02-07-2021
9 minut

Jak Polak z Polakiem, czyli dlaczego nie potrafimy się dogadać – cz.1

Wszyscy chyba intuicyjnie czujemy, że narastająca w naszym kraju polaryzacja społeczna nie jest niczym dobrym. Pojawiają się w związku z tym różne teorie, które starają się to zjawisko wyjaśnić. Jedna z nich odwołuje się do różnych doświadczeń związanych z transformacją – podział na tych, którzy postrzegają się wygranymi oraz przegranymi tego procesu. Gdy spojrzy się szerzej, to okazuje się jednak, że polaryzacja dotyczy także wielu innych krajów, które nie mają za sobą doświadczeń transformacyjnych. To każe doszukiwać się bardziej uniwersalnego wyjaśnienia procesu polaryzacji. Taką próbę – moim zdaniem bardzo przekonującą – można znaleźć w książce amerykańskiego psychologa J. Haidta pt. „Prawy umysł – dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?”. Jego analizy bazują głównie na doświadczeniach amerykańskich, ale wydają się mieć uniwersalny charakter, dający się zastosować także do naszych lokalnych uwarunkowań. W tym wpisie skoncentruję się na przedstawieniu koncepcji Haidta, a w cz. 2 postaram się przełożyć jego przemyślenia na naszą lokalną rzeczywistość.

Etyka/moralność nie jedno ma imię
Klucz do zrozumienia podejścia Haidta stanowi rozróżnienie trzech warstw etyki:

  • etyki autonomii – opiera się ona na idei, że ludzie są przede wszystkim autonomicznymi jednostkami mającymi swoje pragnienia i potrzeby i w swym życiu powinni móc swobodnie realizować owe pragnienia i potrzeby, w sposób w jaki uznają za właściwy. To właśnie w oparciu o etykę autonomii powstały takie pojęcia jak: prawa człowieka, wolność i sprawiedliwość. Według niektórych już tylko w oparciu o tę formę etyki ludzie mogą pokojowo koegzystować, nie przeszkadzając sobie wzajemnie.
  • etyki wspólnoty – ta z kolei opiera się na idei, że ludzie są przede wszystkim częściami większych całości (rodziny, zespoły, firmy, narody), które z kolei są czymś więcej niż suma jednostek, które je tworzą. Poszczególne osoby odgrywają w ramach tych całości określone role. Z tym rodzajem etyki związane są pojęcia takie jak: obowiązek, hierarchia, szacunek, reputacja, patriotyzm. Z perspektywy etyki wspólnoty przekonanie, że ludzie powinni kierować się głównie własnym życiem i dążyć do własnych celów jest samolubne i niebezpieczne, gdyż osłabia tkankę społeczną i grozi rozpadem wspólnot.
  • etyki boskości – opiera się ona na idei, że ludzie są doczesnymi ciałami, w których umieszczone są boskie dusze. W związku z tym ludzkie ciało jest niejako świątynią. Z tym rodzajem etyki związane są pojęcia takie jak: grzech i świętość, czystość i skażenie, wzniosłość i upodlenie. Z perspektywy etyki boskości osobista wolność jednostki może być odbierana jako hedonizm i hołdowanie niskim instynktom.

U każdego z nas, w oparciu o wymienione wyżej wymiary etyki kształtuje się indywidualny, wewnętrzny kompas moralny, czyli zestaw przeświadczeń o tym co jest moralne a co nie. Różnice pomiędzy indywidualnymi kompasami są pochodną przywiązywania różnej wagi do 6 kluczowych wartości wyłaniających się ze wspomnianych trzech rodzajów etyki. Tymi wartościami są według Haidta: Troska (której zaprzeczeniem jest krzywda), Wolność (ucisk), Sprawiedliwość (oszustwo), Lojalność (zdrada), Autorytet (bunt) oraz Świętość (upodlenie).

O naszych wyborach decyduje intuicja a nie rozum
Kolejną ważną kwestią na jaką wskazuje Haidt jest to, jak dochodzi do ukształtowania się indywidualnego kompasu moralnego. Otóż jest on pochodną: i) oddziaływania naszych genów, ii) procesów adaptacji i iii) budowania osobistych narracji. Geny wyposażają nas w tzw. cechy dyspozycyjne, które stanowią ogólny wymiar naszej osobowości. To dlatego mózgi jednych wskazują silniejsze negatywne reakcje na zmiany/zagrożenie, a inni na odwrót, dostrzegają przyjemność, kiedy mają kontakt z nowością, zmianą, nowym doświadczeniem. Ten wrodzony zapis jest jednak plastyczny i może się zmienić pod wpływem naszych doświadczeń, szczególnie procesu adaptacji.

Proces adaptacji, kształtuje w nas zestaw cech, które są pochodną naszych reakcji na środowisko w jakim żyjemy i wyzwania jakie napotykamy na swej życiowej drodze (w szczególności w domu, szkole, grupach rówieśniczych). U jedynych te doświadczenia mogą prowadzić do jeszcze silniejszej artykulacji tego co wrodzone, u innych wręcz przeciwnie, mogą te wrodzone predyspozycje zagłuszyć.

Trzeci element mający wpływ na kształtowanie naszej osobowości (w tym moralnego kompasu) stanowią osobiste narracje, które są wyrazem tego jak układamy sobie nasze wewnętrzne zrozumienie świata. To uproszczone i wybiórcze rekonstrukcje przeszłości, często połączone z wyidealizowaną wizją przyszłości (np. życia po śmierci). Choć często daleko im do obiektywnej prawdy, to silnie oddziałują na nasze zachowanie, relacje z innymi i zdrowie psychiczne.

Opisany powyżej proces wykuwania się indywidualnego kompasu moralnego sprawia, że gdy raz zostanie on ukształtowany, to przekonanie nas do alternatywnych narracji staje się niezmiernie trudne. W dużej mierze jest to pochodna podświadomego oddziałania kompasu na nasze wybory – zostaje on niejako w nas wpisany na poziomie intuicji. Rozum w wyborach moralnych ogrywa wtórną rolę, dostarcza uzasadnienia dla decyzji, która została podjęta podświadomie. Innymi słowy wewnętrzne intuicje działają jak swego rodzaju klapki ukierunkowując myślenie, na określone pole argumentacji – takie, które jest spójne z intuicją.

Jak to działa w praktyce?
W praktyce, to co opisałem powyżej najłatwiej zrozumieć odwołując się do dwóch skrajnych kompasów moralnych zidentyfikowanych przez Haidta: skrajnego liberalizmu oraz skrajnego konserwatyzmu (obu rozumianych w kontekście społecznym, a nie gospodarczym). Poniższa tabela zawiera porównanie tych dwóch wariantów. W praktyce oczywiście zestawów kompasów moralnych jest więcej.

Jak widać z powyższego zestawienia postrzeganie moralności (a tym samym świata) w obu przypadkach jest bardzo różne. Co więcej obie strony nie są z reguły do końca świadome swych własnych przekonań oraz tego skąd to zróżnicowanie. Obie żyją w przekonaniu, że reprezentują jedynie słuszny obraz rzeczywistości, że „prawda jest po ich stronie”. Stąd taka zażartość różnego rodzaju debat. Każda ze stron spina się jak może, by przekonać do swoich racji, tymczasem jest to w zasadzie próżny trud. Odwoływanie się do rozumu/racjonalności nie może przynieść pożądanych efektów, bo różnice tkwią na znacznie głębszym poziomie.

Ludzie wprawdzie zmieniają swoje preferencje wyborcze i nie zawsze głosują w ten sam sposób, ale zdaniem Haidta zmiany te rzadko kiedy związane są ze zmianą w nas (naszego moralnego kompasu, co jest bardzo trudne), natomiast w zdecydowanej większości przypadków wynikają z ewoluowania programów partyjnych (dominującego w nich przekazu) czy też pojawianie się nowych partii.
Ze względu na sposób w jaki funkcjonują w nas kompasy moralne dialog i budowanie ponadpartyjnych kompromisów jest trudne, szczególnie jeśli chodzi o zagadnienia które odnoszą się one do kwestii moralnych, a te – jak pokazuje Haidt – są w praktyce pojmowane przez wielu znacznie szerzej niż mogłoby się to wydawać. Kluczem do takich kompromisów jest empatia – umiejętność postawienia się w sytuacji drugiej strony. Haidt zauważa przy tym, że przeszkody stojące na drodze empatii nie są symetryczne. Skrajni liberałowie mają trudniej – są uformowani tak, że nie poruszają się (lub wręcz z gruntu odrzucają) trzy obszary kompasu moralnego, które są ważne dla skrajnych konserwatystów (Lojalność, Autorytet, Świętość). Więcej, mogą im się one jawić jako niemoralne: Lojalność w ich postrzeganiu może prowadzić do wykluczenia niektórych grup, Autorytet to synonim ucisku, a Świętość może w ich odczuciu stanowić usprawiedliwienie dla homofobii. Konserwatystom jest teoretycznie łatwiej być empatycznymi, bo wartości które są ważne dla liberałów mieszczą się także w ich kompasie moralnym, choć nie zawsze są w ten sam sposób interpretowane.

Kto ma rację?
Autor – jak sam przyznaje – rozpoczynał wiele lat temu swoje badania z pozycji skrajnego liberała. Dziś odrzuca obydwa skrajne podejścia. Jego (i nie tylko jego) badania podważają kluczowe założenie skrajnych liberałów o tym, że każdy człowiek chce być dobry, a jedynie okoliczności zmuszają niektórych do niemoralnych działań i wyborów. Wskazują wręcz na coś innego – ludzie z reguły dbają o swoją społeczną reputację, bardziej zależy nam na tym by sprawiać wrażenie dobrych, niż nimi w rzeczywistości być. Badania pokazują, że jeśli mamy pewność, że niemoralny czyn ujdzie nam na sucho (bo nikt się nie dowie), to nierzadko kłamiemy oszukujemy i chodzimy na etyczne skróty, a następnie wykorzystujemy rozumowanie moralne, aby usprawiedliwiać się przed sobą samym oraz chronić swoją reputację przed innymi. Dlatego też, gdyby pozwolić każdemu robić „co chce” szybko pojawiałaby się anomia – stan, gdy w społeczeństwie brak jest kompasu/porządku moralnego – a wraz z tym postępująca w szybkim tempie erozja społecznego kapitału (spadek wzajemnego zaufania), prowadząca do groźnych zaburzeń w funkcjonowaniu społecznym i gospodarczym. W skrajnym przypadku do rozpadu społecznych struktur i podporządkowania obcym państwom.

W odniesieniu do skrajnego konserwatyzmu główne zagrożenie związane jest ze skostnieniem struktur i brakiem postępu, do którego prowadzi nadmierna dyscyplina i zbyt wielkie przywiązanie do tradycji. Także te elementy mogą okazać się niebezpieczne dla egzystencji danego społeczeństwa, szczególnie w sytuacji gdy świat dynamicznie się zmienia. Poza tym skrajny konserwatyzm może stosunkowo łatwo prowadzić do wypaczeń (takich jak faszyzm) będących połączeniem zapędów autorytarnych i nacjonalistycznych.

Optymalnym rozwiązaniem jest więc funkcjonowanie pomiędzy skrajnościami. O tym co to oznacza w praktyce i jak opisane powyżej teorie mają się do Polski już wkrótce w cz. 2.

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *