"Przeżuci i wypluci" zabrali głos
 Oceń wpis
   

Z perspektywy minionego tygodnia to, o czym pisałem w moich ostatnich tekstach („Dwie Polski”, „Przeżuci i wypluci”) dobrze wpisuje się w wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich. Silnie bowiem wybrzmiał w tych wyborach głos tej części Polski, która nie jest dziś beneficjentem przemian jakie zaszły w naszym kraju w ostatnich 25 latach, do których nie przemawia to że w świecie uznawani jesteśmy za synonim sukcesu, bo oni sami tego sukcesu nie odnieśli (a jeśli już to niestety nie w Polsce, ale na emigracji), bo ich życie to nieustająca walka o godne życie, a nierzadko przetrwanie.

Niejako w odpowiedzi na ten głos zaczęła się swego rodzaju licytacja obietnic. Obietnic w większości bez pokrycia (prerogatywy prezydenta są w Polsce bardzo ograniczone, kandydaci zachowują się więc jak Sienkiewiczowski pan Zagłoba ofiarujący szwedzkiemu królowi Niderlandy), a niekiedy stanowiących realne zagrożenie dla Polski (do takich postulatów zaliczam – w kontekście bezlitosnych dla Polski prognoz demograficznych - skrócenie wieku emerytalnego). Gdy już raz wejdzie się bowiem w rolę „wszechmogącego” zadeklarować można w zasadzie wszystko.

Równocześnie warto zauważyć, że to co obiecują dziś politycy w ramach kampanii nie jest prawdziwą odpowiedzią na potrzeby Polaków negujących obecny establishment polityczny. Te obietnice to bowiem typowe leczenie objawów, a nie przyczyn ich sytuacji. Nie są właściwą odpowiedzią zarówno osławione JOWy. Nie jest obniżanie wieku emerytalnego. Nie jest podnoszenie płacy minimalnej, czy nawet program praca dla młodych. Propozycje te to nie recepty na to jak sprawić, aby Polska była krajem na tyle zamożnym, by dobrobyt zapewniony był zdecydowanej większości jej obywateli, ale postulaty w zakresie redystrybucji tego co jest (i tego co będzie w najbliższych latach). Jest to więc swego rodzaju przeciąganie liny - zabierzmy jednym i dajmy innym (np. młodym w ramach programu praca dla młodych), zabierzmy bankom dajmy kopalniom, zabierzmy tym którzy pracują (w postaci wyższego opodatkowania) i dajmy tym, którzy pójdą wcześniej na emeryturę.

W ten sposób nie osiąga się ekonomicznego sukcesu i paradoksalnie nie rozwiązuje się żadnego problemu. Jednych niezadowolonych zastępuje się tylko innymi. Sukces można osiągnąć jedynie, jeśli polityka gospodarcza koncentruje się na stworzeniu mechanizmów zapewniających stały rozwój gospodarki. I to jest to, wokół czego powinna koncentrować się debata. Dziś bowiem największym problemem nie jest kwestia podziału istniejącego „tortu” (porównania międzynarodowe wskazują, że nierówności dochodowe nie odbiegają od tych w innych krajach Europy), ale wciąż tym podstawowym problemem jest to, że pomimo osiągnięć ostatnich 25 lat jest to tort nadal skromny, a wzrost gospodarczy znacząco spowolnił (nikt już dziś nawet nie wspomina o wzroście na poziomie 5%). Dzieje się tak za sprawą wygasania prostych rezerw wzrostu (przenoszenie pracujących z rolnictwa do innych sektorów, konkurencja kosztowa, imitacja technologii itp) i braku postępu w zakresie budowania nowoczesnej gospodarki, gospodarki opartej na wiedzy i innowacyjności (więcej na ten temat w tekstach „O lepszą jakość systemu społeczno-gospodarczego”, „Co przeszkadza polskim przedsiębiorcom” oraz „25+, od podwykonawcy do kreatora”).

Teoretycznie można by mieć nadzieję na to, że swego rodzaju „żółta kartka” przyznana obecnemu establishmentowi politycznemu będzie mieć pozytywny wpływ na zachodzące w Polsce procesy. Zdarzało się bowiem w historii, że polityczny establishment, któremu nie chce się - a czasami „nie opłaca” - podejmować ryzyka zmian, w obliczu zagrożenia swojego statusu i swojej pozycji stawał się nagle skłonny do działania. Niestety, ostatni dni nie napawają w tym względzie optymizmem. W naszej sytuacji można się raczej spodziewać, że przyznana przez wyborców „żółta kartka” zostanie potraktowana jako przyczynek do dalszych populistycznych obietnic, hojnego rozdawania „wyborczej kiełbasy”, a nie koncentrowania się na kluczowych problemach. Czas rozdawnictwa dopiero się zaczyna - kluczowe wybory odbędą się na jesieni. Dla polskiej gospodarki nic dobrego (szczególnie na dłuższą metę) z tego nie będzie.
 

Komentarze (0)
„Przeżuci i wypluci” Pomarzyć zawsze można

Komentarze


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak