23-10-2022
9 minut

Polityczne opowieści u progu zmian.

Stosunkowo rzadko na moim blogu pojawiają się zagadnienia polityczne. Głównym powodem jest to, że …. nie ma o czym pisać. Od kilkunastu lat polska scena polityczna została zabetonowana przez dwa, prowadzące ze sobą wojnę, post-Solidarnościowe obozy.

Jednakże w kontekście zmian, które zachodzą wokół nas i u nas, także scena polityczna w Polsce zacznie ewoluować. Pojawiać się zaczną nowe elementy i przede wszystkim nowa linia podziału: tych co są za regresem i tych co są za społecznym rozwojem (w tym miejscu nawiązuję do wątku, który pojawił się w „Zapnij pasy, turbulencje szybko się nie skończą”). Nie będzie ona przebiegać po linii partyjnej, zrobi się więc ciekawiej. Niniejszy wpis ma na celu uchwycenie punktu wyjścia do tych przyszłych zmian.

Bezpośrednim przyczynkiem do napisania tego tekstu były liczne spotkania i rozmowy w jakich miałem okazję uczestniczyć; wrzesień i październik to tradycyjnie miesiące wielu konferencji i wydarzeń, podczas których można posłuchać różnych ekspertów, w tym tak zwanych partyjnych ideologów. To zawsze doskonała okazja do własnych, subiektywnych, przemyśleń.

Na takich konferencjach i spotkaniach moja uwaga jest z reguły skupiona na kwestii wizji/opowieści, którymi chcą nas oczarować politycy. To staje się szczególnie ważne w okresach takich jak obecnie, gdy kampania wyborcza nabiera rozpędu.

W obecnych uwarunkowaniach ta wizja/opowieść powinna moim zdaniem zawierać odpowiedź na pytanie kim powinniśmy być, my Polacy, dziś, na początku trzeciego dziesięciolecia XXI wieku, w obliczu ekstremalnych wydarzeń takich jak pandemia czy wojna, globalnych zmian i przewartościowań? Jakie powinniśmy stawiać sobie cele i w jaki sposób osiągnąć społeczną spójność, bo bez tego – jak pisałem w „Przyszłość Polski – kontynuacja złotego wieku czy schyłek?” – tej trzeciej dekady po prostu możemy nie przetrwać. Taka wizja powinna bazować na dobrej diagnozie społecznych nastrojów i zrozumieniu globalnych megatrendów, wybiegać w przyszłość i być atrakcyjna dla przeciętnego Kowalskiego.

Triada

Zanim odniosę się bezpośrednio do partyjnych wizji, chciałbym zarysować pewne tło. Otóż z tychże różnego rodzaju spotkań da się wyczytać główne osie, wokół których mogłaby czy powinna przebiegać rzeczowa, polityczna debata. W sposób schematyczny ująłem ją na poniższym slajdzie.

Przyjrzyjmy się pokrótce poszczególnym elementom.

Globalność a Lokalność

To co aktualnie obserwujemy to regres procesów globalizacji (pisałem o tym ostatnio w „Deglobalizacja. Co na to Unia Europejska”). Widać to coraz wyraźniej na poziomie makro, ale dużo bardziej istotne jest to, że wcześniej zanegowanie tych procesów nastąpiło częściowo na poziomie mikro, na poziomie indywidualnym.

To zanegowanie nie zawsze jest bezpośrednio nazwane i nie do końca oczywiste. W końcu nadal chętnie podróżujemy za granicę, wykazujemy wysokie poparcie dla Unii Europejskiej, z gościnnością potraktowaliśmy osoby przybywające do nas z Ukrainy. Równocześnie jednak dla sporego odsetka osób w Polsce globalizacja kojarzy się z potencjalnym najazdem nieproszonych emigrantów, „wykorzystującym” naszą tanią siłę roboczą kapitałem zagranicznym, czy wreszcie z procesami, które sprawiają, że jednostka wprowadzana jest niejako w „nieistnienie”. Staje się bezsilna i bezładna wobec generowanych daleko od niej procesów.

Nie jest to nasze lokalne zjawisko, związana z globalizacją intensyfikacja „kontaktowości” (pojęcie zdefiniowane przez M.Leonarda w „Wieku nie-pokoju” – polecam!) w całym świecie rodzi różnorakie napięcia i niepokoje. Tym bardziej, że po 30 latach dość zgodnego i pokojowego pogłębiania kontaktów jesteśmy dziś znacznie bardziej narażeni i wrażliwi na potencjalne, wzajemne wyrządzanie sobie krzywdy.

Efektywność a Spójność.

To wymiar, który został dostrzeżony stosunkowo niedawno. Nie wybrzmiewał on – przynajmniej ja go nie dostrzegałem – w poprzednich latach. Ma on charakter wielopłaszczyznowy.

Na poziomie makro wielu zaczyna opisywać minione 30 lat jako epokę, w której wszystko sprowadzało się do ekonomii, ekonomiki, produktywności, efektywności, itd. Jednym słowem rządziła „ekonomiczna racjonalność”. To ona nakazywała krajom Unii uzależniać się od dostaw rosyjskiej ropy i gazu. To ona nakazywała przez lata transferować do Chin kapitał i technologię. Dziś zaczynamy dostrzegać tego konsekwencje. Dzięki „ekonomicznej racjonalności” Zachodu Rosja przez lata zarabiała środki na odbudowę swojej armii. Chiny, zbudowały potęgę gospodarczą, która za chwilę otwarcie stanie w szranki o światową dominację.

W wymiarze makro spójność – a raczej jej brak – to przede wszystkim odejście od podstawowych zasad i wartości. Dziś, patrząc wstecz, jesteśmy w stanie dostrzec konsekwencje ich braku; można było robić interesy z Rosją chcącą się demokratyzować, ale nie po wydarzeniach w Gruzji czy pierwszej napaści na Ukrainę. Także w przypadku Chin od samego początku współpraca powinna brać pod uwagę kwestie praw człowieka, dumpingu socjalnego czy środowiskowego. Tymczasem Zachód wchodząc we współpracę kładł nacisk na aspekty ekonomiczne, ale nie społeczne czy kulturowe.

Na poziomie lokalnym, narodowym dominacja ekonomicznej efektywności nad spójnością widoczna była w szczególności w kontekście braku wystarczającej dbałości o tych, którzy sobie nie radzą lub radzą sobie gorzej („społeczeństwo braku troski”). Niektórzy zaczynają dostrzegać, że opieranie się jedynie na ekonomicznie najbardziej optymalnych krótkoterminowo wyborach, nie musi stanowić najlepszej strategii z punktu widzenia średniego i długiego okresu. Że czasami warto odpuścić część efektywności, po to by zapewnić stabilność społeczną i polityczną, by nie stworzyć warunków korzystnych dla przejęcia władzy przez populistów.

Liberalna-demokracja a Autokracja i etatyzmem.

Widzimy dziś globalną ekspansję autokracji (potwierdza to chociażby Democracy Report 2022, o którym pisałem w „Jeśli nie liberalna demokracja, to co?”), której towarzyszy narastający etatyzm. Problem z tym drugim polega m.in. na tym, że wzmożona ingerencja państwa nie tyle służyć ma interesom narodowym, co partyjnym.

Dość często można usłyszeć diagnozę, że powodem obecnej sytuacji jest fakt, że liberalizm ostatnich 30 lat w większym stopniu koncentrował się na „wolności rynków”, niż „wolności człowieka”. Przejawem takiego podejścia miałyby być liczne formy uprzywilejowania kapitału oraz brak wystarczającej kontroli nad – wyrastającymi ponad jurysdykcje narodowe – globalnymi korporacjami. Osobiście uważam, że problem narastania autorytaryzmu jest dużo bardziej złożony, ale ponieważ pisałem o tym w „Tożsamość – słowo klucz”, nie będę się tu powtarzał.

Bezpieczeństwo, przewidywalność, sterowalność i zauważenie

Świat wokół nas staje się coraz mniej przewidywalny i stabilny. Są tacy, którym to nie przeszkadza, wierzą że sami dadzą sobie radę, że zaadaptują się do zmieniającej się sytuacji. Duża część społeczeństwa chciałaby jednak, aby to państwo (rząd, władza), niejako odizolowało ich od globalnego chaosu i zmienności. Chciałaby móc „schować się” za plecami silnego i sprawczego państwa. Dla niektórych synonimem takiego państwa stają się silni i sprawczy liderzy.

Oferta polityczna, w tym towarzysząca jej wizja i opowieść, musi być odpowiedzią na indywidualne i zbiorowe lęki. Musi pokazywać mechanizmy, w oparciu o które dana partia będzie w stanie te powszechne dziś lęki zaadresować. W przypadku rządzących ta opowieść jest dość przejrzysta i jasna: to wizja Polaka w „oblężonej twierdzy”. Jej symbolem są z jednej strony mury, czołgi i armaty. Z drugiej szukanie i tworzenie wrogów gdzie się tylko da, w tym przez celowe podgrzewanie ideologicznych sporów. Temu wszystkiemu towarzyszą hojne transfery.

To niewyrafinowana strategia, sprowadzająca się w zasadzie do zarządzania publicznymi pieniędzmi i wykorzystania propagandowej tuby, która przez jakiś czas może skutecznie maskować narastającą, faktyczną słabość państwa (odnosiłem się do tego m.in. w „Gdy przewidywanie zawodzi, kluczem do sukcesu jest zdolność adaptacji”).

A co z opowieścią/wizją opozycji? Ja takiej atrakcyjnej dla wyborcy, odnoszącej się do tego kim my Polacy, w trzeciej dekadzie XXI wieku powinniśmy być opowieści nie usłyszałem. Owszem, dotarło do mnie, że powinniśmy być wolni, że powinniśmy być w Unii, że chcemy wolnych sądów, że więcej uwagi powinniśmy poświęcać ekologii, itd. Tyle tylko, że brzmi to bardziej jak katalog dość uniwersalnych życzeń, takie: dla każdego coś miłego. Katalog, który w obliczu zachodzącej na naszych oczach głębokiej transformacji świata i coraz bardziej oczywistych zagrożeń wybrzmiewa niezbyt wiarygodnie.

Ponadto opozycja nawet nie próbuje myśleć w kontekście oferty-opowieści, która miałaby łączyć lub chociażby ograniczyć społeczną polaryzację. By tak się stało musiałaby chcieć zrozumieć dzisiejszych wyborców obozu władzy (np. w oparciu o mechanizmy, które opisałem w „Jak Polak z Polakiem, czyli dlaczego nie potrafimy się dogadać”). Wydaje się, że opozycja woli przyjąć narzuconą w ostatnich latach przez rządzących logikę „kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Tymczasem praca nad odbudową spójności, zasypaniem społecznych podziałów stanowi dziś główne wyzwanie i zadanie, to klucz do przetrwania czasów jakie nadchodzą. To także istotny element pragmatyczny – faktyczne sprawowanie władzy przez opozycję wymaga posiadania większości pozwalającej na odrzucanie prezydenckich wet.

Reasumując, na polskiej scenie politycznej swego rodzaju „cisza przed burzą”. Rządzący okopują się na zajętych jakiś czasu temu pozycjach, a opozycja nie ma za bardzo pomysłu jak te okopy zdobyć. Wygląda na to, że liczy głównie, że rządzący w końcu sami się potkną, a nadchodząca zima stworzy wiele okazji by tak się stało. Tak oto wygląda sytuacja na progu zmian; w nadchodzących 12 miesiącach wiele zdąży się wydarzyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *