20-03-2022
5 minut

Dlaczego (znów) panikujemy

Dwa lata temu, tuż po wybuchu pandemii pisałem o mechanizmach, które rządzą naszymi zachowaniami. Mechanizmach, które na pozór bazują na racjonalności – bo stymulowane są przez nasz mózg – gdy im się bliżej przyjrzeć, wcale takimi nie są („Dlaczego czasem panikujemy?”). Dziś chcę nawiązać do tego tekstu. Znów bowiem, jak dwa lata temu, świat wokół nas „zwariował”.

Nasz mózg jest skonstruowany w sposób, który sprawia, że dobrze czujemy się w sytuacjach, które znamy, w których wiemy jak się zachować. Dlatego tak wielkim szokiem była dla nas pandemia, która zmusiła nas do zerwania z rutyną; podążania każdego ranka tą samą drogą do pracy, zasiadania przy tym samym biurku, picia kawy z tego samego automatu. Teraz także przeżywamy podobnego rodzaju szok, przy czym w mniejszym stopniu dotyczy on naszych rutynowych działań – choć dla wielu ludzi, np. przyjmujących ukraińskie rodziny także ich – co utartego sposobu myślenia o przyszłości, jako życia w świecie otwartym, w świecie, w którym dominuje pokój.

Gdy się przyjrzeć na czym z punktu widzenia naszego mózgu polega wspomniane na początku tego tekstu „zwariowanie świata”, to okaże się, że głównym problemem dla naszej głowy jest to, że mózg nie ma zapisanych wzorców odnoszących się do sytuacji takiej jak pandemia, czy też to z czym mamy do czynienia teraz (więcej o tym jak działa mózg pisałem w „Komu i po co sprzedadzą Twój mózg?”). Wpada w panikę, nie wie co z tą nową sytuacją zrobić, jakie komendy wydać. Nie ma zapisanych wzorców ponieważ mieliśmy to szczęście, że zdecydowana większość z nas nie miała do tej pory do czynienia ani z pandemią ani z wojną. Ostatnia wielka pandemia z jaką mieliśmy do czynienia w Europie miała miejsce 100 lat temu. Z kolei najbliższe w czasie, podobne do obecnego wydarzenie miało miejsce w Polsce w 1981 roku, gdy wprowadzony został stan wojenny. Czytanie wspomnień innych, słuchanie historii dziadków opisujących „jak to było”, to z punktu widzenia mózgu nie to samo co własne, w miarę świeże, przeżycie danej sytuacji, własne jej doświadczenie.

W sytuacji zagubienia mózg zawsze wraca do swych podstawowych wzorców, do czegoś co można by porównać do pamięci podstawowej komputera, BIOS. W tej pamięci podstawowej mamy zapisane nasze dwa podstawowe wzorce zachowań, ukierunkowane na nasze przetrwanie: uciekaj lub walcz. Stąd nie ma się co dziwić, że tak wiele osób akumuluje nadwyżki żywności i pieniędzy, chomikuje paliwo, planuje przeprowadzkę za granicę lub przy najmniej zakup tam nieruchomości. To ci, dla których dominującą formą reakcji jest jakaś forma ucieczki. Paradoksalnie ich działanie prowadzi do nakręcania spirali strachu – jeśli np. nagle wiele osób zaczyna akumulować gotówkę i/lub przewalutować, to nieuchronnie prowadzi to do opróżnienia bankomatów i deprecjacji złotego. To z kolei wydaje się potwierdzać słuszność zainicjowanych działań i prowadzi do dalszej eskalacji. Tymczasem za brakiem gotówki w bankomatach nie stoi fakt, że pieniędzy może zabraknąć (lokalną walutę można wydrukować w każdej ilości), a prosty fakt, że dostosowanie procedur zasilania bankomatów do nowych uwarunkowań wymaga czasu, mobilizacji większej ilości specjalnych furgonetek, ludzi itd. Z kolei presja nabywców detalicznych na waluty zachęca spekulantów rynkowych do „gry” na dalsze osłabienie złotego, w efekcie nasz pierwotny strach prowadzi do efektów…których się obawiamy. Tak, jesteśmy często sprawcami sytuacji, przed którymi chcemy się zabezpieczyć!

Druga grupa – w przypadku której obecna sytuacja uruchamia mechanizm „walki” – wykazuje się dziś wzmożoną aktywnością, organizuje zbiórki, zasila szeregi wolontariatu, udziela się w mediach społecznościowych itd. To w obecnej sytuacji bardzo dobra i pożyteczna forma reakcji. Trzeba jednak zadbać o to by nie zaczęła ona przybierać agresywnych form, np. atakowania mniejszości z krajów, które prowadzą wojnę „nie po naszej stronie”. Oczywiście w praktyce każdy z nas jest mieszanką obu – ucieczki i walki – postaw, choć w różnych proporcjach.

W cyklu „Największy problem współczesnego świata….” zwracałam uwagę, że poziom niepewności jest tak wysoki, że stanowi to olbrzymie wyzwanie dla wielu ludzi. W jego cz.2 skazywałem też sposoby na to jak niepewność oswajać. Nie będę się powtarzał, przywołam jedynie potrzebę pracy polegającej na odkrywaniu samego siebie, wzroście świadomości. Świadomość pomaga w identyfikowaniu prawdziwych źródeł naszego lęku, dostrzeżeniu, że to co postrzegamy za pośrednictwem naszego mózgu często nie odpowiada rzeczywistości. Co niezmiernie ważne praca nad świadomością otwiera także drogę do odkrycia swojej życiowej misji, sensu życia. To ostatnie jest kluczowe ponieważ uruchamia w nas wewnętrzny radar; w warunkach otaczającego nas szumu i chaosu uzyskujemy naturalną zdolność wybierania tego co jest „nasze”, dokonywania dobrych decyzji, dostrzegania przede wszystkim okazji, a nie zagrożeń. Warto zacząć inwestować w swój osobisty rozwój, bo przed nami jeszcze lata różnego rodzaju zawirowań. Jeśli w tym czasie będziemy polegać głównie na mózgu, to paradoksalnie możemy zupełnie stracić orientację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *