Często na stronach mojego bloga odwołuję się do różnego rodzaju książek. Tak też będzie i tym razem, tym bardziej, że mamy wakacje :-).
Wśród książek jakie wpadły w moje ręce ostatnimi czasy znalazły się dwie napisane przez kobiety, i chyba też chętniej czytane przez kobiety niż mężczyzn. Pierwsza z nich to „Nie ma żadnego jutra – jak rak żołądka uratował mi życie”, Anity Wojtaś-Jakubowskiej. Druga to „Być tak naprawdę. Od grzecznej dziewczynki do wolnej kobiety, która idzie, gdzie chce”, Marianny Gierszewskiej. Anitę mam zaszczyt znać osobiście, mieliśmy się okazję poznać w ramach Akademii Psychologii Przywództwa. Miałem też przyjemność wziąć udział w fantastycznym wieczorze autorskim Anity, pełnym mądrych i ważnych przekazów. Drugą książkę zakupiłem zainspirowany jednym z podcastów autorki.
Jest co najmniej kilka wspólnych elementów, które łączą obie – zawarte w książkach – opowieści. Najbardziej istotnym jak dla mnie jest jednak motyw transformującej roli choroby, w szczególności tego momentu, gdy – jak się wydaje – staje się w obliczu utraty życia, a tak naprawdę okazuje się, że stojąc na krawędzi śmierci można ……. życie odzyskać.
Dlaczego to co z reguły bierzemy za życie, w rzeczywistości nim nie jest i dopiero radykalne sytuacje są w stanie nam to uświadomić? Bo podlegamy procesowi „programowania”, kształtowania w nas – poprzez przeżycia, wychowanie i edukację – indywidualnej i społecznej tożsamości. Składają się na nią wpisana w nas wizja „właściwego ciała”, „właściwych zachowań”, „właściwych myśli”, „właściwych emocji”, itd. Chociaż silnie utożsamiamy i identyfikujemy się z tożsamością – ja nazywam ją także ego lub „fałszywym ja” – to nią nie jesteśmy!
Silnie identyfikujemy się także z rolami jakie tożsamość nam przydziela (dziecko, partner, rodzic, pracownik, dyrektor, prezes, działaczka, …), sukcesami jakie role te w naszym życiu kreują (tytuły, nagrody, rosnące pensje, itd.), także z porażkami. O ile jednak sukcesami chętnie się dzielimy – chociażby w mediach społecznościowych – to o porażkach z reguły wolimy milczeć (pisałem o tym w „Kłamstwa, którymi żyjemy”). W końcu zgodnie z powszechnie obowiązującymi społecznymi normami liczy się tylko sukces (oczywiście w określony sposób zdefiniowany). No chyba że uda nam się wykazać, że porażkę potrafiliśmy przekuć w (społecznie rozumiany) sukces, wówczas stajemy się godni szacunku, być może nawet jakiegoś szczególnego uhonorowania.
Historie autorek pokazują miałkość funkcjonowania w oparciu o fałszywe ja, w oparciu o „role”. Nie żeby bycie rodzicem, właścicielem firmy, prezesem, nauczycielem, itd. było złe czy nieważne. Chodzi o to, że często tak się na nich koncentrujemy, że nie mamy czasu odkryć, co tak naprawdę znaczy być w tym wszystkim …. sobą. Autorki miały ten przywilej – który nie jest powszechny – że w sytuacji krytycznej potrafiły dostrzec istotę rzeczy. Zrozumieć, że powszechnie dziś żyjemy w świecie, w którym wydaje nam się, że się realizujemy, a tak naprawdę to realizujemy nie swoje misje i nie swoje cele (o moich doświadczeniach z tym związanych pisałem w „Skoryguj swój kurs”). W świecie, który nieustannie każe nam coś gonić, przed czymś uciekać, a czasami i gonić i uciekać jednocześnie. W świecie, w którym zamiast być królem czy królową własnego życia, jesteśmy w większości szarymi pionkami na posyłki.
Czy trzeba dotrzeć aż do granicy fizycznej śmierci, by przedstawioną przez autorki prawdę przyjąć za swoją? Moim zdaniem nie. Drogą do tego może być także skomunikowanie się z wewnętrznym dyskomfortem jaki w nas jest. Choć bowiem na co dzień koncentrujemy się na malowaniu obrazów naszego „pięknego życia”, to w rzeczywistości każdy z nas (a już z pewnością zdecydowana większość) odczuwa często silny, wewnętrzny ból. I nie chodzi nawet o ból fizyczny – choć wewnętrzny ból potrafi także wyrażać się i w ten sposób – a bardziej o coś w formie nieustannego psychicznego dyskomfortu, lęku, niepokoju. Nie za bardzo wiemy skąd on w nas jest. Z czasem przyjmujemy, że „tak po prostu musi być”, że jest to nieodłączny element życia.
Tymczasem ten wewnętrzny głos, to coś co chce nas ocalić! Wyciąga do nas rękę, by nam pomóc. Nieustannie stara się przebić przez szum różnego rodzaju „środków uśmierzających”, które nagminnie dozujemy sobie, czy to w formie codziennej porcji tego czy innego napoju alkoholowego, tasiemcowych seriali, godzin spędzanych w Internecie, kompulsywnego podjadania, itd. Ten wewnętrzny głos chce nas skłonić do powrotu do tych kluczowych momentów „programowania”, a więc silnych stanów emocjonalnych z przeszłości, z reguły związanych z jakimś negatywnie ocenianym przez nas przeżyciem. Czasem bardzo poważnym (jak np. trauma wykorzystania seksualnego), ale w wielu przypadkach – z dorosłej perspektywy – stosunkowo błahym (gdy np. zostaliśmy wyśmiani przez kolegów).
Każdy z nas nosi we wnętrzu własne zapisy w rodzaju: „do niczego się nie nadajesz”, „nie jesteś wystarczająco dobry”, „jesteś głupi”, „nigdy nic ci się nie uda”, itd. To one każą nam nieustannie stawiać sobie i gonić coraz to nowe cele (by wykazać – na przekór „klątwie” – że przecież jesteśmy coś warci, zdolni do osiągania), albo wręcz przeciwnie każą nam uciekać przed życiowymi wyzwaniami, pogodzeni z wydanym kiedyś przez kogoś dla nas ważnego „wyrokiem”.
To niesamowite jak wiele dyskomfortu jesteśmy w stanie znieść realizując w życiu nie swoją misję i nie swoje cele, a równocześnie jakże usilnie unikamy dyskomfortu, który może przywrócić nam nasze własne życie. A żeby było śmieszniej uważamy się przy tym za „ekspertów od dobrego życia”. Najlepiej widać to, gdy „programujemy” własne dzieci, bo przecież to my, dorośli, mamy patent na to „jak dobrze żyć”. Nie żebyśmy tego dobrego życia sami doświadczali – bardzo rzadko spotyka się ludzi naprawdę szczęśliwych – ale głównie dlatego, że to przecież my dorośli posiadamy „życiową mądrość”.
Obie książki, to książki o byciu autentycznym, stawaniu w prawdzie, o integralności, o odkrywaniu siebie. Wszystkim tym, co moim zdaniem jest kluczem do tego by „Przywróćmy przyszłość”. Takich książek, takich osobowości bardzo nam potrzebna. Podobne jak ich naśladowców.
Dodaj komentarz