Ten tekst nie będzie bezpośrednio poświęcony Ukrainie, ale na wstępie chciałem podkreślić, że jestem pełen podziwu dla bohaterstwa żołnierzy i społeczeństwa tego kraju. Mam nadzieję, że wkrótce kraj ten stanie się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej i NATO, że wszyscy w Europie będziemy żyć w pokoju. Zanim jednak będzie lepiej, stanie przed nami olbrzymie wyzwanie.
Nie mam zamiaru snuć konkretnych prognoz, wdawać się w scenariusze dla Europy czy świata – już kilka lat temu pisałem, że żyjemy w czasach skrajnej nieprzewidywalności („Polityka gospodarcza w warunkach niepewności”). To na czym chcę się skupić, to czynniki, które moim zdaniem zadecydują o przyszłości tak zwanego Zachodu, w tym Europy. Będą mieć znaczenie w kontekście tego czy pogrąży się on w wojnie i chaosie, czy też wręcz odwrotnie; to co się obecnie dzieje doprowadzi do „nowego początku”, powrotu do podstawowych wartości na jakich zbudowana została współczesna cywilizacja Zachodu, skonsolidowania i nadania mu nowego kierunku.
Próbując uchwycić szerszy obraz
By przejść do wniosków trzeba zacząć od próby uchwycenia szerszego obrazu. Po pierwsze w moim przekonaniu Putin nie jest szaleńcem. Wszystko co do tej pory robił wskazuje na to, że jego działania są przemyślane. Przygotowywał na nie Rosję od wielu lat. Świadczą o tym nie tylko ponoszone konsekwentnie olbrzymie nakłady na armię, ale także ograniczanie „wrażliwości” gospodarki na konflikt (m.in. poprzez rozbudowę infrastruktury do eksportu surowców do Azji czy uniezależnienie się od importu żywności) oraz akumulowanie olbrzymich rezerw walutowych, w których nie ma już dziś amerykańskich papierów skarbowych. W 2021 wykonał jeszcze jeden ważny krok, zlecił opróżnienie przed zimą kontrolowanych przez Gazprom magazynów gazu w Europie zachodniej. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to podmioty działające na zlecenie Kremla stały za gwałtownym wzrostem cen uprawnień do emisji CO2 w ostatnich miesiącach.
Kolejna sprawa, nie sądzę, aby Putin podejmował tak ryzykowną akcję jak otwarta wojna na Ukrainie, gdyby chodziło jedynie o ten kraj. Moim zdaniem chodzi o zanegowanie panującego w Europie porządku, tego jaki ukształtował się po rozpadzie ZSRR. Ukraina to jak się wydaje kolejny element długofalowego planu. Jego poprzedzającym etapem było przejęcie faktycznej kontroli nad Białorusią. Kolejnym – jeśliby się udało „załatwić” sprawę Ukrainy – będzie doprowadzenie do rozpadu UE i NATO.
Główną rolę w tym następnym kroku nie mają jednak odegrać siły zbrojne. Putin wie, że nie jest w stanie wygrać otwartego konfliktu z NATO. A jeśli nawet nie wiedział, to rozwój sytuacji na Ukrainie (wiele nieudanych akcji, niskie morale żołnierzy, powszechne problemy z dostawami, itd.) dobitnie mu to udowadnia. Wydaje się, że Putin liczy na inny scenariusz … na pokonanie przeciwnika bez walki, sprawienie by wróg niejako sam się pokonał. Choć dziś (niemalże) cały Zachód jest zjednoczony, to sytuacja ta o niczym jeszcze nie świadczy. Putin ma świadomość, że kluczowe będzie jak sytuacja rozwianie się w przeciągu najbliższych kilku czy kilkunastu miesięcy.
Trzeba otwarcie powiedzieć, że dla Zachodu – w tym dla nas! – to nie będą łatwe miesiące. Gospodarki i społeczeństwa staną w obliczu dużych wyzwań związanych ze wzrostem cen surowców, być może też czasowymi przerwami w ich dostawach (Putin będzie robił wszystko by do tego doszło), a tym samym przyspieszającej inflacji i towarzyszącemu temu poczuciu ubożenia. Tym bardziej, że nadchodzi spadek koniunktury, być może nawet recesja.
Putin liczy na to, że gdy sytuacja gospodarcza „da ludziom popalić”, to z nową siłą wybuchną polityczne podziały, zarówno te wewnątrz poszczególnych krajów, jak i te pomiędzy poszczególnymi krajami. Oczywiście wspierać je będzie armia putinowskich podżegaczy, starających się wykreować obraz „ostatecznego załamania Zachodu” i „końca zachodniej cywilizacji”.
To właśnie wówczas – nie teraz, kiedy o to na fali współczucia dla Ukraińców jest o to stosunkowo łatwo – nadejdzie kluczowa próba jedności społeczeństwa zachodnioeuropejskiego. Z pewnością wypłyną wówczas pochowani dziś po kątach liczni poplecznicy Putina w różnych krajach (także u nas!), po to właśnie od lat w nich inwestował. Zaoferują oni zachodnim społeczeństwom wizję „dogadania się z Putinem” – oczywiście już na jego warunkach – i powrotu do „normalności”. Nawet jeśli nie wszyscy na nią przystaną, może to wystarczyć do rozbicia spójności Zachodu, a konsekwencji do osłabienia, lub nawet rozpadu jego kluczowych struktur.
Od nas zależy czy plan Putina wypali
Plan Putina nie musi jednak wypalić. Już sytuacja na Ukrainie pokazuje, że rzeczy wcale nie muszą wydarzać się zgodnie z tym, co zostało zapisane w kremlowskim scenariuszu. Kluczowe jest to, jak na zachodnioeuropejskie społeczeństwo wpłynie wojna na Ukrainie. To unikalne dla wszystkich doświadczenie, nie tylko ze względu na fakt, że to największy konflikt w Europie od 1945 roku, ale przede wszystkim ze względu na to, że w świecie nowoczesnych technologii staliśmy się niejako bezpośrednimi uczestnikami tej wojny. To zupełnie inna sytuacja niż chociażby w 1939 roku, kiedy wojna Polski z Niemcami i ZSRR pozostawała dla mieszkańców Zachodu odległa. Różnica polega także na tym, że dziś rosyjskie rakiety bez problemu mogą dosięgnąć każdy skrawek europejskiej ziemi.
Wierzę, że obecna wojna będzie kolejnym – po pandemii – elementem „przebudzenia się” zachodnich społeczeństw. Powrotu do ważnych, zapomnianych w ostatnich dziesięcioleciach wartości. Przede wszystkim odejścia od egoistycznie ukierunkowanego indywidualizmu i połączonego z nim konsumpcjonizmu. Wierzę, że z nadchodzącego testu jedności i solidarności Zachód – którego częścią jesteśmy – wyjdzie zwycięsko.
Można znacząco podnieść prawdopodobieństwo tego scenariusza, jeśli tylko:
- już dziś uświadomimy sobie i powszechnie zaakceptujemy, że „będzie boleć”, że potrzebne będą wyrzeczenia,
- podejmiemy szybkie działania zmierzające do (docelowo) pełnego uniezależnienia się od dostaw surowców z Rosji, w tym opracowany zostanie specjalny unijny program finansowy ukierunkowany na przyspieszenie zmian w sektorze energetycznym (uniezależnienia od surowców kopalnych), ale przede wszystkim w zakresie efektywności energetycznej,
- właściwie poprowadzimy politykę makroekonomiczną; nie można wykluczyć, że dla czasowego złagodzenia skutków potrzebne będą działania podobne do tych z czasów pandemii (wspieranie ze środków publicznych wybranych grup społecznych, branż itd.) – nie może na to zabraknąć środków i odwagi,
- by wesprzeć koniunkturę sprawnie uruchomimy mechanizmy, które już są dostępne, takie jak wydatkowanie funduszy z budżetu unijnego, krajowych planów odbudowy,
- wykażemy innowacyjność w wykorzystaniu unijnej infrastruktury energetycznej i solidarność w zakresie kluczowych zasobów,
- przywrócimy kontrolę nad kluczowymi elementami infrastruktury, takimi jak europejskie magazyny gazu,
- wyeliminujemy lub chociaż ograniczymy propagandowy przekaz Rosji w Europie (prowadzony jest on przez liczne pozarządowe organizacji, które tak naprawdę stanowią przykrywkę dla działań reżimu Kremla),
- wykażemy solidarność jeśli chodzi o ponoszenie kosztów związanych z uchodźcami,
- przestaniemy się „licytować na wartości” i grać „w grę Putina” polegającą na kreowaniu sytuacji, które prowadzą do wzajemnego oskarżania się.
Putin wcale nie ma silnych kart w swoich rękach, w dużej mierze blefuje i liczy na to, że konformistycznie do tej pory nastawiony Zachód da się kupić na ten blef. Prawda jest taka, że im większe obecnie poniesie Rosja straty – przede wszystkim w wymiarze gospodarczym – tym szybszy i głębszy grozi jej upadek. Stoi bowiem ona w obliczu olbrzymich wyzwań związanych z globalnym odchodzeniem od surowców z których żyje i z trendami demograficznymi.
Jest w tym wszystkim jeszcze jeden ważny wątek, chiński. Chiny i Rosja wydają się tworzyć dziś sojusz, ale to nie jest pakt równych partnerów; Rosja jest znacznie mniejsza, ta wojna jeszcze ją osłabi, a poza tym jest coraz bardziej zależna od eksportu surowców do Chin.
Jeśli chodzi o postawę Chin, to moim zdaniem możliwe są dwa scenariusze. W pierwszym Chiny będą chciały cynicznie wykorzystać „szaleństwo” Putina dla osiągnięcia swoich celów; z jednej strony zdobycie dominacji nad USA bez potrzeby angażowania się w globalną wojnę, a z drugiej ekspansja terytorialna kosztem…Rosji. W tym scenariuszu Chiny będą wyczekiwać na rozwój wydarzeń; im bardziej eskalowany jest konflikt Rosja-NATO, tym oba cele stają się z punktu widzenia Chin bliższe do osiągnięcia. Drugi scenariusz zakłada, że choć Chiny chcą rewizji światowego ładu, to będą się starały pozostać elementem (w miarę) konstruktywnym, kontrolować granice putinowskiego „szaleństwa” i skłonić go do tego, by w pewnym momencie zasiadł jednak do negocjacyjnego stołu.
Jeśli Rosja utknie na Ukrainie, to atrakcyjność pierwszego scenariusza będzie dla Chin maleć – tracić będzie Rosja, ale nie NATO – i w pewnym momencie może im się zacząć bardziej opłacać „gra” na kreowanie się na globalnego lidera poprzez moderowanie rozmów pokojowych.
Lekcje i wnioski dla nas
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że dla naszego narodu, to co się obecnie dzieje na Ukrainie jest niezmiernie ważne. To także dla nas ostatni dzwonek, aby się „przebudzić”. To prawda, że na tle reszty Zachodu mieliśmy zawsze bardziej trzeźwy osąd Rosji Putina, ale czy wynikały z tego jakieś praktyczne działania? Czy wiedząc jaki jest Putin stworzyliśmy nowoczesną armię? Czy zadbaliśmy o silne i sprawne instytucje państwa? Czy jako społeczeństwo wybieraliśmy ludzi, którzy strategicznie myślą o przyszłości, czy też raczej tych, dla których liczy się przede wszystkim prywatny/partyjny interes?
Obecne wydarzenia na Ukrainie powinny skłonić nas do tego by:
- zacząć bardziej doceniać to co mamy; Ukraińcy oddają dziś życie za to, by móc dokonać wolnego wyboru, stać się członkiem NATO i Unii Europejskiej. Unii, którą tak wielu polityków dziś nam zohydza, demagogizuje. Tak, UE nie jest perfekcyjnym tworem. Tak Unia popełniała błędy i pewnie popełni ich jeszcze wiele. Tak, Unię trzeba zmieniać. Tak z Unią często ciężko się negocjuje. Ale jednego nie można zanegować; od czasu swego powstania zapewniała państwom członkowskim pokój,
- uświadomić sobie, że nic nie jest dane raz na zawsze, że z dnia na dzień można utracić to, na co ciężko się pracowało. Dlatego też powinniśmy większą wagę przywiązywać do tego, komu powierzamy naszą przyszłość. Polityka (politycy) w naszym kraju musi się zmienić! Prywatne/partyjne interesy i gierki, w szczególności gra na polaryzację społeczeństwa muszą się skończyć, ustąpić interesowi narodowemu i realizacji strategicznych celów. Do tego potrzeba ludzi zdolnych do budowania ponadpartyjnych kompromisów (o czym pisałem w „Przywództwo dla rozwoju„, a ostatnio w „Przyszłość Polski – kontynuacja złotego wieku czy schyłek„).
Przed nami olbrzymie wyzwanie związanie z napływem uchodźców. Z dużym prawdopodobieństwem w najbliższych dniach wleje się przez naszego granice morze ludzi z za wschodniej granicy, być może w milionach. Potrzebne na to mogą być olbrzymie kwoty. Musimy być na to przygotowani organizacyjnie, finansowo, ale także psychicznie. To będzie dla nas zupełnie nowa sytuacja. Na początku będzie jeszcze łatwo o wywodzącą się ze współczucia serdeczność, ale już dziś musimy myśleć o tym co będzie za kilka tygodni, miesięcy a może lat. Dziś hojnie wpłacamy na różne organizacje zajmujące się pomocą – to super! – ale by długofalowo ogarnąć temat trzeba pomyśleć o zapewnieniu systemowych rozwiązań, także w oparciu o europejską solidarność. W tym ostatnim przypadku musimy liczyć na to, że inne kraje zachowają się inaczej niż my sami kilka lat temu.
Jeśli chodzi o inne działania, to „na szybko” potrzebujemy:
- gruntownej weryfikacji naszej sytuacji surowcowej; czego i kiedy może zacząć brakować biorąc pod uwagę skrajne scenariusze (np. brak dostaw ropy i gazu z Rosji) oraz przygotowania planu działań awaryjnych,
- programu wsparcia dla firm silnie dotkniętych obecną sytuacją (np. zależność od rynku ukraińskiego czy rosyjskiego), czegoś na kształt tarczy finansowej,
- utrzymania kierunku w polityce monetarnej, ale bez dodatkowego zacieśniania polityki monetarnej w związku z konsekwencjami konfliktu – choć obecnie należy zakładać, że wzrosty cen będą większe, to charakter szoku zmieni się na wybitnie podażowy (skłonność do konsumpcji spadnie),
- odblokowania środków z KPO, rząd musi pilnie rozwiązać sporne kwestie – te środki będą nam w kolejnych miesiącach bardzo potrzebne dla podtrzymania koniunktury!,
- opracowania i „trzymania w pogotowiu” mechanizmów kontroli cen w sektorze energetycznym,
- przyspieszenia realizacji kluczowych programów zbrojeniowych i zapewnienia na nie potrzebnych środków.
W perspektywie 2-3 miesięcy powinniśmy też ogłosić strategię osiągnięcia zero-emisyjności w 2050 r. – konsekwentna dekarbonizacja gospodarki, to jedyna możliwa droga do ograniczenia wpływu czynników politycznych i zmienności cen surowców,
Podsumowując
Putin chce żebyśmy żyli w jego cieniu, żyli w strachu, żyli w przekonaniu, że to on decyduje o naszych losach. Nie możemy uwierzyć temu kłamstwu. Naszymi wyborami musimy wziąć odpowiedzialność za przyszłość, uwolnić świat od strachu. Jesteśmy to winni naszym dzieciom. Dlatego też musimy zdać egzamin jaki nadchodzi. To najważniejszy egzamin naszego życia.
Dodaj komentarz