Od kilku miesięcy zaobserwować można rosnący entuzjazm globalnych rynków finansowych wyrażający się przesuwaniem środków z bezpiecznych aktywów (głównie amerykańskich papierów wartościowych) na rynek akcji i surowców, co skutkuje wzrostem ich cen. Procesowi temu sprzyja fakt, że banki nadal powstrzymują się z finansowaniem realnej sfery gospodarki, a zarabiają głównie na działalności handlowej. Entuzjazm rynków finansowych jest pochodną pojawiających się tu i ówdzie oznak stabilizacji na rynku nieruchomości w USA oraz w globalnym systemie finansowym, które z kolei rodzą oczekiwania na rychłą poprawę także w sferze realnej światowej gospodarki. Warto jednak mieć na uwadze, że nadmierne (spekulacyjne) wzrosty mogą mieć negatywne konsekwencje dla procesu poprawy w sferze realnej. Wzrost apetytu na ryzyko, przejawiający się mniejszym zainteresowaniem obligacjami rządu Stanów Zjednoczonych, powoduje bowiem wzrost rentowności tych obligacji. Jest to o tyle istotne, że w oparciu o te właśnie rentowności ustalane jest oprocentowanie kredytów hipotecznych w USA. Jak obrazują to dane z ostatnich tygodni proces przekładania się wyższych rentowności na cenę kredytu jest już widoczny. Tylko w pierwszym tygodniu czerwca średnie oprocentowanie 30 letnich kredytów o stałej stopie procentowej wzrosło o 40 punktów bazowych.
Jeszcze gwałtowniejsze zmiany są widoczne w przypadku cen surowców, a zwłaszcza ropy. Od tegorocznego dołka cena ropy uległa podwojeniu. W przypadku gospodarki amerykańskiej przełożenie wzrostu cen ropy na ceny paliw jest – ze względu na mały udział podatków – bardzo silne. Wyższe ceny paliw oznaczają z kolei mniejsze możliwości wydatkowania i tak skromnych dochodów na inne cele.
Opublikowane: Rzeczpospolita, 10.06.2009