Wielokrotnie na stronach mojego bloga (m.in. w „Przebudowa czy destabilizacja?”, „Kryzys systemowy, który mamy stwarza unikalne szanse”, „Powrotu do przeszłości nie ma”) wyrażałem w ostatnich latach przekonanie, że przemija postać tego świata, że obecnie funkcjonujących systemów polityczno-społeczno-gospodarczych nie da się naprawić, że trzeba je zastąpić nowymi. Dlatego też uwaga ekspertów, polityków itd. powinna koncentrować się na poszukiwaniu wizji takiego spójnego, nowego systemu.
Niestety wygląda na to, że większość świata woli żyć w iluzji łatwych wyborów, stąd moim zdaniem taka popularność S.Kelton i jej „The deficit myth” – czytając tę książkę wybiórczo i płytko można dojść do prostego wniosku, że wystarczy więcej zadłużyć państwo i wszelkie problemy zostaną rozwiązane. Że to skąpstwo rządów jest główną barierą rozwoju. To błędna diagnoza, stąd ja osobiście zdecydowanie bardziej wolę próby K.Raworth („Doughnut economics”) czy R.Henderson („Reimagining capitalism in a world on fire”) znalezienia realnych recept dla realnych problemów.
Nie o wspomnianych wyżej książkach trzech pań chciałbym jednak dziś napisać. Jest inna pozycja, która na dzień dzisiejszy plasuje się u mnie zdecydowanie na topie jeśli chodzi o zrozumienie problemów współczesnego świata oraz wskazanie drogi do „poukładania go na nowo”. To „The knowledge economy” autorstwa R. Magabeira Ungera. Autor to postać niezmiernie barwna i ciekawa, a jego książka stanowi najbardziej według mnie spójną (spośród tych które znam) i wiarygodną diagnozę i receptę.
To co w niej uderza to prostota logiki na której się opiera – mnie kojarzy się ona z biblijnym stwierdzeniem, że „nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków”. Młodym winem jest w tym porównaniu nowa forma funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa, tytułowa gospodarka oparta na wiedzy. Starymi bukłakami zaś istniejące powszechnie dziś w świecie rozwiązania instytucjonalne, te które wywodzą się jeszcze z modelu masowej produkcji.
Poniżej kilka moich przemyśleń, nie tyle opisujących książkę Ungera jako taką, co zainspirowanych jego tokiem rozumowania. Będzie długo, ale mam nadzieję, że ciekawie :-).
Nie tylko pandemia, świat podlega strukturalnym zmianom
W kontekście związanej z pandemią głębokiej recesji łatwo dziś zgubić inne, nie mniej ważne kwestie. Na dwie z nich szczególnie warto zwrócić uwagę. Pierwsza związana jest z tym, że w globalnej gospodarce od jakiegoś już czasu mamy do czynienia z fundamentalnymi zmianami, które są pochodną szybkiego rozwoju technologii. W efekcie innowacyjność przestaje mieć charakter sekwencyjny (od wynalazku do wynalazku, raz na kilka czy kilkanaście lat), ale permanentny. Eksperymentowanie, wytwarzanie i oferowanie produktu zlewa się tak naprawdę w jeden proces. Prowadzi to do pojawienia się zupełnie nowych modeli biznesowych, które albo konkurują z tradycyjnymi (przykład Uber), albo tworzą zupełnie nowe rynki. Istotą tych nowych modeli jest umiejętne wykorzystanie wiedzy, i to w różnej formie o czym szerzej o pisałem w „Gospodarka oparta na wiedzy”. Kluczowym aktywem staje się natomiast kapitał ludzki.
Zmiany te są tak głębokie, że można mówić o zupełnie innej gospodarce: the knowledge economy. Nie do końca wszyscy sobie to uświadamiamy, gdyż dziś ma ona wciąż jeszcze charakter wyspowy i w różnych krajach występuje w różnej skali, ale jej konsekwencje są już wyraźnie widoczne – to olbrzymie różnice w produktywności (zyskach) firm nowej gospodarki i tych, które funkcjonują w oparciu o tradycyjne modele. To z kolei przekłada się na sferę makro – problemy ze wzrostem (związana z dychotomią w gospodarce) i narastające nierówności dochodowe.
Druga kluczowa kwestia, to fakt, że globalnie pandemia działa jak katalizator – znacząco zwiększa presję na transformację, chociażby ze względu na reorganizację łańcuchów wartości oraz przyspieszoną automatyzację i robotyzację (pisałem o tym niedawno w „Nowe rozdanie”).
Zabójcza dychotomia
Głównym źródłem problemów dzisiejszego świata jest fakt, że tradycyjna i ta oparta na wiedzy gospodarka są ze sobą w wielu aspektach sprzeczne – rozwiązania instytucjonalne potrzebne w obu są fundamentalnie różne – a równocześnie muszą funkcjonować równolegle. Oto kilka z wielu fundamentalnych różnic. Po pierwsze gospodarka oparta na wiedzy zupełnie inaczej postrzega rolę człowieka w procesach wytwórczych; nie stanowi on swego rodzaju substytutu (konkurencji) maszyny, czy też wsparcia dla niej w wykonywaniu rutynowych czynności, ale koncentruje się na tym czego maszyna nie potrafi, na pracy koncepcyjnej, opartej o wyobraźnię. Rodzi to zupełnie inne wymagania wobec edukacji, kształcenia i polityki rynku pracy. I nie chodzi tu bynajmniej o powierzchowne różnice (w rodzaju tych czy nauka w podstawówce powinna trwać 6 czy 8 lat), ale o fundamentalne podejście do tych zagadnień.
Po drugie o ile w kontekście narastających nierówności dochodowych tradycyjna gospodarka coraz bardziej stawia na redystrybucję (wysokie podatki w połączeniu z rosnącą skalą transferów socjalnych), to gospodarka oparta na wiedzy fokusuje się na pierwotnej dystrybucji – rozwiązaniach, które mają z jednej strony zapewnić równowagę kapitał-praca, a z drugiej wysoką jakość stanowisk pracy (tak by wysokie płace miały uzasadnienie w wysokiej produktywności).
Po trzecie gospodarka oparta na wiedzy wymaga warunków dla rozmywania granic sektorów. W takiej gospodarce tradycyjna polityka branżowa (zamykanie w silosach) staje się kontr-produktywna. Kluczowe staje się wspieranie wszechstronnego eksperymentowania, nie tylko w zakresie technologii, ale także procesów, organizacji itd. Do tego znów potrzeba innych rozwiązań instytucjonalnych.
Po czwarte gospodarka oparta na wiedzy wymaga znacznie większej skali współpracy i współdziałania, nawet pomiędzy konkurującymi ze sobą na co dzień podmiotami. Ten wymóg odnosi się także do sfery życia społecznego i politycznego. Taka gospodarka wymaga rozwiązań, które „przecinają” konflikty prowadząc do decyzji i kompromisów, a nie kultywują je latami. Wymaga wzajemnego zaufania i zaufania do instytucji.
Po piąte gospodarka oparta na wiedzy zupełnie inaczej definiuje relacje praca-kapitał i stosunki pracy. W znacznie większej mierze stawia na dualność (równocześnie pracownik i inwestor/kapitalista) oraz elastyczność form zatrudnienia (samozatrudnienie, własna działalność) w połączeniu jednak z mechanizmami odpowiedniego przygotowania ludzi do funkcjonowania w takim środowisku.
Po szóste w gospodarce opartej na wiedzy kluczową kwestią w odniesieniu do alokacji kapitału jest jego dostępność przede wszystkim dla biznesu, w tym w szczególności nowych przedsięwzięć. Kapitału gotowego podejmować ryzyko. Tymczasem obecny model ukierunkowuje finansowanie na to co „bezpieczne”, po trzykroć zabezpieczone, co ma „historię”. W tym modelu finansowanie łatwiej uzyskuje nieefektywna firma (ale z długą tradycją i majątkiem) czy konsument niż przedstawiciel gospodarki opartej na wiedzy.
Takich różnic jest znacznie więcej, ale już z powyższego widać, że środowisko potrzebne do tego by gospodarka oparta na wiedzy kwitła i dominowała jest zupełnie odmienne od tradycyjnego. Duże giganty (Google, Facebook itd.) w niekorzystnych warunkach są sobie w stanie poradzić, a w zasadzie te uwarunkowania na swój sposób nagiąć, co staje się dodatkowym źródłem ich siły i przewagi. W przypadku małych i średnich firm tego nie daje się zrobić, stąd olbrzymia dziś dychotomia w sposobach funkcjonowania liderów i całego długiego „ogona” małych i średnich firm (tam najnowsze technologie i najnowsze praktyki wytwórcze nie upowszechniają się).
To by gospodarka oparta na wiedzy stała się powszechna wymaga całego szeregu nowych, zupełnie odmiennych od tradycyjnych rozwiązań instytucjonalnych, które sprawią, że stanie się ona dominującym modelem w całej gospodarce.
Tani pieniądz, beton i kac – powszechna iluzja łatwych wyborów
Każdy kraj staje dziś przed kluczowym wyborem; pierwsza opcja to trwanie w hybrydowym modelu – stawianie w wielu obszarach oporu naturalnym procesom ewolucyjnym i kultywowanie tradycyjnego modelu gospodarki (rozwiązań systemowych), przy równoczesnym pojawianiu się tu i tam „elementów nowoczesności”. Druga to radykalny skok do przyszłości – wykorzystanie obecnej sytuacji do przyspieszenia systemowej transformacji prowadzącej do upowszechnienia się modelu gospodarki opartej na wiedzy.
Na pierwszy rzut oka druga z przedstawionych opcji wydaje się być bardziej atrakcyjna, ale paradoksalnie w wielu krajach przegrywa. Dlaczego? Bo stawia znacznie większe wymagania w zakresie polityki społeczno-gospodarczej; wymaga znacznie więcej kreatywności i innowacyjności. Wymaga zupełnie nowych rozwiązań i kojarzy się przez to z większym ryzykiem. Dlatego też w wielu krajach podejście to przegrywa dziś w starciu z iluzją łatwych wyborów. Panaceum na kryzys widzi się nie w zmianach instytucjonalnych, a w „zalewaniu gospodarki tanim pieniądzem i betonem” oraz państwem jako głównym rozgrywającym. Niestety tę drogę pośrednio wspiera także Unia Europejska – otwierając szczodrze swoje skarbce sprawia, że pokusa dryfu pod osłoną publicznych i wspólnotowych miliardów jest dziś jak nigdy wielka.
Takie podejście może wesprzeć koniunkturę w krótkim okresie, ale kraje, które podążą tą drogą obudzą się z kacem. W efekcie naprędce wymyślanych, skoncentrowanych w dużej mierze w sektorze publicznym inwestycji, przeciętna produktywność aktywów spadnie odbijając się negatywnie na średnioterminowym wzroście i międzynarodowej konkurencyjności. Z czasem więc część powstałej infrastruktury nie będzie z czego utrzymać. W gospodarce zamiast nowoczesnych firm rozpanoszą się nieefektywne firmy zombie – utrzymywane przez tani (coraz powszechniej publiczny) kapitał, np. po to by chronić „tradycyjne” miejsca pracy. Kraje te bardzo boleśnie uświadomią sobie, że utraciły zdolność konkurowania w świecie jaki wyłoni się z pandemii.
Instytucje, instytucje…..i nowi liderzy
Przedstawiony powyżej wybór dotyczy także naszego kraju. Jeśli chcemy obrać właściwą drogę, to strategia wychodzenia z pandemii powinna na pierwszym miejscu kłaść kwestie nowych rozwiązań instytucjonalnych, dostosowujących do funkcjonowania w paradygmacie gospodarki opartej na wiedzy.
Oczywiście nikt nie neguje potrzeby inwestycji w infrastrukturę, tyle tylko że to na co będziemy wydawać, powinno być pochodną szerszej wizji i dopasowane do nowych rozwiązań systemowych. Połączenie niewłaściwych (starych) rozwiązań instytucjonalnych i źle wydawanych publicznych pieniędzy może stać się swego rodzaju sarkofagiem, skutecznie hibernującym tradycyjną strukturę i tradycyjne rozwiązania, równocześnie dramatycznie ograniczającym skalę i zakres tak potrzebnych procesów dostosowawczych.
Jako społeczeństwo powinniśmy mieć świadomość na czym polega dziś kluczowy wybór w sferze społeczno-gospodarczej i jakie niesie to ze sobą konsekwencje. Jeśli zdecydujemy się na skok w przyszłość, to trzeba się liczyć z największą od początku lat 90-tych transformacją, wymagającą zaangażowania wszystkich. To zadanie niełatwe, ale zdecydowanie warte podjęcia. Nagrodą jest bowiem cywilizacyjny awans, do nowoczesnej, wysoce wydajnej, opartej na kapitale ludzkim, zorientowanej na samo-uczenie się i nieustanny rozwój gospodarki. Takiej, która nie tylko jest w stanie udźwignąć ciężar zmian demograficznych, ale także zapewnić obywatelom znacznie lepsze zaspokajanie ich potrzeb. Tych materialnych i tych związanych z możliwością realizowania się przez nich zawodowo i społecznie.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że tą drogą pójdziemy? Tak długo jak tkwimy w duopolu dwóch wzajemnie zwalczających się sił politycznych w zasadzie żadne. Przekłada się to bowiem na niezdolność do ponadpartyjnych kompromisów i szukania nowych, trwałych rozwiązań systemowych. Dlatego też potrzebujemy nowych liderów. Ludzi zorientowanych na przyszłość, a nie rozliczanie przeszłości. Otwartych na współdziałanie. Działających nie w oparciu o strach i przeciw komuś, ale dla czegoś pozytywnego. Tylko oni mogą sprawić, że w cywilizacyjnym wyścigu jaki właśnie się rozpoczyna znajdziemy się w gronie wygranych.
„()Ludzi zorientowanych na przyszłość, a nie rozliczanie przeszłości. Otwartych na współdziałanie. Działających nie w oparciu o strach i przeciw komuś, ale dla czegoś pozytywnego. ”
Czy dlatego Pan odszedł z Firmy? Czy w pewnym momencie już nie potrafiła sprostać tym wymogom i nie był Pan w stanie się zaangażować?
Czy słowa, które Pan opublikował, jest Pan w stanie realizować w rzeczywistości? Czy wiedza o pewnych niepokojących zjawiskach i procesach pobudziła Pana już do działania, czy do tej pory tylko do pisania?
Zachęcam do działania. Jest Pan w stanie powstrzymać wiele huraganów…
Wierzę, że każdy ma swoją rolę do odegrania na tym świecie. Staram się podążać drogą, którą rozeznaję dla siebie. Pozdrawiam ah