24-04-2021
7 minut

Koronawirus a gospodarka – wstępny bilans 2020 r.

Spłynęło już sporo danych obrazujących stan gospodarki (i nie tylko) w 2020 roku. Pozwala to na coraz pełniejsze oceny tego jak koronawirus zmienił naszą rzeczywistość. Oczywiście pełne konsekwencje będziemy odkrywać przez lata i z pewnością powstaną na ten temat opasłe tomy. Ja dziś chciałbym się podzielić garścią przemyśleń opartych na kilku wybranych wielkościach.

Wzrost gospodarczy – nie było (aż tak) źle
Wpływ pandemii na wzrost PKB okazał się mniejszy niż można było tego oczekiwać i o co ja sam zakładałem („Koronawirus a gospodarka – co już wiemy i co będzie dalej”). Na poniższym wykresie widać, że w 2020 roku rzeczywisty PKB okazał się 6% niższy od tego jaki był prognozowany zanim pandemia wkroczyła w nasze progi (zamiast prognozowanego jeszcze na początku ub. roku wzrostu na poziomie 3.3% gospodarka skurczyła się o 2.7%). Wynik ten nie odbiega od innych krajów naszego regionu, co wskazuje, że najbardziej istotne dla skutków koronawirusa okazała się struktura gospodarki – największej utraty PKB doznały kraje południa Europy, na których niekorzyść zadziałał duży udział silnie wrażliwych na pandemię sektorów (turystyka, hotele, restauracje, itd.).

Nie bez znaczenia dla skali recesji był również fakt zmiany strategii w zakresie lock-downów w drugiej połowie roku – pomimo znacznie większej liczby zachorowań i zgonów niż na wiosnę miały one znacznie bardziej ograniczony (regionalnie i co do zakresu) charakter. Oddzielną kwestią jest utrzymujące się silne zróżnicowanie sytuacji poszczególnych branż; o ile większość branż przetwórstwa przemysłowego bardzo szybko otrząsnęła się z pandemii (w niektórych branżach panuje dziś boom na skalę nie widzianą od dziesięcioleci), to gastronomia i różnego rodzaju usługi dla konsumentów doświadczają swego rodzaju katastrofy.

Dług publiczny – rekordowy wzrost, ale ..
Spuścizną pandemii, która pozostanie z nami na dłużej jest dług publiczny. W ubiegłym roku wzrósł on o rekordowe 290 mld złotych. Sama ta wielkość niewiele pewnie mówi, ale w ujęciu rocznym oznacza to wzrost aż o 28%. Skalę przyrostu w ub. roku obrazuje też fakt, że w latach 2015-2019 roczne przyrosty długu wynosiły średnio 34 mld.

Przyrost długu był oczywiście związany z pomocą państwa dla firm i gospodarstw domowych. Co ciekawe jednak znaczna część (pond 70 mld) zaciągniętych zobowiązań nie została wydana, tylko spoczęła na rachunkach, zwiększając i tak wysoki już stan zgromadzonych środków. Może to być poduszka płynnościowa na wypadek możliwych turbulencji w bieżącym roku, ale równie dobrze akumulacja funduszy (wykorzystując pretekst pandemii), które mogą być wykorzystane w politycznej grze. W końcu wybory tuż tuż. Przy tym co się dzieje na scenie politycznej coraz mniej jest tych, którzy wierzą, że dopiero w 2023 r.

Co do form pomocy, ważne że koncentrowała się ona na zapewnieniu płynności. O tym jak kluczowa to kwestia pisałem w „Wirus (braku) płynności”. Wysoki przyrost środków firm i gospodarstw domowych w bankach (odpowiednio o 20 i 11% rok do roku) świadczy o tym, że pieniędzy jako takich nie brakowało. Oczywiście, znów trzeba podkreślić, że nie u wszystkich sytuacja jest tak samo dobra, ale kluczowe z punktu widzenia gospodarki jako całości jest to, że jej zręby nie zostały naruszone.

Rynek pracy – tsunami dopiero nadchodzi
Biorąc pod uwagę nie widziany u nas od 30 lat spadek PKB sytuację w zakresie bezrobocia można uznać za bardzo dobrą, co odzwierciedla kolejny wykres. Nie bez znaczenia dla takiej sytuacji była pomoc państwa, ale jeszcze większą rolę odegrała moim zdanie sytuacja demograficzna. Ze względu na starzenie się społeczeństwa co roku liczba osób w wieku produkcyjnym kurczy się o ok. 250 tys. osób, a przed pandemią jednym z największych wyzwań pracodawców były niedobory zasobów pracy. W tej sytuacji jednym z priorytetów wielu firm była ochrona zatrudnienia.

W moim przekonaniu najważniejsze zmiany na rynku pracy dopiero jednak przed nami. Pandemia przyspieszyła procesy automatyzacji i robotyzacji, co doprowadzi do olbrzymich przetasowań (pisałem o nich szeroko w cyklu „Nadchodzący szok rynku pracy”). Z jednej strony to wyzwanie, ale z drugiej olbrzymia szansa, by przetransferować naszą gospodarkę na wyższy poziom zaawansowania. Kluczem do tego by tak się stało jest „upgrade” kompetencji (pisałem o tym w „K jak kompetencje”).

System zbudowany na piasku
Cały dotychczas zarysowany obraz można uznać za dość optymistyczny. Problem polega jednak na tym, że nie jest on kompletny. W 2020 roku znaleźliśmy się wśród niechlubnych rekordzistów jeśli chodzi o liczbę przeprowadzanych testów na COVID i nadmiarowych śmierci (wykres poniżej). Te ostatnie odzwierciedlają nie tylko ofiary COVID, ale także tych którzy zmarli, bo z różnych powodów na czas nie zostali zdiagnozowani i/lub nie uzyskali pomocy.

Te ponure statystyki dobrze obrazują systemowe słabości naszego państwa. O ile bowiem wydawanie pieniędzy wychodzi nam jeszcze stosunkowo dobrze, to w sytuacjach takich jak pandemia to właśnie sprawność systemu staje się decydująca. To co się stało (i dzieje) w służbie zdrowia odzwierciedla swego rodzaju błędne koło niemożności w jakim funkcjonuje sfera usług publicznych. Narastające patologie i niedofinansowanie w ochronie zdrowia, to kwestie znane wszystkim w Polsce od lat. Niestety w ostatnich 20 latach tzw. „reformy” sprowadzały się jedynie albo do „odwracania” tego co zrobili poprzednicy albo do wbudowywania w system prowizorek (jak kontrakty dla lekarzy). Pandemia pokazała, że gdy przychodzi poważne wyzwanie system zbudowany na piasku po prostu się sypie.

Ten opis odnosi się nie tylko do służby zdrowia, ale do wielu sfer funkcjonowania naszego państwa. Obecnej klasie politycznej brakuje wszystkiego czego potrzebne jest do zmian: właściwego zrozumienia wyzwań, woli rzeczywistych reform i zdolności do ich przeprowadzania.

Polak przed szkodą i po szkodzie głupi?

Na koniec kilka wniosków, które mi się nasuwają:

 

 

  •  Trzeba ochronić gospodarkę przed zombizacją – doświadczenia krajów zachodnich wskazują, że tanie/darmowe finansowanie sprzyja ekspansji w gospodarce nisko-produktywnych podmiotów, co ogranicza rozwój. By tego uniknąć trzeba racjonalizacji pomocy publicznej (tak by nie podtrzymywać przy życiu firm/modeli biznesowych, które w nowej rzeczywistości nie będą miały szansy samodzielnie egzystować) oraz szybkiego powrotu do normalnych stóp procentowych. Należy pozwolić na swobodny przepływ zasobów do obszarów szybkiego wzrostu (a takich obecnie nie brakuje) oraz pomóc ludziom w „okresie przejściowym”, w szczególności w przebranżawianiu się (zmiana kompetencji).

 

  • Pandemia dobitnie pokazała, że pieniądze – w jakiej by nie były ilości – nie zastąpią właściwych, systemowych rozwiązań w służbie zdrowia, edukacji, usługach publicznych itd. Potrzebujemy głębokich reform!

Resumując, rozpoczęta w tym roku nowa dekada będzie czasem olbrzymich przewartościowań i zmian. Jeśli chcemy się w tym czasie odnaleźć i odnieść sukces (o czym jeszcze przed pandemią pisałem w: „Nadchodzi nowe. Nie zmarnujemy tej szansy”) powinniśmy jako społeczeństwo jak najszybciej wyciągnąć wnioski z minionego roku i „Poukładać Polskę na nowo”!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *