Niniejszy tekst można zaliczyć do swego rodzaju mini-cyklu, który powstał samorzutnie. Obejmuje on treści, których wspólnym mianownikiem jest słowo „dlaczego?”. Był tekst „Dlaczego myślę tak, jak myślę? Dlaczego robię to, co robię?” Był także „Dlaczego czasem panikujemy?” oraz jego uzupełnienie „Dlaczego (znów) panikujemy?”
Bezpośrednim przyczynkiem do napisania niniejszego „dlaczego?” był wykład prof. Karoliny Wigury poświęcony roli emocji w procesach społecznych i działaniu liderów, który miałem przyjemność wysłuchać w sobotnie przedpołudnie. Najbardziej uderzyła mnie w nim historia Thomasa Hobbesa, żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku angielskiego filozofa, który twierdził, że całe jego życie naznaczone zostało jedną podstawową emocją, a mianowicie strachem. Wierzył on, że strach związany był z okolicznościami w jakich przyszedł na świat – otóż w jego przekonaniu swoje przedwczesne narodziny zawdzięczał plotkom o ataku wielkiej hiszpańskiej armady. Jego matka, słysząc je, miała przestraszyć się tak bardzo, że urodziła go przed terminem. Tym strachem miało zostać przesiąknięte całe jego pokolenie, co w przypadku samego Hobbesa przełożyło się na sposób postrzegania świata i twórczość.
Ta opowieść wzbudziła we mnie spore emocje. Ma ona dla mnie wymiar osobisty, skrywa także bardzo istotne prawdy społeczne. Jeśli chodzi o moje osobiste doświadczenia, to przytłaczające poczucie lęku było moim nieodłącznym towarzyszem przez zdecydowaną większość mojego życia. Na szczęście teraz już nie jest; jest jednym z uczuć, które mi towarzyszą, ale już nie takim, które przytłacza wszystkie inne. Osiągnięcie tego stanu nie było w moim przypadku procesem łatwym, a jednym z głównych powodów takiej sytuacji był fakt, że przez długi czas kwestia emocji pozostawała dla mnie konceptem głównie ….. rozumowym. Przełom przyszedł etapowo.
Pierwszym krokiem, który miał miejsce kilka lat temu, było zderzenie się kilkoma sytuacjami, których nie dało się wytłumaczyć na drodze racjonalnej. To stworzyło wyłom, w moim rozumowym postrzeganiu świata. Wraz z tym przyszło zainteresowanie innymi wymiarami funkcjonowania, w tym „faza” czytania o emocjach, ich roli, o tym, że nie ma złych emocji, itd. Także o powiązaniu tego co odczuwamy z tym co……… myślimy (opisałem to w „Dlaczego czasem panikujemy”). Wydawało mi się wówczas, że o emocjach wiem już wszystko, z pewnością uwierzył w to mój mózg.
Kilka miesięcy temu nastąpiło jednak bolesne „sprawdzam”. Miało to miejsce w trakcie warsztatów rozwojowych, gdy jeden z prowadzących je trenerów, mając już prawdopodobnie dość mojego nieustannego „wymądrzania się”, poirytowanym głosem stwierdził: „Andrzej, nie interesuje mnie to co myślisz, opisz choć raz to, co czujesz”. Był to nokautujący cios, który odebrał mi mowę; jak to przecież wszystkich, przez całe moje życie interesowało „co myślę”, co sądzę o tym i o tamtym, co stanie się z tym czy tamtym, itd., itp. To na „myśleniu” (także o emocjach) zbudowana była cała moja tożsamość, moja kariera, moje funkcjonowanie w świecie, a tu kogoś niespodziewanie zadaje mi pytanie: „co czujesz?”.
Ten cios skłonił mnie do ponownego zagłębienia się w kwestie odczuwania, emocji, uczuć. Jednym z istotnych aspektów tego procesu był powrót do pytania: „dlaczego odczuwam, to co odczuwam?”. Na tym etapie bardzo ważnym dla mnie odkryciem – którego źródłem okazała się książka R.Wereżyńskiego „Powrót do czucia” – było to, że zupełnie czymś innym jest „myśleć emocje” („myśleć strach”, „myśleć smutek”, itd.), a czym innym w praktyce je odczuwać, czyli odnajdywać w ciele, a nie w „mózgu”.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo są to według mnie niesamowicie ważne zagadnienia. Pozostając jedynie na poziomie rozumu nie jesteśmy w stanie w pełni „ogarniać życia”. Gubimy bardzo istotne aspekty naszego funkcjonowania. To emocje – a nie argumenty rozumu – często decydują o tym czy potrafimy się dogadać z innymi ludźmi czy nie. Dlatego też dziś, gdy z kimś się spotykam staram się na to spotkanie iść ze świadomością towarzyszących mi odczuć i emocji, szczególnie tych trudnych. Z doświadczenia już wiem, że jeśli wewnętrznie brak mi pozytywnego nastawienia (bo gotują się we mnie ciężkie emocje wywołane codziennymi sytuacjami życiowymi), to będzie mi trudno być konstruktywnym w rozmowie, w spotkaniu z kimś drugim. Trudno mi będzie szukać kompromisów, z większym prawdopodobieństwem będę chciał postawić na swoim.
Idąc jeszcze dalej – to już znacznie wyższa szkoła jazdy, nad którą dopiero zaczynam pracować – można być w stanie wyczuwać emocje drugiej strony, a nawet całej grupy ludzi. Oczywiście nie po to, by w ten czy w inny sposób uzyskiwać nad nią/nimi przewagę, ale by móc lepiej się „dostroić” – moje doświadczenie wskazuje, że gdy na początku spotkania udaje się zniwelować emocjonalną przepaść, wszystko staje się dużo prostsze.
Jeśli chodzi o wymiar społeczny historii T.Hobbesa, to emocje, w szczególności lęk, są nieodłącznym towarzyszem człowieka na Ziemi. To ile go w nas jest oraz to w jaki sposób – jako społeczność – staramy się go okiełznać ma olbrzymie znaczenie dla tego jak funkcjonujemy. Jest on także istotny z punktu widzenia zmian jakich potrzebuje dziś świat. Dobrze oddaje to cytat z przemówienia inauguracyjnego prezydenta F. D. Roosevelta z 1933 roku, który w obliczu wciąż szalejącego wówczas kryzysu powiedział: „Jedyną rzeczą, której musimy się bać, jest sam strach. Bezimienny, bezzasadny, niczym nieusprawiedliwiony terror, paraliżujący działania, które należy podjąć”.
Na koniec – zamiast puenty – chciałbym wrócić do wspomnianego na wstępie wykładu i T.Hobbesa. Według niego strach powstaje wówczas, gdy od czegoś uciekamy, wykazujemy awersję, rozdzielenie. Na drugim krańcu zdefiniowanej przez niego skali dążeń znajduje się miłość i towarzyszące jej połączenie. W tej sytuacji, dla Hobessa drogą ludzkości do ocalenia jest świadomy wybór emocji, tych związanych z życiem w pokoju, tych które pozwalają żyć wzajemnie się nie krzywdząc. Patrząc na otaczający nas świat może to zabrzmieć jak „pobożne życzenie”, ale nie przekonamy się o tym, jeśli nie wykonamy nawet pierwszego kroku w tym kierunku, czyli nie zaczniemy uświadamiać sobie tego co odczuwamy oraz poszukiwać odpowiedzi na pytanie: dlaczego odczuwam to, co odczuwam.
Dodaj komentarz