Niniejsze tekst stanowi rozwinięcie zagadnień poruszanych przeze mnie w artykule „Deglobalizacja. Co na to UE?”, opublikowanym kilka miesięcy temu na łamach Rzeczpospolitej. Mam wrażenie, że w Europie w ograniczony sposób zdajemy sobie sprawę z sytuacji naszego kontynentu, nie tylko w obliczu toczącej się wojny, ale także szerszych globalnych zmian. Wśród tych ostatnich dwie wydają się być kluczowe: i) stopniowa marginalizacja UE w świecie oraz ii) zakwestionowanie roli Stanów Zjednoczonych jako jedynego globalnego mocarstwa, ustanawiającego główne zasady w oparciu, o które funkcjonuje świat.
Stopniowa marginalizacja – i związane z tym osłabianie się globalnej pozycji UE – jest procesem długotrwałym. To z jednej strony pochodna trendów demograficznych, z drugiej procesów społeczno-gospodarczych. W efekcie o ile jeszcze w 2000 roku udział UE (bez Wlk. Brytanii) w globalnej ludności wynosił 7%, a w globalnym PKB 20%, to obecnie jest to odpowiednio 5.5% i 15%. Ta marginalizacja Europy nie stanowiłaby w zasadzie problemu, gdyby świat zmierzał w kierunku „globalnej wioski”, był światem współpracujących ze sobą krajów i ugrupowań. Wiele wskazuje jednak na to, że wkroczyliśmy w fazę, gdy siła (mierzona potencjałem gospodarczym i militarnym czy sprawnością działania) znów zaczyna się liczyć.
A to wszystko w związku z drugim z wymienionych powyżej czynników – konfrontacją mocarstw.
Krajem, który rzuca wyzwanie USA są oczywiście Chiny. Jesteśmy jak się wydaje dopiero we wczesnej fazie tej konfrontacji – widoczne jest przejście z relacji opartych na komplementarności (czego wyrazem była koncepcja Chimeryki), do tych opartych na konkurencji i rywalizacji. Oczywiście można liczyć na to, że „this time is different”, że tym razem historia potoczy się inaczej i mocarstwowe przetasowania zakończą się pokojowo. Że w ramach międzynarodowego dialogu uda się wypracować rozwiązania, które pozwolą poukładać świat na nowo, uwzględniając fakt, że rola państwa takich jak Chiny (w mniejszej skali także Indii) na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci znacznie wzrosła (pisałem o tym w „Nie tylko Polska się zmieniła, świat także”).
Na dzień dzisiejszy równie prawdopodobna wydaje się jednak stopniowa eskalacja konfliktu. To jakie przyjmie ona formy będzie miało olbrzymi wpływ na funkcjonowanie wszystkich części świata w nadchodzących latach, w tym w szczególności UE. Ten wpływ może mieć miejsce na bardzo liczne sposoby – to pochodna wielu tzw. punktów „konektywności” (by przywołać pojęcie zdefiniowane przez M.Leonarda w „Wieku nie-pokoju”), wzajemnych współzależności, które pogłębione zostały w epoce turbo-globalizacji (po 1990 roku).
Unię Europejską charakteryzują liczne powiązania zarówno z USA (gospodarcze, polityczne, obronne), jak i Chinami (głównie gospodarcze, w tym pozyskiwanie różnego rodzaju surowców i minerałów niezbędnych do produkcji nowoczesnych wyrobów). Co więcej, widać już wyraźnie, że do swoich własnych celów starcie mocarstw starają się (i starać się będą) wykorzystać liczni „harcownicy”, tacy jak Rosja czy Iran.
Innymi słowy geo-strategia i geo-polityka stają się ważnymi – o ile nie kluczowymi – elementami, które mogą decydować o przyszłości poszczególnych krajów i kontynentów. W tym kontekście warto przyjrzeć się potencjałowi UE, starać się zrozumieć jej silne i słabe strony. Poniższe zestawienie stanowi syntezę kilku istotnych aspektów.
Poniżej krótkie odniesienia do poszczególnych punktów jeśli chodzi o sytuację Unii.
Demografia
Jest to zdecydowanie słaby punkt UE. Europa jest najstarszym kontynentem – już wkrótce co czwarty obywatel UE będzie miał 65 lub więcej lat! Jest to ważne z wielu powodów, np. potencjału obronnego, aspektów ekonomicznych (relacji pracujących do niepracujących), ale także ponieważ starzejące się społeczeństwa są z reguły konserwatywne w swoich wyborach, starają się raczej bronić tego co jest (tego, czego się im udało dorobić) niż myśleć o przyszłości. To w dużej mierze pochodna struktury elektoratu – osoby starsze mają coraz większy wpływ na wyniki wyborów, są też z reguły bardziej zdyscyplinowane (większy odsetek korzysta z prawa wyborczego). Oddziaływanie demografii na społeczne i polityczne wybory może narastać, skutkując preferowaniem „tu i teraz”. Taka sytuacja może potencjalnie prowadzić do zgody na „zgniłe kompromisy” na arenie międzynarodowej, a równocześnie zniechęcać młodych Europejczyków do wyboru Europy jako miejsca życia i pracy (tym samym potęgując problemy związane z procesem starzenia się).
Z kolei biorąc pod uwagę trendy demograficzne w otoczeniu UE (szczególnie w Afryce, o czym pisałem w „Jest nas 8 miliardów. Co to oznacza?”) Unia musi się liczyć z narastającą presją emigrantów. To czy przybierze ona zorganizowaną czy niezorganizowaną formę w dużej mierze zależy od samej Unii.
Struktura zarządzania
Także pod tym względem Unia jest w stosunkowo mało korzystnej sytuacji. Choć unijne instytucje starają się przyspieszyć kluczowe procesy decyzyjne, to budowanie konsensusów nie jest łatwe (widać to było chociażby przy tworzeniu, związanego z pandemią, Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności). W sytuacjach kryzysowych – a takich w najbliższych latach nam nie zabraknie – by zadziałać w miarę szybko Unia musi się mocno gimnastykować. Z kolei programy krajowe (jak np. ostatni niemiecki program ochrony przed wzrostem cen energii) postrzegane są jako wyraz braku solidarności. Nie można też wykluczyć, że w warunkach różnorakiej presji coraz bardziej zarysowywać będą się wewnętrzne podziały w ramach UE. Nawet osąd – dość oczywistego z pozoru wydarzenia, jakim jest agresja Rosji na Ukrainę – nie jest dziś w ramach UE jednolity (choć warto przy tym zauważyć, że jak do tej pory nie miało to przełożenia na zdolność nakładania kolejnych sankcji na Rosję).
Potencjał gospodarczy, rola eksportu
To stosunkowo mocna strona UE. Unia jako całość dorównuje potencjałem USA i Chinom. Trzeba jednak pamiętać, że perspektywy wzrostu ma słabe (prognozowane średnioterminowe tempo rozwoju na poziomie połowy tego co dla świata i mniej więcej 1/3 tego co dla Chin), co będzie prowadzić do dalszej stopniowej marginalizacji UE w świecie.
Najważniejszym, gospodarczym wyzwaniem dla Unii są zachodzące w świecie zmiany strukturalne, które – jeśli nie zostaną zmitygowane – mogą prowadzić do skokowej utraty unijnych przewag konkurencyjnych, w ważnych dla niej obszarach. Dla przykładu Unia jest wiodącym producentem samochodów spalinowych, w szczególności tych z segmentu premium (o dużej jednostkowej wartości). Wyrazem tego był chociażby fakt, że 5 z 10 tego typu pojazdów sprzedawanych w USA, to marki europejskie. Rewolucja technologiczna polegająca na migracji do samochodów elektrycznych zmienia sytuację konkurencyjną – w tym segmencie już tylko 3 na 10 samochodów sprzedawanych w USA wywodzi się z Europy. To pochodna problemów Europy w zakresie postępu technologicznego (o czym poniżej).
UE jest mocno otwartą gospodarką, posiadającą wszechstronne powiązania, zarówno z USA jaki i Dalekim Wschodem (w szczególności z Chinami). Dla wielu unijnych (w szczególności zachodnioeuropejskich) firm Chiny stały się w ostatnich latach bardzo ważnym rynkiem zbytu, często w oparciu o produkcję lokalną, nie uwzględnianą w przepływach handlowych. Racjonalność ekonomiczna jest dla tych firm silnym argumentem za utrzymaniem dotychczasowej polityki, ale narasta ryzyko, że względy geo-polityczne mogą wskazywać na ograniczenie relacji z Chinami.
Wydatki na obronę
W minionych 30 latach UE była beneficjentem tzw. renty pokojowej, pozwalającej na obniżenie wydatków na obronność (były one średnio o 1 punkt procentowy niższe niż w latach 70-tych i 80-tych XX wieku). Choć potencjał militarny UE pozostaje znaczący, to obecne wydatki na obronę należy uznać za niskie, także ze względu na ich mniejszą rzeczywistą siłę nabywczą (wynagrodzenia czy kupowany lokalnie sprzęt są znacznie wyższe/droższe niż w Chinach czy Rosji).
Bezpieczeństwo większości krajów UE jest powiązane z funkcjonowaniem NATO i to dobra wiadomość, tyle tylko, że w kontekście szerszych, globalnych zawirowań UE jest stosunkowo słabym ogniwem Paktu. Powszechnie zwraca się uwagę na dużą zależność Europejczyków od amerykańskiej logistyki. Istnieją też olbrzymie nieefektywności w zakresie planowania, rozwoju i zamówień technologii obronnych (dla przykładu, o ile USA wykorzystują 1 model czołgu podstawowego w UE jest wykorzystywanych kilkanaście). To w głównej mierze pochodna ambicji poszczególnych krajów produkcji własnych systemów. Wszystkie powyższe czynniki sprawiają, że faktyczne zdolności bojowe UE są mniejsze niż wskazywałyby na to nominalne wskaźniki.
Surowce, logistyka surowców
To bardzo wrażliwy punkt Unii Europejskiej. Blisko 60% udział importu w podaży surowców energetycznych czyni rozwój Unii zależnym od zdolności zapewnienia ciągłości dostaw, w szczególności ropy naftowej i gazu ziemnego. Jeszcze do niedawna kluczowym partnerem UE w tym obszarze była Rosja, która zapewniała ok. 1/3 zagranicznych dostaw ropy i 45% gazu. W 2022 znacząco wzrosło uzależnienie od dostaw ropy z Bliskiego Wschodu (głównie Irak, Arabia Saudyjska) oraz krajów Afryki (Nigeria, Libia). Kolejna grupa to kraje środkowoazjatyckie (Kazachstan, Azerbejdżan). Istotnym dostawcą jest także Norwegia. W przypadku gazu w 2022 roku wzrosło znaczenie dostaw z Norwegii i Algierii, a także tych w formie LNG (w większości z USA, Kataru i Nigerii).
Jeśli patrzy się na obecną mapę głównych dostawców, to za wyjątkiem USA i Norwegii są to wszystko kraje „podwyższonego ryzyka”. Wiele z nich to autorytarne reżimy. Niektóre zagrożone konfliktami zbrojnymi czy zamachami terrorystycznymi.
Na korzyść UE działa jej skala – ugrupowanie odpowiada za około 12% globalnego zapotrzebowania na ropę i 10% gazu naturalnego. Zapewnia jej to swego rodzaju siłę przetargową w relacjach z dostawcami. Trzeba jednak pamiętać, że w szczególności na rynku ropy mamy do czynienia z kartelem (OPEC+, jego częścią jest także Rosja), który dziś stara się przede wszystkim kontrolować poziom cen, ale w przyszłości nie można wykluczyć, że stanie się forum szerszych ustaleń (np. komu sprzedawać, a komu nie).
W kontekście bezpieczeństwa energetycznego Unii bardzo istotne są liczne działania podejmowane w ostatnim czasie przez Chiny, które zaczynają konkurować o ten sam surowiec. Kraj ten zacieśnia bowiem współpracę w zakresie dostaw surowców energetycznych już nie tylko z państwami reżimowymi (Rosja, Iran, Wenezuela), ale także państwami Zatoki Perskiej (grudniowy szczyt Chiny – Rada Współpracy Zatoki Perskiej skończył się licznymi porozumieniami dotyczącymi realizacji projektów w obszarze surowców energetycznych).
Wszystko to sprawia, że Europa może w najbliższych latach stanąć bądź to wobec trudnych wyborów co do współpracy z coraz bardziej radykalizującymi się reżimami, bądź ucierpieć na skutek zaburzeń w krajach dostawców (np. w konsekwencji konfliktów zbrojnych, zamachów na infrastrukturę czy zamieszek).
Skoncentrowałem się na surowcach energetycznych, ale problem jest szerszy. Unia jest silnie uzależniona od importu (w znacznej skali z Chin) także w zakresie innych surowców, np. tych koniecznych do produkcji nowoczesnych produktów (więcej o tym w unijnym raporcie „Critical Raw Materials for Strategic Technologies and Sectors in the EU – A Foresight Study”).
Technologia
To jak się wydaje obszar nie wykorzystywanego w pełni potencjału. Unia wciąż należy do globalnych, technologicznych liderów, ale np. w ocenie firmy konsultingowej McKinsey „przegapiła ostatnią rewolucję technologiczną, pozostając w tyle pod względem wartości i wzrostu technologii informacyjno-komunikacyjnych oraz innych przełomowych innowacji. Technologii, które przyczyniły się do powstania szeregu rozwiązań przekrojowych, które rozprzestrzeniają się horyzontalnie między sektorami i decydują o dynamice konkurencji”. Zdaniem Mckinsey (szczegóły w raporcie „Securing Europe’s competitiveness – addressing its technology gap”) to właśnie ten element może prowadzić do wspomnianej wcześniej, skokowej utraty konkurencyjności także w tradycyjnych sektorach (takich jak motoryzacja).
Wymowna jest także sytuacja UE w odniesieniu do urządzeń półprzewodnikowych i elektronicznych układów scalonych, kluczowych dla nowoczesnej gospodarki. Unia jest w dużej mierze zależna od dostaw tych produktów z Chin i Tajwanu (więcej o tym można przeczytać w raporcie „The position of the EU in the semiconductor value chain: evidence on trade, foreign acquisitions, and ownership”).
Podsumowując, sytuacja Unii jest dość złożona. To wciąż „olbrzymia skala”, przed którą jednak stoją liczne wyzwania. Równocześnie jednak za większością wyzwań czai się ukryta szansa. O tym, co w obecnej sytuacji powinna zrobić UE napiszę w cz. 2.
Dodaj komentarz