Tak jak obiecywałem w „Lepiej nie widzieć, lepiej nie wiedzieć..” ten tekst będzie miał wydźwięk optymistyczny. Druga dobra wiadomość dla czytelnika jest taka, że jest to także jeden z najkrótszych napisanych przez mnie tekstów :-). Tak, poradzenie sobie z wyzwaniami jakie przed nami stoją jest bardzo proste, choć i trudne zarazem.
Optymizm wynika z tego, że w moim przekonaniu istnieje olbrzymi, niewykorzystywany dziś potencjał jeśli chodzi o jeden z elementów prezentowanej przeze mnie w poprzednim tekście triady. Tym elementem jest oczywiście CZŁOWIEK. I oczywiście nie chodzi mi o jakąś konkretną osobę. Chodź w zasadzie tak, chodzi o ……Ciebie. Zarazem jednak chodzi także o nas, jako zbiorowość. Ty czy ja, a już w szczególności My jako całość mamy olbrzymią siłę kreatywną, siłę sprawczą.
Zapyta ktoś, no dobrze, to dlaczego tak się jeszcze nie stało? Otóż odpowiedź jest prosta. My ten cały potencjał wykorzystujemy, tylko kierunek naszych działań jest niewłaściwy – na chwilę obecną jesteśmy zajęci niszczeniem przyszłości naszej cywilizacji. Nie jest przecież tak, że robią to za nas krasnoludy czy kosmici. Prawda?
Kluczowe pytanie dotyczy więc tego, dlaczego robimy to co robimy i nie jesteśmy w stanie zmienić kierunku naszych działań? I tu tkwi sedno sprawy. Dzieje się tak, ponieważ nie jesteśmy istotami WEWNĘTRZNIE ZINTEGROWANYMI. Integralność osobista to w dużym skrócie posiadanie zasad, wartości, przekonań moralnych oraz – co najważniejsze – postępowanie w zgodzie z nimi. To także zgodność tego, co myślimy z tym, co mówimy i jak działamy!
Być może w tym momencie zupełnie się z tym nie zgadzasz. Przecież wszędzie można natknąć się na różnego rodzaju zasady, wszędzie dziś mówi się o wartościach. Czy to w kontekście różnorakich religii, czy też systemów etycznych i moralnych. Przecież wszyscy chcemy, aby było dobrze, by nie było wojen, aby zwyciężała miłość. Czy aby na pewno?
W moim osobistym przekonaniu żyjemy w czasach powszechnej hipokryzji. A co gorsza, w większości przypadków jej nie dostrzegamy. Wiem coś o tym, bo był taki czas, że moje życie było jedną wielką hipokryzją, a ja na nią byłem zupełnie ślepy (teraz przynajmniej jestem jej świadom, staram się by było jej jak najmniej). Jednym słowem, w największym stopniu oszukujemy nie innych, a samych siebie! – trzy lata temu opisałem ten proces w: „Kłamstwa, którymi żyjemy”.
Jeśli powyższa recepta – pracy nad wewnętrzną spójnością – wydaje Ci się naiwna, śmieszna, czy głupia, to niech tak będzie. Jeśli natomiast coś z tego w Tobie rezonuje, to otwórz się na pragnienie osobistej integralności. Otwórz się na drogę, która jest wprawdzie długa i kręta, nierzadko wręcz bolesna, ale i nagroda, która jej towarzyszy jest unikalna – to droga do odnalezienia prawdziwej/prawdziwego SIEBIE. A jak tylko zaczniesz stawać się SOBĄ, wraz z tym zaczną przychodzić zmiany. Najpierw w Tobie, potem także – pod wpływem Twojego oddziaływania – wokół Ciebie. Zmiany w sposobie myślenia, sposobie działania, ….wszystko to, czego potrzeba by popchnąć historię Ziemi na nowe tory.
Jak zrobić pierwszy krok? Możesz poczekać na głos wewnętrznego przewodnika, każdy go ma. Możesz też poszukać inspiracji na zewnątrz, np. sięgając po dobrą książkę (ja osobiście polecam tę, Marthy Beck pod tytułem: „Integralność – to czego potrzebujesz, żeby wyjść z ciemniej dziczy i robić rzeczy po swojemu, nawet kiedy inni patrzą”). Bez względu na to, jaki sposób wybierzesz, rozpocznie się najważniejsza przygoda Twojego życia. A przy okazji, pomożesz przywrócić przyszłość naszemu światu.
Bardzo celnie, takie łatwe a zarazem trudne, super że piszesz