Tym razem chciałbym powrócić do treści, o których pisałem ponad 3 lata temu. Powstały wówczas dwa felietony pod wspólnym tytułem: „Niepewność a zmiany instytucjonalne”. Powrót do tych tekstów nie jest przypadkowy. Ostatnie lata pokazały bowiem jak bardzo aktualne i istotne są poruszane w tych wpisach – a oparte na przemyśleniach D.C. Northa – treści związane z dwoma niezwykle ważnymi zagadnieniami: niepewności i instytucji.
Choć sam 2018 – rok w którym powstały obie części „Niepewność …..” – nie obfitował w jakieś szczególnie pamiętne wydarzenia, to bez wątpienia wyczuwalne było napięcie. Z jednej strony nadal bowiem odczuwalne były skutki globalnego kryzysu finansowego, z drugiej pojawiało się coraz większe przekonanie, że „znów coś dużego się wydarzy”. I rzeczywiście, od 2020 roku „zaczęło się dziać”, wyprowadzając świat, a tym samym nasz kraj na zupełnie nowy poziom niepewności.
Moim zdaniem to dopiero początek różnego rodzaju „niespodzianek”, jakie czekają nas w najbliższych latach. Skąd takie oczekiwanie? Z postrzegania świata jako złożonego systemu składającego się z różnego rodzaju pod-systemów – bio-chemicznego, bio-fizycznego, ekonomicznego, społecznego, politycznego, itd. – których wzajemne interakcje składają się na to co widzimy, na naszą rzeczywistość. W moim przekonaniu skala czegoś co można by określić jako pierwotne zaburzenia w systemie – wywołane najpierw przez globalny kryzys finansowy, a ostatnio przez pandemię – jest na tyle duża, że prowadzi do sytuacji, w której opisane przez N.Taleba czarne łabędzie zaczynają nadlatywać w stadach. Innymi słowy, z dużą częstotliwością zaczynają występować sytuacje określane jako skrajne – o niskim prawdopodobieństwie, a równocześnie olbrzymich konsekwencjach.
Taki świat charakteryzuje się tym, że tradycyjne metody analizowania teraźniejszości i przewidywania przyszłości zupełnie zawodzą. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze zdecydowana większość modeli, które wykorzystujemy w opisywaniu rzeczywistości koncentruje się na jednym, wybranym elemencie coraz bardziej złożonego systemu jakim jest świat, gdy tymczasem obecnie kluczowe stają się interakcje pomiędzy różnymi pod-systemami. Po drugie, wykorzystywane modele prognozują z reguły w oparciu o to co z przeszłości można uznać „za standardowe”, a nie o to co stanowi (silne) odchylenie od standardu. To właśnie dlatego większość zdarzeń, które określamy mianem kryzysów nie została wcześniej przewidziana.
W moim przekonaniu znajdujemy się dziś w okresie przejściowym, w którym całkowicie utraciliśmy zdolność przewidywania przyszłości, nie tylko tej odnoszącej się do sytuacji za 10, 15 czy 20 lat, ale nawet tego co wydarzy się w perspektywie najbliższego roku. Zanim dotrze do nas ta fundamentalna zmiana i zanim zaczniemy tworzyć i wykorzystywać nowe narzędzia analityczno-prognostyczne, które pozwolą rzucić chociażby skromny snop światła na naszą przyszłość, czeka nas przejście przez swego rodzaju „ciemną dolinę”.
Jak sobie z taką sytuacją poradzić? Najlepiej skoncentrować się na adaptacji do szybko zmieniających się warunków (a będą się one zmieniać szybko), a nie próbować za wszelką cenę przewidywać co się stanie. W praktyce taka strategia adaptacji sprowadza się to do trzech punktów:
- identyfikacji „kruchych” elementów poszczególnych pod-systemów, po to be je wzmacniać,
- zachowaniu minimalnej chociażby możliwości działania nawet w skrajnych warunkach,
- wyszukiwania i wykorzystywania nadarzających się szans.
Rozwinięcie powyższych punktów można znaleźć w „Niepewność a zmiany instytucjonalne – cz.2” (oraz w odsyłaczach zawartych w tym tekście), więc nie będę się w tym miejscu powtarzał. Warto natomiast zauważyć, że powyższa strategia ma zastosowanie zarówno do życia prywatnego życia, jak i funkcjonowania całych społeczeństw (narodów).
To właśnie w kontekście narodów kluczową rolę odgrywają rozwiązania instytucjonalne, szczególnie te odpowiedzialne za tzw. governance (rządzenie/zarządzanie). W spokojnych czasach roli instytucji często się nie dostrzega, i nie docenia. Natomiast, gdy świat wokół nas zaczyna się chwiać wówczas zaczynamy się rozglądać za tymi, którzy ten świat powinni – w naszym przekonaniu – stabilizować. Jak pisałem 3 lata temu okiełznywanie niepewności jest jednym z podstawowych powodów, dla których poszczególne narody opierają swoje funkcjonowanie na instytucjach. Najbliższe lata będę dla nich pod tym względem kluczowym testem.
Co w takiej sytuacji z Polską? Trzeba szczerze przyznać, że punkt startu nie jest zbyt dobry; w ten czas rosnących wymagań wobec instytucji wchodzimy w sytuacji coraz silniejszej ich erozji. Świadczą o tym nie tylko twitterowe wpisy czy twarde statystyki (np. skali nadmiarowej umieralności w trakcie pandemii), ale także różnego rodzaju międzynarodowe rankingi i porównania (wykresy poniżej).
Na tę niezbyt korzystną sytuację należy jednakże spojrzeć od innej strony. Coraz więcej wskazuje na to, że im więcej niepewności się pojawi, tym bardziej „stare” instytucje (i stojący za nimi ludzie) nie będą się sprawdzać. Nie ma się co temu zresztą dziwić; ich funkcjonowanie oparte jest na mechanizmach, zasadach i paradygmatach z przeszłości, które w sytuacji jaka nadchodzi nie będą działać, a wręcz pogłębiać chaos. Taka sytuacja będzie stanowić doskonałą okazję by „wypłynęli” nowi liderzy (pisałem o tym w „Przywództwo dla rozwoju – ta wiadomość może być ważna dla CIEBIE!”), a wraz z tym by dokonać głębokiej przebudowy rozwiązań instytucjonalnych. Stworzyć nowe instytucje, które nie tylko zapewnią niezbędną adaptację, ale będą stanowić fundament przyszłego sukcesu, gdy po przejściu „ciemnej doliny” świat w nowym punkcie równowagi na powrót zacznie się stabilizować.
Dodaj komentarz