03-09-2022
6 minut

Jeśli nie (neo)liberalizm, to co?

Poniższy tekst ukazał się pierwotnie w 2016 r. na platformie dyskusja.biz (która już nie istnieje). Przywołuję go ponownie w kontekście zmian opisanych w bieżącym tekście: „Jeśli nie liberalna demokracja, to co?

 

Ostatnimi czasy nasze media i politycy dość szeroko komentowali dokument Międzynarodowego Funduszu Walutowego pod wiele mówiącym tytułem „Neoliberalism: oversold?”. Choć – wbrew temu co mógłby sugerować tytuł – nie stanowi on jednoznacznej krytyki neoliberalizmu, to wskazuje, że wiele „efektów ubocznych” neo-libelarnego podejścia było do tej pory zaniedbywanych. Innymi słowy neo-liberalizm nie jest – zdaniem autorów z MFW – tak doskonały, jak się to niektórym do niedawna mogło jeszcze wydawać.

Pytanie, które się w tym kontekście pojawia jest dość oczywiste: czy jeśli nawet niedoskonały, to czy (neo-)liberalizm ma sensowną alternatywę? Innymi słowy jeśli nie neo-liberalizm to co?

Pierwsza, dość naturalna odpowiedź jaka się nasuwa to etatyzm – przypisujący dominującą rolę państwa w gospodarce. Nie jest to jednak odpowiedź do końca satysfakcjonująca. W rzeczywistości bowiem, w dzisiejszym świecie systemy społeczno-polityczno-gospodarcze mają raczej kształt korporacjonistyczny – stosunki są w nich kształtowane w oparciu o istniejące w danym kraju grupy interesu (np. rolnicy, przemysł, banki, związki zawodowe, politycy itd.) oraz ich wzajemne interakcje. W tym kontekście ciekawą lekturę stanowi esej D.Ornstona „How the Nordic nations stay rich”.

W eseju tym Ornston przedstawia swoją własną interpretację źródeł sukcesu krajów skandynawskich ostatnich lat, szczególnie w kontekście wyzwań jakie niosą ze sobą zmiany technologiczne i globalizacja, wpływające na poziom konkurencyjności. Te wyjaśnienia nawiązują właśnie do różnych form organizacji stosunków społeczno-gospodarczych, w tym różnych wersji korporacjonizmu. W ramach każdej z nich możliwy jest inny sposób odpowiedzi na globalne wzywania:

  1. W przypadku tradycyjnego korporacjonizmu odpowiedzią na wyzwania związane z globalizacją jest usilna ochrona istniejącego układu (rodzajów działalności, interesów dominujących grup). Działania mają charakter defensywny. Polegają na stosowaniu narzędzi, które mają ograniczyć wpływ otoczenia na sytuację wewnętrzną (subsydia, tanie finansowanie) a tym samym opóźniać jak tylko się da zmiany strukturalne. W praktyce wygląda to np. w ten sposób, że banki finansują głównie tradycyjne rodzaje działalności, a z kolei państwo subsydiuje (w formalny lub nieformalny sposób) banki, jeśli te na tym tracą. Równocześnie polityka społeczna koncentruje się na ochronie zatrudnienia, np. poprzez rozbudowę liczby miejsc pracy w sektorze publicznym, po to by zapewnić spokój społeczny.
  2. W przypadku neoliberalizmu reakcją na globalizację jest ograniczenie roli państwa i promowanie mechanizmów rynkowych (deregulacja rynków finansowych, liberalizacja rynku pracy, osłabianie roli związków zawodowych itd.). W tym systemie zakłada, że rynek zapewni „właściwe” dostosowanie w kontekście narastającej presji konkurencyjnej.
  3. W przypadku konkurencyjnego korporacjonizmu dostosowanie (w obliczu narastającej konkurencji) przybiera formę zmian instytucjonalnych, tak aby w nowych uwarunkowaniach mogły one spełniać nowe funkcje. W praktyce polega na tym, że zamiast rynku (jak w neoliberalizmie) siłą sprawczą w zakresie niezbędnego dostosowania staje się państwo, które prowadzi do zawarcia porozumień (pomiędzy grupami interesu) zapewniających utrzymanie międzynarodowej konkurencyjności gospodarki, generalnie w ramach istniejącego status quo (w kontekście struktury gospodarki). Porozumienia te mogą np. obejmować kwestie redukcji kosztów, ograniczenie wydatków państwa, itd.
  4. Wreszcie w przypadku kreatywnego korporacjonizmu dostosowanie zachodzi poprzez zinstytucjonalizowaną współpracę poszczególnych grup interesu w celu inwestowania w zasoby (kapitał ludzki, wiedzę, kapitał finansowy podwyższonego ryzyka) czemu towarzyszy proces powstawania nowych firm, branż i rodzajów aktywności. W praktyce proces ten prowadzi do głębokiego przedefiniowania gospodarki, np. w sektorze finansowym relacyjna bankowość (długotrwałe relacje pomiędzy bankami a tradycyjnymi firmami) zostaje zastąpiona przez bardziej odpowiednie dla finansowania ryzykownych przedsięwzięć rozwiązania oparte o rynek kapitałowy. Z kolei w zakresie rynku pracy tradycyjną ochronę zatrudnienia zastępuje współpraca mająca na celu zapewnienie procesu nieustanego kształcenia, po to by pewność zatrudnienia w konkretnym miejscu zastąpić pewnością znalezienia pracy. W zakresie polityki przemysłowej wszelkie sektorowe formy subsydiów zostają wyeliminowane, a cały wysiłek zostaje skoncentrowany na wspieraniu procesu eksperymentowania w gospodarce (np. poprzez wsparcie procesów badawczo-rozwojowych).

Zdaniem Ornstona to właśnie kreatywny korporacjonizm stał się podstawą sukcesu krajów skandynawskich. Jak zaznacza autor nie jest to jednak model, który da się łatwo replikować w innych krajach. Wymaga on bowiem kultury zaufania i współpracy. Jeśli tej kultury współpracy nie ma to bardziej prawdopodobne jest wykształcenie się „tradycyjnego korporacjonizmu” lub „konkurencyjnego korporacjonizmu”.

Oczywiście podejście Ornstona nie stanowi jedynego możliwego sposobu „porządkowania” świata i działających w nim systemów społeczno-gospodarczych. Warto jednak zwrócić uwagę, że jeśli się nim posługiwać w odniesieniu do Polski to można odnieść wrażenie, że stajemy dziś w dość szerokim rozkroku (by nie powiedzieć, że próbujemy zrobić szpagat). Odrzucamy bowiem dość jednoznacznie neo-liberalizm (przynajmniej jeśli wierzyć deklaracjom osób odpowiedzialnych w obecnym rządzie za gospodarkę), ale w zamian chcemy flirtować równocześnie z tradycyjnym korporacjonizmem (patrz górnictwo i energetyka) jak i kreatywnym korporacjonizmem. Co gorsza dla tego ostatniego nie ma u nas – jak się wydaje – tzw. „miękkich” podstaw. Elementów takich jak zaufanie i współpraca nie da się (niestety) zadekretować na mocy ustawy, a budowana obecnie atmosfera podejrzliwości i groźba rozmontowania państwa prawa z pewnością temu nie służą.

Sytuacja szpagatu rodzi poważne ryzyko, że twór, który w efekcie takiego podejścia powstanie nie będzie zbyt efektywny. Może się więc okazać, że w perspektywie kilku lat ta dość karkołomna konstrukcja zacznie się odbijać na naszej międzynarodowej konkurencyjności, czego pierwszym symptomem będzie stagnacja/spadek inwestycji firm, a ostatecznym objawem może być kryzys. Wówczas znów pojawi się szansa na nowe rozdanie, z (neo-)liberalizmem jako jedną z opcji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.