26-03-2023
10 minut

Lepiej nie widzieć, lepiej nie wiedzieć. Czy aby na pewno?

Za nami X już Konferencja Człowiek i Technologia Instytutu Humanites. Podobnie jak w latach ubiegłych, była to okazja wysłuchania ciekawych wystąpień i poznania interesujących osobowości. To co wyróżnia tę konferencję to jej interdyscyplinarność, możliwość szerokiego spojrzenia na funkcjonowanie człowieka-lidera w świecie. Niniejszy tekst stanowi z jednej strony kontynuację poprzedniego wpisu („Gdy zmieniają się paradygmaty, zmianie ulega świat”), równocześnie jednak  poszerza perspektywę patrzenia na stojące przed nami wyzwania. Został on w istotnej części zainspirowany wystąpieniami i dyskusjami z konferencji. Zbiera także w swego rodzaju całość moje wcześniejsze przemyślenia, stąd liczne odsyłacze do innych wpisów.

To dość długi tekst, a na dodatek niezbyt optymistyczny. Nie ma się co bowiem oszukiwać, że jest dobrze. Równocześnie nie oznacza to jednak, że sytuacja jest beznadziejna. Dlatego też już wkrótce napiszę o tym jak – moim zdaniem – można przywrócić nadzieję.

 

Kluczowa triada

Żeby oddać to, gdzie dziś jako cywilizacja się znajdujemy warto wyjść od prostego schematu, przedstawionego na poniższym slajdzie. To, co dzieje się na Ziemi jest pochodną interakcji trzech kluczowych elementów:

  • funkcjonowania środowiska (wszystkich chemicznych i biologicznych procesów, które zachodzą w naszym eko-systemie bez udziału człowieka),
  • działalności człowieka,
  • rozwoju i funkcjonowania technologii.

Ten ostatni punkt powinno się w zasadzie traktować jako część działalności człowieka, ale celowo wyodrębniam go jako oddzielny; z jednej strony ze względu na jego istotność, z drugiej ze względu na fakt, że jesteśmy prawdopodobnie blisko punktu – a być może właśnie go przekraczamy – w którym rozwój technologii (przynajmniej w niektórych obszarach) nie będzie wymagał człowieka, postęp będzie pochodną samorozwoju technologii.

Nie będę powyższych zagadnień rozwijał, zainteresowanych odsyłam do cyklu „Zapnij pasy, turbulencje szybko się nie skończą…”. To co istotne w kontekście niniejszego tekstu, to fakt, że interakcje tych trzech elementów kształtują określoną równowagę (lub nierównowagę) w świecie. Co warte podkreślenia jest to równowaga/nierównowaga z perspektywy nas, ludzi. Będąc skoncentrowani na swoich własnych „interesach” generalnie dość mało uwagi poświęcamy temu jak świat wygląda z perspektywy pozostałych elementów, w szczególności z perspektywy pozostałych mieszkańców naszej planety. Oczywiście są tacy, którzy poświęcają im uwagę (np. naukowcy, ekolodzy), ale ich głos jest bardzo słabo słyszalny.

Paradygmaty jakie upowszechniły się na początku lat 90-tych minionego wieku (o czym pisałem ostatnio w „Gdy zmieniają się paradygmaty,….„) pozwoliły na czasowe „ustabilizowanie” świata, zwiększanie jego przewidywalności, znów chce to podkreślić, z naszej, ludzkiej perspektywy. Wyrazem tego była ograniczona liczba zjawisk kryzysowych. Niektórzy wręcz uznali, że nic lepszego – jeśli chodzi o rozwiązania społeczno-gospodarcze – nie uda się stworzyć, stąd pojawił się nawet termin „końca historii”.

 

Termin ważności

Dynamika złożonych systemów – a w takich przychodzi nam funkcjonować – wskazuje jednak, że nic nie jest trwałe. Żywotność każdego zestawu paradygmatów ma swój „termin przydatności”. Dlaczego tak się dzieje? Z prostego faktu: złożone systemy mają charakter dynamiczny, pod wpływem procesów zachodzących w wyniku stosowania określonych paradygmatów system (rzeczywistość) zmienia się, w konsekwencji wraz z upływem czasu świat, nie jest już taki sam jak był „na wejściu”. Gdy kumulacja zmian rzeczywistości osiąga punkt krytyczny, zaczynają pojawiać się napięcia, które są widoczne w formie kryzysów. Z czasem coraz bardziej staje się jasne, że paradygmaty – i oparte na nich rozwiązania – które sprawdzały się w „starym świecie” nie przystają do nowej rzeczywistości. Im dłużej to sobie uświadamiamy, tym proces ten jest bardziej bolesny – kryzysy stają się powszechniejsze i głębsze.

Dziś świat jest zupełnie inny niż na początku lat 90-tych minionego wieku (pisałem o tym w: „Nie tylko Polska się zmieniła, świat także”), nie ma się więc co dziwić, że paradygmaty, które sprawdzały się wówczas przestają działać. W tej sytuacji próby „powrotu do przeszłości” nie mogą się sprawdzić, o czym pisałem już 6 lat temu! („Powrotu do przeszłości nie ma”).

W moim przekonaniu można dziś zidentyfikować co najmniej kilka poważnych obszarów napięć, które równocześnie wskazują gdzie potrzebna jest korekta sposobu myślenia. Dwa z nich mają charakter fundamentalny, pozostałe są swego rodzaju pra-przyczynami prowadzącymi do tych pierwszych. Te fundamentalne to:

  • szybkie narastanie nierównowagi pomiędzy materialistycznie ukierunkowanym modelem funkcjonowania człowieka na Ziemi, a możliwościami biosfery, istniejących na Ziemi eko-systemów. Według specjalistów wiele wskazuje na to, że przyszłe zakłócenia poszczególnych elementów ziemskiego ekosystemu będą nagłe i będą się wzajemnie potęgować. Najszybciej niekorzystne zmiany wystąpią w ramach oceanów tropikalnych, co uruchomi efekt domina – niekorzystne procesy znacząco przyspieszą dotykając po kolei wszystkich sfer życia na Ziemi. To wszystko wydarzy się prawdopodobnie w tym stuleciu, nie wykluczone, że w jego pierwszej połowie.
  • pojawienie się zagrożenia utraty kontroli nad procesem postępu technologicznego, a tym samym materializacji scenariusza, że to nie technologia będzie służyć człowiekowi, a człowiek technologii (a tak naprawdę wąskiej grupie posiadaczy danych i technologii).

Do tych dwóch fundamentalnych nierównowag doprowadziły pierwotne zaburzenia – pochodna stosowanych przez nas paradygmatów – do których zaliczyć należy:

  • nierównowagę pomiędzy sferą materialną i niematerialną funkcjonowania człowieka na Ziemi,
  • olbrzymią i narastającą nierównowagę w dystrybucji dóbr materialnych (dochodów, bogactwa), czego jednym z powodów jest nierównowaga sił pomiędzy pracą a kapitałem. I nie chodzi tu oczywiście o to, że wszyscy mają mieć „po równo”. Chodzi o wynaturzoną koncentrację bogactwa przez nielicznych – dane wskazują, że o ile na poczatku lat 90-tych w rękach 1% najbogatszych zakumulowane było 30% bogactwa, to obecnie jest to już ok. 45%. Co więcej jeśli weźmiemy pod uwagę najnowsze dane firmy Oxfam International dotyczące przyrostu bogactwa w ostatnich kilku latach, to ponad 60% z tego przyrostu przypadło na wspomniany 1%!
  • nierównowagę sfery realnej (produkcji) w stosunku do sfery finansowej gospodarki. Jeszcze na początku lat 90-tych XX wieku aktywa instytucji finansowych stanowiły niespełna 3-krotność globalnego PKB, dziś 5-krotność. W tym czasie powstał także cały, wielki rynek różnorakich instrumentów pochodnych, znacząco wzrosła także skala złożoności samych instytucji finansowych oraz dokonywanych przez nich operacji. Towarzyszy temu spadek przejrzystości działania sfery finansów, stąd coraz to nowe problemy stanowiące zaskoczenie dla regulatorów i nadzorców,
  • nierównowagę „Ja” w stosunku do „My”, wywodzącej się z przekonania – moim zdaniem błędnego – że szeroko rozumiany dobrobyt nas, jako wspólnoty jest prostą sumą dobrobytu stanowiących tę wspólnotę jednostek (więcej o tym w „Jak Polak z Polakiem, dlaczego nie potrafimy się dogadać”, gdzie opisywałem dominującą dziś w dużych ośrodkach miejskich Zachodu klasę WEIRD),
  • nierównowagę czasową – koncentrację na „teraźniejszości” (tego co chce i przypadnie obecnemu pokoleniu) kosztem „przyszłością” (temu co pozostanie kolejnym pokoleniom).

Do tego dochodzą dziś jeszcze zaburzenia o charakterze geo-strategicznym; pochodna dożywania kresu modelu globalnej równowagi opartego na dominacji Stanów Zjednoczonych Ameryki.

 

Lepiej nie widzieć, lepiej nie wiedzieć

Coraz bardziej jaskrawym oznakom tego, że coś nie działa, że potrzebujemy zmian, towarzyszą dwie główne postawy. Pierwsza – wciąż chyba najbardziej powszechna – to: „lepiej nie widzieć, lepiej nie wiedzieć”. Charakteryzuje ona nie tylko poszczególne jednostki, ale większość biznesów i wiele rządów. Druga, to „no to coś zróbmy”. Tyle tylko, że w większości przypadków podejmowane pod sztandarami zmian inicjatywy, to z reguły działania markowane i pozorowane, green-washing, blue-washing, itp. Nie są one w stanie odwrócić biegu rzeczywistości, a powodem jest fakt, że nie odnoszą się w sposób wystarczająco radykalny do opisanych wcześniej nierównowag. Są jak naklejanie plastrów na zewnętrzne rany, które są objawem wewnętrznych problemów.

Powodów takiej sytuacji jest wiele. Nie zawsze towarzyszy im zła wola. Często źródłem problemu jest wąska, ograniczona perspektywa. Nie jesteśmy bowiem uczeni tego jak patrzeć szerzej. W efekcie rzadko kiedy zdarza nam się „wychodzić” ze środka tego co się dzieje i dokonywać oceny sytuacji w oparciu o całościowy obraz, niejako z góry (jak bardzo zmienia to postrzeganie rzeczywistości starałem się zobrazować w „Co sądzą o nas kosmici”). By użyć swoistego porównania, dziś patrzymy i podejmujemy decyzje odnośnie tego co się dzieje z perspektywy łóżka w kajucie, która ma na drzwiach przykręconą mosiężną tabliczkę z napisem „Polska”, „Francja”, „Rosja”, itd. Chybotanie, którego wszyscy doświadczamy wzbudza w nas frustracje, które z kolei skłaniają nas do tego, że zaczynamy brać się za łby (pomiędzy kajutami, a nie rzadko także wewnątrz kajut). Zupełnie przy tym nie zauważamy, że wszyscy jesteśmy pasażerami statku „Ziemia”, który to statek pozbawiony mądrych i rozważnych kapitanów i sterników dryfuje prosto na skały.

To właśnie ten brak szerokiego oglądu sprawia, że w coraz szybszym tempie zmierzamy dziś w kierunku świata rywalizacji i konfrontacji, podczas gdy uchronienie naszej cywilizacji przed katastrofą wymaga zupełnie czegoś odwrotnego, pogłębionej kooperacji. W świecie rywalizacji, być może tej czy innej nacji przez krótki czas wydawać się będzie, że odniosła sukces, ogłosi się wygranym, w każdym jednak przypadku przegranym będzie człowiek. Rywalizacja i konfrontacja oznaczają bowiem, że ochrona naszego ziemskiego eko-systemu zejdzie na drugi, a być może i trzeci plan. Trudno też będzie postawić jakiekolwiek etyczne granice postępowi technologii. W efekcie dwie fundamentalne nierównowagi osiągną stan krytyczny, zagrażający istnieniu człowieka na Ziemi.

Intuicyjnie, to że taki właśnie scenariusz może się zmaterializować wyczuwa dziś wiele osób. Np. nastolatkowie, którzy nie widzą sensu życia w „świecie bez przyszłości” (pisałem o tym w „Człowiek bez przyszłości”). Także wielu dorosłych, dla niektórych jest to np. argument za tym, by nie decydować się na posiadanie dzieci.

 

Na szczęście to co opisałem powyżej to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Przyszłość nie jest zdeterminowana. Jak ostatecznie będzie wyglądać wciąż zależy od nas, od wyborów, których będziemy dokonywać. Musimy uwierzyć, że to my jesteśmy „posiadaczami” przyszłości. I o tym będzie w tekście „Przywróćmy przyszłość”.

 

p.s.

tytuł niniejszego tekstu nawiązuje po części do warsztatów dla rodziców, prowadzonych przez Liceum Artes Liberales „Lepiej nie wiedzieć”. To bardzo cenna inicjatywa, o której można poczytać i posłuchać tutaj

1 Comment

  1. „Miło czytając odnaleźć bratnią duszę”. Ja gdy w swoim środowisku próbuje poruszać takie tematy mam wrażenie , że moi słuchacze wolą” nie wiedzieć” .Dlatego przesyłając link do Pańskiego mądrego opracowania, pozwoliłem sobie zatytułować go ;” CZY WARTO NIE WIEDZIEĆ?” Pozdrawiam Piotr S.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *