Podwyżki płac - droga na skróty do dobrobytu?
 Oceń wpis
   

Dane GUS pokazują, że ok. połowa osób zatrudnionych w Polsce zarabia mniej niż 3 tys. złotych miesięcznie i choćby z tego powodu trudno byłoby znaleźć w naszym kraju kogoś, kto nie zgodziłby się ze stwierdzeniem, że poziom płac w Polsce jest niski. Dla niektórych zbyt niski by „opłacało się” pracować - stąd też duża liczba biernych zawodowo i tych którzy emigrują. Pojawiające się jednak coraz powszechniej propozycje, by płace po prostu ustawowo podnieść (w szczególności dotyczy to minimalnego wynagrodzenia) mogą przynieść znacznie więcej szkody niż pożytku. Rozwiązania problemu niskich płac w Polsce trzeba poszukiwać poprzez wzrost wydajności w sektorach wystawionych na konkurencję międzynarodową, a bodźcem do tego powinna się stać dywersyfikacja gospodarki w kierunku nowych działalności o wysokiej produktywności. Zainicjowałoby to proces pozytywnej, oddolnej presji na płace mającej przełożenie także na pozostałe części gospodarki.

Dlaczego płace są takie jakie są?
Na poziomie mikroekonomicznym płace to swego rodzaju kompromis pomiędzy tym, co pracownicy chcieli by zarabiać, a tym co pracodawcy są im w stanie zaoferować. Ten na pozór prosty mechanizm nie tłumaczy jednak np. olbrzymiej różnicy w poziomie płac pomiędzy dwoma sąsiednimi krajami (jak Niemcy i Polska), a także tego dlaczego w rożnych krajach ludzie wykonujący dokładnie tę samą pracę dostają bardzo różne wynagrodzenie. W rzeczywistości bowiem mechanizm stanowienia płac w gospodarce jest dużo bardziej złożony i zależy od wielu różnych czynników. Na poziomie makroekonomicznym (całej gospodarki) możemy jednak przyjąć, że w małej (w skali globalnej) i otwartej (o relatywnie wysokim udziale handlu zagranicznego w PKB) gospodarce - czyli w takiej jaką jest polska gospodarka - punktem wyjścia są płace w sektorach wystawionych na konkurencję międzynarodową (handlowalnych). W tych sektorach płace są silnie związane z poziomem produktywności, co z kolei wynika ze swoistego mechanizmu samoregulacji. Jeśli wzrost płac z jakiś powodów znacząco przewyższa tempo wzrostu produktywności, to następuje utrata międzynarodowej konkurencyjności i związane z nią problemy firm (na poziomie mikro) oraz narastanie deficytu handlowego (na poziomie makro). To z kolei wymusza procesy dostosowawcze - w dół - po stronie płac. W normalnych, stabilnych warunkach, przy względnie zrównoważonym rynku pracy wzrost produktywności powinien przekładać się na wyższe płace. Sytuacja z jaką mamy do czynienia obecnie nie jest jednak standardowa; kryzys w wielu krajach Europy wywołał redukcje płac, więc by utrzymać relatywny poziom konkurencyjności działające w naszym kraju przedsiębiorstwa muszą te zmiany kompensować wzrostem produktywności wyprzedzającym wzrost płac.

Poziom płac w sektorach wystawionych na międzynarodową konkurencję wpływa również na poziom płac w pozostałych sektorach, tzw. niehandlowalnych (głównie są to lokalne usługi). Dlaczego? Otóż poziom płac w sektorach handlowalnych w dużej mierze określa siłę nabywczą na dobra niehandlowalne (jeśli fryzjer zażyczy sobie za swą usługę więcej niż jest w stanie za nią zapłacić pracownik fabryki, to ten ostatni ostrzyże się w domu). Inny mechanizm jaki dział na styku sektorów handlowalnych i niehandlowalnych polega na tym, że jeśli z jakiś powodów (np. presja związków zawodowych) wzrost płac w sektorach usługowych przekracza wzrosty produktywności w tych sektorach, to rodzi to presję na płace w sektorach handlowalnych i w określonych warunkach może prowadzić do zaniku tych sektorów w danym kraju, ze wszystkim tego konsekwencjami (narastający deficyt handlowy i rosnące uzależnienie od kapitału zagranicznego), prowadzącymi do kryzysu, który z kolei wymusza dostosowanie (redukcje płac). Że nie jest to problem czysto teoretyczny przekonały się w ostatnich latach kraje południa strefy euro; wystąpił tam opisany powyżej proces.

Nieoptymalna społecznie równowaga
Jak z perspektywy opisanych powyżej mechanizmów wygląda Polska? Otóż nasz sektor handlowalny (dla uproszczenia możemy przyjąć, że pokrywa się on z przetwórstwem przemysłowym) charakteryzuje niski poziom produktywności. Średnia wartość dodana na pracownika wynosi w przetwórstwie przemysłowym niespełna 21 tysięcy euro, czyli ok. 70% mniej niż we Francji czy Niemczech i blisko ¼ mniej niż na Węgrzech. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać, by płace w przemyśle (a co za tym idzie w całej gospodarce) były wysokie. W sytuacji ogólnego niskiego poziomu płac nawet w tych sektorach, gdzie produktywność jest wysoka (jest ich stosunkowo niewiele, ale są) nie ma niejako potrzeby płacić tyle co w innych krajach, gdyż zawsze znajdą się pracownicy, którzy będą gotowi podjąć płacę za niższą (ale i tak relatywnie atrakcyjną na tle innych) stawkę.

W tym miejscu czas postawić pytanie z czego wynika niska produktywność polskiego sektora handlowalnego? Czy jest to jedynie kwestia naszej mniejszej sprawności i zwinności? Otóż nie. Produktywność to pochodna wielu czynników, ale decydujący wpływ w przypadku Polski wydają się mieć: i) struktura naszego sektora handlowalnego – zdominowany jest on wciąż przez relatywnie proste działalności, o relatywnie niskiej wartości dodanej (jedynie 5% eksportu stanowią dziś wyroby zaawansowane technologicznie, podczas gdy w Czecha jest to 15%, a na Węgrzech 17%) oraz ii) niska skala umaszynowienia działalności.
Jeśli chodzi o strukturę przemysłu, to wyznacza ona niejako granicę możliwego wzrostu produktywności. Weźmy dla przykładu istotny w Polsce sektor przetwórstwa spożywczego. Jak by się nie starać i tworzyć w tym sektorze wartość dodaną (np. wymyślając nowe produkty, nowe marki, bazować na ekologii itd.) to i tak produktywność w tym sektorze pozostanie niska w porównaniu np. do produkcji specjalistycznych wyrobów chemicznych (których w zasadzie nie produkujemy i na masową skalę importujemy).
Jeśli chodzi o kwestię niskiego poziomu umaszynowienia produkcji w Polsce, to ze względu na duże zasoby taniej pracy firmom w wielu przypadkach nie opłaca się inwestować w mechanizację procesów produkcyjnych. Świadczy o tym np. fakt, że wielkość inwestycji w środki trwałe w przeliczeniu na głowę mieszkańca (i po uwzględnieniu różnic w poziomie cen) jest w Polsce najniższa w UE. Polskę charakteryzuje również najniższy poziom zakumulowanych już aktywów (capital stock) w relacji do PKB. Jest tu więc trochę z błędnego koła: produktywność jest niska, bo firmy mało inwestują, a nie inwestują, bo relatywnie praca jest tańsza niż niezbędny do inwestycji kapitał. Co więcej sami staramy się jeszcze podnieść atrakcyjność pracy względem kapitału - stosowany w naszym kraju od wielu lat system wsparcia nowych inwestycji (w ramach dostępnej pomocy publicznej) jest tak skonstruowany, że preferuje zaangażowanie pracy kosztem kapitału. Można powiedzieć, że Polska utknęła w specyficznej, mało atrakcyjnej społecznie równowadze, którą charakteryzują niskie płac i ogólnie niski poziom zaawansowania technologicznego.

Jak sprawić by płace w Polsce były wyższe
W kontekście przedstawionych wyżej faktów może pojawiać się kilka koncepcji/pomysłów na wyższe płace w Polsce. Można np. apelować do pracodawców w tych sektorach, gdzie jest miejsce na podwyżki płac (bez większej szkody dla zyskowności), ale takich branż jest stosunkowo niewiele i są to z reguły te gdzie płace i tak są stosunkowo wysokie. Biorąc pod uwagę niepewne i zmienne otoczeni biznesowe większych szans w tym zakresie można upatrywać nie tyle w podwyżkach płac co w większej partycypacji pracowników w zyskach (zmienna część wynagrodzenia).
Można też podwyżki niejako wymuszać, wprowadzając (lub podnosząc) przepisami prawa minimalne stawki. Abstrahując od tych słusznych przypadków, gdy tego typu działania mają chronić przed wyzyskiwaniem pracowników, generalnie stosowanie tego typu polityki rodzi ryzyko, że wyrządzi się w gospodarce więcej szkody niż pożytku (w skrajnym przypadku może się skończyć jak na południu Europy), zwłaszcza jeśli miałoby być to narzędzie ślepe – nie biorące pod uwagę sytuacji w poszczególnych branżach czy regionach kraju.

Tak naprawdę jedyna droga do trwale wyższych płac wiedzie poprzez zmiany struktury naszej gospodarki (zwłaszcza przemysłu, ale także handlowalnych usług) w kierunku bardziej zaawansowanych i wysoce produktywnych rodzajów działalności. Jak to zrobić to oddzielna i złożona sprawa - w wielkim skrócie trzeba stworzyć odpowiednie bodźce by te nowe, nietradycyjne sektory chciały u nas zaistnieć. Powinna temu towarzyszyć polityka deregulacji rynków (szczególnie w usługach) oraz odbiurokratyzowanie gospodarki. Te ostatnie pozwoliłyby na wchłonięcie „nawisu” niewykorzystanej pracy, którą dziś jako kraj dysponujemy.

Pojawienie się nowych branż o wysokiej produktywności i relatywnie wysokich płacach miałoby przełożenie na płace w pozostałych częściach gospodarki. Zdrowa - bo wynikająca ze wzrostu produktywności w gospodarce - presja na płace wymusiłaby większe inwestycje kapitałowe (w mechanizację niektórych procesów) w tradycyjnych w Polsce sektorach. Rosnąca przeciętna produktywność i siła nabywcza pracowników przemysłu przekładałaby się na stopniowy wzrost płac w skierowanych na lokalny rynek usługach. Wyższy poziom płac przyczyniłby się również do relatywnego wzrostu atrakcyjności pracy wobec bierności zawodowej i pracy w sektorze jawnym wobec pracy w szarej strefie. Wzrosłaby również atrakcyjność pracy w kraju wobec pracy za granicą co mogłoby się przyczynić do powrotu wielu wykształconych osób z emigracji. Nie ma więc co czekać, im szybciej podejmiemy właściwe reformy, tym szybciej zobaczymy ich efekty w postaci wyższych płac.
 

Opublikowane: Rzeczpospolita, 29.11.2013

Komentarze (5)
Nieoptymalna równowaga Czy i kogo powinien wspierać...

Komentarze

2014-01-06 17:47:25 | *.*.*.* | najlepsze lokaty
Re: Podwyżki płac - droga na skróty do dobrobytu? [0]
Płace muszą rosnąć naturalnie, a nie sztucznie skomentuj
2013-12-16 12:57:23 | *.*.*.* | Gry przeglądarkowe
Re: Podwyżki płac - droga na skróty do dobrobytu? [0]
Niestety podwyżki płac to tylko mydlenie oczu obywateli. Co z tego że zarobki będą
rosły jak za tą kwotę kupimy mniej niż na 5 lat wcześniej skomentuj
2013-12-02 07:08:48 | *.*.*.* | bezpozyczka
Re: Podwyżki płac - droga na skróty do dobrobytu? [2]
Tak, patrzmy na dane GUS dalej. Im więcej uwielbiania w publikowane liczby tym
mniejsze faktyczne ich zrozumienie. Błędem jest ciągłe powoływanie się na GUS.
Najbardziej dobija mię podawanie średniej płacy w Polsce. Tylko czasem media dodają
informację, że ta średnia płaca w PL dotyczy firm z co najmniej 9 pracownikami a ot
taki zwykły Polak myśli, że dotyczy ogółu. skomentuj
2013-12-03 22:21:34 | *.*.*.* | Arecki1
statystyki zaniżają zatrudnieni na najniższej krajowej (oszczędności
przedsiębiorców na ZUS), oraz ukrywający sie przed komornikami ;) skomentuj
2013-12-04 06:35:25 | *.*.*.* | bezpozyczka
Najniższe krajowe nie wchodzą w skład parametrów obliczeniowych GUS'u ponieważ
jako wartość skrajna przy wyliczaniu mediany jest pomijana. Wartości najwyższe
i najniższe są nie brane pod uwagę. Średnie podawane przez GUS to właściwie
środki a nie średnie. Takie małe oszustwo dla tłumu. skomentuj


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak