13-05-2020
8 minut

Nowe rozdanie

Eksperci różnych dziedzin prześcigają się w projektowaniu świata po wirusie, koncentrują się przy tym na wielkich spawach. Nieco w tle, zachodzą tymczasem nie mniej ważne zmiany, które zapoczątkują nowy etap konkurencji o inwestycje, zwłaszcza te przemysłowe. Rozpoczyna się swego rodzaju wyścig, którego kluczowym elementem będzie to, kto sprawniej dostosuje swój system polityczno-społeczno-gospodarczy do wymogów „nowego świata”. Cywilizacyjnie na przestrzeni stosunkowo krótkiego okresu czasu będzie można bardzo wiele zyskać, ale także wiele stracić. Nasza pozycja startowa w tym wyścigu nie jest dobra, potrzebujemy przede wszystkim nowej klasy, zakorzenionych w wartościach liderów-wizjonerów.

Stare zasady odchodzą do lamusa

Mniej więcej od lat 90-tych minionego wieku lokalizacja przemysłu była pochodną fragmentacji łańcucha tworzenia wartości, a następnie lokowania poszczególnych jego ogniw, tam gdzie to najbardziej opłacalne. Gdzie indziej projektowanie i R&D, gdzie indziej produkcja komponentów, a jeszcze w innym miejscu końcowy montaż.

Wszystko zoptymalizowane z punktu widzenia kosztów – procesy wymagające dużego zaangażowania pracy w krajach o dużych jej zasobach, procesy wymagające zaawansowanej technologii tam gdzie ona jest, itd. Na to wszystko nakładała się jeszcze optymalizacja podatkowa – niektóre lokalizacje okazywały się atrakcyjne ze względu na niskie stawki czy ulgi. W efekcie na przestrzeni 30 lat powstał świat głębokich zależności, z łańcuchami rozciągniętymi nierzadko po wszystkich kontynentach. Ten świat, przynajmniej częściowo, zaczyna jednak odchodzić do lamusa.

Wpływ pandemii

W kontekście inwestycji produkcyjnych obecny kryzys będzie miał bardzo istotne znaczenie: i) przyspieszy procesy automatyzacji i robotyzacji ii) doprowadzi do reorganizacji łańcuchów tworzenia wartości – skrócenia dystansów, iii) spowoduje pojawienie się nowych, bardzo istotnych kryteriów lokalizacji.

Postępująca już (tzw. przemysł 4.0) automatyzacja i robotyzacja nabierze jeszcze większego przyspieszenia. W konsekwencji polityki banków centralnych kapitał stał się jeszcze tańszy, a więc relatywna atrakcyjność wykorzystania technologii w stosunku do pracy jeszcze bardziej wzrośnie. Ponadto w warunkach pandemii okazało się, że automaty i roboty mają dodatkową przewagę nad ludźmi: nie zapadają na choroby, w efekcie procesy produkcyjne są bardziej stabilne i przewidywalne. Obecna sytuacja uruchomiła także nową falę innowacyjności – pojawiają się nowe obszary wykorzystania technologii w procesach produkcyjnych i około-produkcyjnych (sprzątanie, magazynowanie itd.).

Skrócenie dystansów wystąpi najsilniej w odniesieniu do produktów postrzeganych jako strategiczne – w ich przypadku cena będzie mieć mniejsze znaczenie niż w przeszłości, wzrośnie natomiast rola dostępności tu i teraz. Sama lista strategicznych produktów znacząco się wydłuży, począwszy od leków, poprzez żywność, różnego rodzaju substancje chemiczne, aż po urządzenia medyczne.
Przenoszenie produkcji bliżej docelowych rynków zbytu będzie też dotyczyć pozostałych produktów, a proces ten będzie współgrał z automatyzacją i robotyzacją. Oparta o nie produkcja nawet w krajach rozwiniętych nie będzie istotnie droższa, zwłaszcza że odpadną koszty logistyczne i liczne ryzyka.

W związku z automatyzacją i robotyzacją w rankingu istotnych czynników wzrośnie rola niezawodnych i tanich źródeł energii, najlepiej odnawialnych. Choć „prąd w gniazdku” wydaje się być czymś oczywistym, to wystarczy porównanie unijnych statystyk przerw w dostawach i cen, by zorientować się, że nawet w Europie różnice w tym względzie potrafią być ogromne.

Wreszcie najważniejszym nowym kryterium będzie stabilność systemu społeczno-gospodarczego. To czynnik, którego oddziaływania jeszcze nie widać, ale już w najbliższych kwartałach nastąpi w tym względzie olbrzymie przewartościowanie. Będzie ono pochodną testowanej właśnie teraz zdolności reagowania na sytuacje kryzysowe, a tym samym zapewnienia trwałego spokoju społecznego. W wielu krajach obecny kryzys obnażył dziesięciolecia zaniedbań i nieudolność działań anty-kryzysowych. W efekcie eksplodujący dług publiczny i wysokie bezrobocie przełożą się na napięcia społeczne, strajki, itp.

Jak pozostać atrakcyjnym?

W tych nowych uwarunkowaniach dojdzie do znacznych zmian na liście atrakcyjnych lokalizacji dla inwestycji. Bardzo mocno zyskają kraje, które będą się w stanie wykazać: i) wysokim stopniem spójności społecznej, ii) efektywnym systemem politycznym, iii) strategicznie myślącymi oraz wysoce elastycznymi w działaniu strukturami rządowymi, iv) elastycznym, innowacyjnym i partycypującym społecznie sektorem biznesowym.

Wszystkie powyższe elementy składają się na obraz społeczeństwa, które potrafi znaleźć zestaw konstruktywnych, nowych odpowiedzi na stare z natury pytania: jak optymalnie ułożyć relacje praca-kapitał?, jak zapewnić powszechność dochodów i poczucie, że jest się potrzebnym w czasach automatów i robotów?, jakich kompetencji potrzeba w nowej rzeczywistości?, jak powinny wyglądać relacje państwo-biznes-obywatel? Jak powinien wyglądać system podatkowy?

Te nowe odpowiedzi oznaczają konieczność przebudowy systemu społeczno-gospodarczego. Stworzenie takiego, który zapewnia z jednej strony równowagę makroekonomiczną, ale z drugiej spójność społeczną. Systemu w każdych warunkach zachowującego możliwość działania, a tym samym stabilność. Można oczekiwać, że z punktu widzenia inwestorów tego typu profil zacznie być bardziej istotny niż elementy determinujące krótkotrwałą atrakcyjność (np. ulgi inwestycyjne). Tym bardziej, że i sam biznes będzie stopniowo się zmieniał, coraz lepiej uświadamiając sobie cały system zależności (chociażby to, że wynagrodzenie pracowników determinuje siłę nabywczą na ich produkty).

Choć potrzeba przebudowy jest coraz bardziej oczywista, to równocześnie nie wszystkie kraje mają zdolność jej podjęcia. To pochodna braku liderów-wizjonerów. Zmiana wymaga bowiem zerwania z utartymi sposobami myślenia i działania, nie tylko na poziomie rządu, ale także tych społecznych – szerszego myślenia kategoriami „my” a nie tylko „ja”. Wymaga także innego ukształtowania priorytetów – całościowo spójny i włączający system przypisuje bowiem znacznie większą wagę do kwestii takich jak edukacja, zdrowie, ekologia czy opieka społeczna, a więc obszarów w ostatnich dziesięcioleciach, pogoni przede wszystkim za zyskami, powszechnie zaniedbywanych.

Polska wśród liderów?

A jak z perspektywy zachodzących w świecie przewartościowań wypada Polska? Słabo. Mamy dysfunkcjonalny system polityczny czemu towarzyszy silna polaryzacja społeczeństwa. W niedawnych badaniach („Kondycja gospodarstw domowych”, SGH) 85% dorosłych Polaków wyraziło przekonanie, że konflikt polityczny ma negatywny wpływ na społeczne zaufanie i stanowi barierę naszego rozwoju. Inni też to widzą.

Bezproduktywne, toczone od lat „wojny na górze” przekładają się na coraz powszechniejszy paraliż instytucji publicznych oraz jakość rządzenia. Unaocznia to obecny kryzys – podejmowane działania są z reguły reaktywne, skala testów jest dramatycznie niska, w wielu przypadkach (np. tarcza finansowa) odpowiedź przychodzi z dużym opóźnieniem. Za to wszystko zapłacą zwykli ludzie. Przy okazji wychodzą też słabości systemowe – niedoinwestowana latami służba zdrowia ze zbyt małą liczbą lekarzy i pielęgniarek; zacofana technologicznie edukacja realizująca archaiczne programy nie zapewniające niezbędnych w dzisiejszym świecie kompetencji.

Również powszechnie chwalony za „zdolności adaptacyjne” biznes wymaga poważnych zmian. Wiele zrodzonych w latach 90-tych modeli biznesowych nie przystaje do zmieniających się wymagań. To, że przez lata mogliśmy uchodzić za atrakcyjną kosztowo lokalizację ma swoje drugie dno – dramatycznie niskie nakłady na szkolenia i inwestycje w kompetencje pracowników oraz związaną z tym niską innowacyjność. Dziś – gdy świat się gwałtownie automatyzuje – niska pozycja w rankingach obrazujących dostępność nowoczesnych technologii i kompetencji cyfrowych (np. 4-te od końca miejsce w unijnym European Digital Economy and Society Index) zacznie nam bardzo silnie ciążyć.

Uruchomione przez koronawirusa zmiany sprawią, że świat za kilka lat będzie wyglądał znacząco inaczej. Cywilizacyjnie na przestrzeni stosunkowo krótkiego okresu czasu będzie można bardzo wiele zyskać, ale także wiele stracić. Jeśli chcemy być w gronie tych pierwszych potrzebujemy już dziś myśleć nie tylko o zniesieniu ograniczeń czasu pandemii, ale o tym jak dopasować nasz system polityczno-społeczno-gospodarczy do wyzwań „nowego świata”. To wymaga przede wszystkim nowych liderów-wizjonerów, zarówno w polityce jak i w biznesie. Ludzi zakorzenionych w podstawowych wartościach – żyjących nimi, a nie wykorzystujących je instrumentalnie. Zorientowanych na przyszłość, a nie rozliczanie przeszłości. Otwartych na współdziałanie. Działających nie w oparciu o strach i przeciw komuś, ale dla czegoś pozytywnego, dla sytuacji „wygrany-wygrany”.

Opublikowane (po zmianach redakcyjnych): Rp.pl (12.05.2020)

3 Comments

  1. Dokładnie! Nie chcąc być bardzo polityczna, ten artykuł jest po części świetnym argumentem a raczej kontrargumentem poparcia dla pewnej partii politycznej, która nastawiona jest na „wzrost”, bo raczej nie rozwój gospodarczy. Zapominając, że rozwój gospodarczy to nie tylko ilościowe, ale i jakościowe podniesienie stopy życia obywateli właśnie poprzez wspomnianą jedność społeczeństwa. Bardzo chciałabym mieć takich wykładowców na uczelni jak Pan 🙂 Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zdobyć takiego „mentora” na drodze mojej edukacji 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *