Wielokrotnie na stronach mojego bloga zwracałem uwagę na fakt, że świat nie czyni wystarczającego postępu jeśli chodzi o rozwiązywanie kluczowych problemów (zmiany klimatyczne, granice systemu ekonomiczno-finansowego opartego na długu, narastające nierówności dochodowe, itd.). Z jednej strony wynika to z faktu dość powszechnego stosowania strategii „na przeczekanie”, odsuwania w czasie bardziej zdecydowanych działań i reform. Z drugiej, z faktu że nawet jeśli podejmowane są bardziej radykalne wysiłki, to okazują się one nie przynosić pożądanych efektów. Ta sytuacja jest moim zdaniem pochodną tego, że wiele problemów współczesnego świata po prostu nas przerasta. Nie potrafimy sobie poradzić z jego złożonością, bo choć ta uległa dramatycznemu pogłębieniu, to w rozwiązywaniu problemów wciąż stosujemy proste zasady liniowości – skupiamy się na identyfikowaniu poszczególnych mechanizmów przyczynowo-skutkowych i próbach ich modyfikacji.
Świat tymczasem to dziś bardzo złożony system składający się z różnych podsystemów, które znajdują się w nieustannej interakcji. Ta rozbieżność pomiędzy tym jak wygląda świat, a tym w jaki sposób go opisujemy i próbujemy nań oddziaływać prowadzi do nieskuteczności podejmowanych działań lub do zagubienia. Przekłada się to także na malejącą zdolność przewidywania tego co się stanie. Kilka miesięcy temu odnosiłem się do tych kwestii w „Słońce krąży wokół Ziemi”. W nadchodzących miesiącach będę powracał do tego tematu, który jest moim zdaniem kluczowy – bez właściwego podejścia do zagadnień funkcjonowania świata nie będziemy w stanie rozwiązać żadnych z jego problemów, a czas ucieka.
Dziś skupię się na jednym wątku wprowadzającym, a mianowicie na splątanej naturze problemów* (od ang. wicked problems) z jakimi boryka się świat będący system różnego rodzaju podsystemów. Po raz pierwszy stwierdzeniem „splątany problem” posłużyli się w 1973 r. H.W.J Rittel i M.M. Webber w publikacji „Dilemmas in a general theory of planning”. Cóż jest takiego specyficznego w splątanych problemach? Wyjaśnienie można znaleźć na diagramie 1. Otóż splątane problemy, to takie w przypadku których brak jest konsensusu (w tym naukowego) co do zdefiniowania samego problemu, a z reguły także potrzebnego rozwiązania. To jednak nie wszystko, splątanie jest także pochodną występowania wielu grup interesariuszy, którzy mają różne postrzeganie problemu (rozwiązania).
Dlaczego splątane problemy są tak zagmatwane? Otóż to pochodna współ-wybrzmiewania trzech elementów: złożoności, kontestacji i niepewności (Diagram 2). Złożoność wydaje się wśród nich elementem najbardziej oczywistym. Jest pochodną samej natury problemu, ilości i różnorodności aspektów (technologiczne, instytucjonalne, ekonomiczne itd.) jakie się nań składają.
Kontestacja to wynik rozbieżności postrzegania problemu przez różnego rodzaju interesariuszy. To różnorodne postrzeganie może być pochodną wielu czynników, takich jak wyznawane wartości, wiedza, interesy, itd.
Wreszcie niepewność odgrywa szczególnie istotną rolę gdy problem dotyczy stosunkowo nowych, nierozpoznanych zagadnień, w przypadku których brak jest naukowej wiedzy i/lub występuje ograniczona dostępność dowodów, które można by wykorzystać do zaprojektowania właściwych polityk/działań. Ta niepewność może się znów odnosić do różnorakich aspektów (technologia, zachowania społeczne, reakcja ekosystemu, itd.) stwarzając pole do rozbieżnych opinii różnych grup interesariuszy.
W kontekście splątania problemów warto podkreślić – wspomniane już wcześniej – dwie kwestie:
- złożoność, kontestacja i niepewność mogą odnosić się zarówno do samego problemu, jak też potencjalnych rozwiązań,
- im wyższy poziom splątania jakiegoś problemu (lub kwestii rozwiązania), tym trudniej o zbudowanie wokół niego szerokiego konsensusu, który jest potrzebny do podjęcia zdecydowanych działań, takich które spotkają się z faktycznym odzewem i wywołają realne dostosowanie.
Jak widać z diagramu 3 rozbieżność postrzegania zarówno problemu jak możliwych środków zaradczych sprawia, że wpada się w stan DEZORIENTACJI. To właśnie on jest moim zdaniem powodem tak częstego dziś odsuwania problemów w czasie, zamiast ich faktycznego rozwiązywania. Nie trzeba dodawać, że tworzenie takiego stanu dezorientacji może być – i często jest – także pochodną celowych działań niektórych interesariuszy, ukierunkowanych właśnie na to by stworzyć wrażenie nierozwiązywalności problemu.
Klasycznym przykładem splątanego problemu są moim zdaniem zmiany klimatyczne. Nie dość, że brak jest zbieżności poglądów co do tego, dlaczego zmiany te następują, to towarzyszy temu brak konsensusu, co do koniecznych rozwiązań. Nie wspominając już o bardzo szerokiej rzeszy różnego rodzaju interesariuszy; w zasadzie dla każdego na naszej planecie temat jest istotny (można uznać go za interesariusza), ale perspektywa na problem jest bardzo różna, podobnie jak towarzyszące jej z reguły różnorakie „interesy” (począwszy od tych by zapewnić przeszłość swoim dzieciom, poprzez te o charakterze ekonomicznym, a na politycznych – związanych z walką o władzę – skończywszy). Co więcej, w przypadku zagadnień klimatycznych interesariuszami są także różnego rodzaju byty prawne; korporacje (zarówno te działające w ramach gospodarki opartej na paliwach kopalnych, jak też te związane z zieloną gospodarką), instytucje publiczne, organizacje międzynarodowe, organizacje pożytku publicznego, partie polityczne, itd. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że świat – jako całość – w kwestii klimatu drepcze niejako w miejscu.
By wyjść z fazy dreptania trzeba zmienić podejście do tego jak z (splątanymi) problemami się mierzyć. Jak można wnioskować z diagramu 3 jedną z kluczowych kwestii jest działanie w kierunku zmniejszania rozbieżności punktów widzenia, możliwie szybkie migrowanie w kierunku – chociażby częściowych – konsensusów. Na początek nie muszą one dotyczyć konkretnych parametrów, ale szerokich wizji. Ale o tym, a także o innych kwestiach związanych z adresowaniem splątanych problemów, napiszę w jednym z kolejnych tekstów.
* to moje własne tłumaczenie (nie wprost) z ang. wicked problems; w różnych miejscach spotyka się różne tłumaczenia (np. nieznośne problemy, zawiłe problemy, okropne problemy)
„splątanie jest także pochodną występowania wielu grup interesariuszy, którzy mają różne postrzeganie problemu (rozwiązania)”
Widzę to wyraźnie, gdy podnoszę temat wieku emerytalnego. Że nie trzeba (nawet nie wolno) go podnosić (oddalająca się emerytura zniechęca do oszczędności, a szczególnie, gdy jest traktowana jako zmienna czyli coś niepewnego ). Mam często problem z rozmówcami, którzy nie wiedzieć czemu chcą dbać o wysokość emerytur innych osób, a sami często nie dbają wystarczająco o swoją przyszłość. Dodam, że za mną stoi 15 letnie oszczędzanie najpierw w IKE, potem IKZE i teraz PPK. A także inne prywatne oszczędności na przyszłą emeryturę w różnej formie. Z doświadczenia wiem jak szybko oszczędności prywatne przynoszą efekty. I to jest wg mnie kierunek, a nie utrzymywanie obecnego systemu i banalne podnoszenie co chwilę wieku emerytalnego. W obecnym systemie i tak każde oszczędności zostaną wykorzystane populistycznie przez polityków.