiście nie jest przypadkowe. Jak wskazują dane Komisji Europejskiej 60% nakładów na badania i rozwój w Unii przypada bowiem na sektor przetwórczy. W tej sytuacji jeśli odgrywa on w gospodarce marginalną rolę, to siłą rzeczy bardzo trudno o innowacyjność. Tym bardziej, że zaawansowane i inwestujące w badania i rozwój firmy przetwórstwa przemysłowego wywierają również pośredni wpływ na innowacyjność – zgłaszają zapotrzebowanie na zaawansowane i innowacyjne usługi, tym samym wymuszając niejako modernizację pozostałych sektorów.

Posiadanie silnego sektora przetwórczego jest warunkiem ważnym, ale nie wystarczającym dla zapewnienia innowacyjności. Dobitnie obrazują to kraje Europy Środkowowschodniej. Udział przetwórstwa jest w nich relatywnie wysoki, a równocześnie okupują one ostatnie miejsca w unijnym rankingu innowacyjności. Ta pozorna niespójność da się łatwo wyjaśnić. Przetwórstwo w naszym regionie ma charakter odtwórczy – wytwarzany w dużej mierze to, co koncepcyjnie powstaje gdzie indziej. Taka sytuacja jest pochodną tego, że np. w Polsce ok. 50% przetwórstwa jest w rękach inwestorów zagranicznych, obecnych u nas głównie ze względu na niższe koszty wytwarzania, tworzących innowacyjność w swoich krajach. Nawet jednak w przypadku lokalnych, polskich firm większość z nich zadowala się rolą tanich, często bezimiennych podwykonawców dla zagranicznych koncernów.

Potrzebna mentalność kreatora…

Tak długo, jak obecność działających w Polsce firm w ramach globalnych łańcuchów tworzenia wartości koncentruje się na wytwarzaniu/montażu tego co wymyślił ktoś inny, nie zapewnia to naszemu krajowi znacznego postępu cywilizacyjnego. Nie zapewnia także trwałych podwalin dla wzrostu płac. Dziś bowiem duża część wartości powstaje w procesach przed- lub poprodukcyjnych. Na te pierwsze składa się wartość związana z fazami koncepcyjnymi i badawczymi. Na te drugie usługi około- i po-sprzedażowe. Co więcej zajmowane przez polskie firmy środkowe ogniwa łańcucha są w globalnej gospodarce przenoszone tam, gdzie w danym momencie koszty pracy są relatywnie najniższe. Może się więc okazać, że przy zmianie relacji kosztowych produkcja z Polski zostanie przeniesiona gdzie indziej. Wraz z nią znikną też miejsca pracy.
W tej sytuacji kluczowe wydaje się budowanie w naszej gospodarce kompetencji charakterystycznych dla kreatorów. W jaki sposób? Począwszy od przejmowania zagranicznych firm (np. dzisiejszych odbiorców swoich wyrobów) i uzyskiwanie w ten sposób różnego rodzaju aktywów takich jak marki czy patenty, a także bezpośredniego dostępu do klientów. Poprzez rozbudowę wewnętrznych kompetencji w zakresie kreowania innowacji (tworzenie zespołów badawczo-rozwojowych). Wreszcie poprzez zmiany - w oparciu o posiadane kompetencje - profilu działalności i zajmowanie w tych nowych obszarach bardziej atrakcyjnych ogniw łańcucha tworzenia wartości.

...i współpraca

Warto też – bazując na doświadczeniach innych krajów – wykorzystywać efekty synergii wynikające z łączenia różnego rodzaju działalności. Doświadczenia koreańskich czeboli, japońskich keiretsu, GE i wielu wielu innych wskazują, że mające różną postać i różny charakter formalno-prawny konglomeraty przemysłowe mogą stać się kluczowym nośnikiem innowacyjności. Dlaczego? Po pierwsze innowacyjność w wielu przypadkach powstaje na styku różnych branż, różnych obszarów działalności, w efekcie łączenia pomysłów z różnych dziedzin nauki i różnych potrzeb klientów. W tym kontekście grupy przemysłowe dysponują komplementarnymi zasobami i wiedzą, które umiejętnie powiązane prowadzą do powstawania nowych produktów. Po drugie dywersyfikacja działalności w ramach grupy pozwala na ponoszenie większego ryzyka, tak nierozerwalnie związanego z innowacjami. Po trzecia grupa dysponuje większymi zasobami, może więc się „porywać” na projekty wymagające większych nakładów. Po czwarte grupie łatwiej jest przełamać inną istotną barierę, barierę marketingową. W przypadku konglomeratu można zoptymalizować wydatki marketingowe koncentrując się na budowaniu jednej marki. Wreszcie po piąte konglomerat ze swej natury oparty jest na współpracy, wymusza więc ze swej natury to czego u nas brakuje.

Mamy potencjał, czy go wykorzystamy?

Porównania międzynarodowe pokazują, że w nasz kraj posiada przewagi komparatywne w wytwarzaniu szerokiej palety wyrobów. To solidny fundament do tego, by w oparciu o te rozległe kompetencje budować wartość w działalności przed- i posprzedażowej oraz by tworzyć nowe, innowacyjne produkty. To drugie jest szczególnie ważne w warunkach globalnej nadprodukcji tradycyjnych wyrobów. Istotą innowacji jest bowiem to, że tworzy ona nowe nie istniejące wcześniej rynki, w ślad za czym tworzona jest nowa siła nabywcza. By tak się stało potrzebujemy silnego, lokalnie zakorzenionego przemysłu, który jest w stanie „zagarniać” znacznie więcej niż dziś z globalnych łańcuchów wartości. Takiego, który jest nastawiony na ekspansję zagraniczną, a tym samym zdolny osiągnąć efekty skali. Potrzebujemy nowej fali modernizacji (inwestycji) w firmach, w kierunku wyższej innowacyjności i produktywności. Wraz z tym przyjdą wyższe płace.
Wydaje się, że zuchwałych – w pozytywnym tego słowa znaczeniu - w Polsce nigdy nie brakowało. Czas by ich energię właściwie ukierunkować. Trzeba skutecznie łączyć ich siły, bo siła gospodarki to zdolność łączenia zasobów w wysoce-produktywne przedsięwzięcia. Potrzebujemy innowacyjności w zakresie kreowania rozwiązań instytucjonalnych, takich które zapewnią opisane powyżej efekty i synergie oraz będą pasować tu i teraz. Być może nie muszą to być powiązania kapitałowe. Mogą to być „lżejsze” konstrukcje w rodzaju wspólnych przedsięwzięć, aliansów itp. Ich istotą musi być jednak wykorzystanie posiadanych kompetencji do tworzenia nowej wartości dla klienta. Trzeba łączyć siły jednostek i firm, by kreować siłę i markę Polski.


Opublikowane (po zmianach redakcyjnych): Rzeczpospolita, 26.06.2014
 

Komentarze (0)
25+, od podwykonawcy do kreatora Społeczeństwo plemienne

Komentarze


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak