Po kryzysie 2008 r. utarło się – optymistyczne w swym wydźwięku – przekonanie, że kryzys stulecia mamy już za sobą, a tu minęło zaledwie kilkanaście lat i mamy kolejny Czyżby więc czas nabrał przyspieszania, a może to świat się zmienił? Myślę, że obie hipotezy są prawdziwe. Taka sytuacja z reguły oznacza „że świat trzeszczy w szwach”, że nie wystarczą już drobne retusze i korekty, ale systemowe zmiany, oznaczające konieczność poukładania poszczególnych elementów systemu polityczno-społeczno-gospodarczego od nowa.
U podłoża systemowych zmian zawsze leży przewartościowanie, inne spojrzenie na otaczający nas świat, na to co jak działa (lub nie działa), na to czemu przypisuje się ważność i wartość. Poniżej kilka kierunków tych przewartościowań związanych specyficznie z pandemią. Nie dotyczą one jedynie Polski, ale w tej czy w inne skali odnoszą się do całego tzw. zachodniego świata.
- Po pandemii wzrośnie rola poczucia bezpieczeństwa kosztem „zbytecznej” konsumpcji, czy też konsumpcji wynikającej z potrzeby demonstracji. Ludzie zaczną na nowo doceniać oszczędności (wróci pojęcie „oszczędności na czarną godzinę”), mniej skłonni staną się do zaciągania długów, zwłaszcza tych konsumpcyjnych,
- Obecna sytuacja skłoni ludzi do przemyśleń na temat tego ile ze swych dochodów oddają państwu i co w zamian dostają. Dla wielu okażą się to gorzkie przemyślenia – zasiłki dla bezrobotnych okażą się niewystarczające na regulowanie podstawowych opłat, służba zdrowia unaoczni swoje niedofinansowanie, edukacja swoje zacofanie, wnioski o pomoc utknął na opłacanych z podatków urzędniczych biurkach itd. Tych systemowych słabości państwa nie da się ukryć za stosowaną w niektórych krajach strategią radykalnych ograniczeń wolności i swobód – mają one chronić ludzi, ale w praktyce są w dużej mierze wyrazem słabości aparatu władzy, w szczególności organizacji i wyposażenia służby zdrowia, systemu testów, itd.
- Wielu ludzi na „kontraktach śmieciowych” boleśnie przekona się o tym… jak śmieciowe są to umowy – utrata pracy z dnia na dzień skłoni ich do zradykalizowania swoich postaw i jakiejś formy odreagowania. Myślę , że w przypadku wielu z nich (zwłaszcza młodych) nie skończy się na filozoficznych dywagacjach (czy całe życie chce żyć w strachu i niepewności jutra?, dlaczego jestem temu społeczeństwu niepotrzebny? jak w takiej sytuacji myśleć o rodzinie?), ale na konkretnych działaniach. Po negatywnych doświadczeniach dwóch wielkich kryzysów dzisiejszym 30-latkom mogą się wreszcie otworzyć oczy, mogą dostrzec, że coś z tym światem jest nie tak i dojrzeć do pokoleniowego buntu (miejmy nadzieję, że konstruktywnego, wyrażającego się w poszukiwaniu nowych rozwiązań zastanych problemów),
- Zmiana wystąpi także w postrzeganiu wartości różnych rzeczy – jest szansa refleksji nad tym, że staliśmy się „społeczeństwem relacji rynkowych”, że staramy się co się tylko da przekuć na pieniądz. Pandemia zwraca nas ku pytaniu: czego nie można kupić za pieniądze? Zaczniemy bardziej cenić czas z bliskimi, będziemy silniej tęsknić za „wolniejszym” życiem,
- Kryzys ma szansę zmienić nasze spojrzenie na kwestię indywidualizm a wspólnota („ja” vs. „my”). Mam wrażenie, że stawianie na indywidualizm (wynikające z przekonania, że dobrobyt wspólnoty jest sumą dobrobytu jej członków) straci na atrakcyjności – okaże się, że dbanie o innych ze wspólnoty (a w zasadzie wspólnot: lokalnej, narodowej, europejskiej) jest długofalowo lepszym rozwiązaniem, także z punktu widzenia interesu jednostki. Mam nadzieję, że to ostatnie skłonni wielu mądrych ludzi, którzy przez lata unikali tego jak ognia do zaangażowania się politycznie i społecznie, że wykreuje to nowych, tak potrzebnych dziś liderów.
Opisane powyżej przewartościowania stanowić będą jedną z osi nadchodzących zmian (drugą opiszę w cz.2, poświęconej kapitałowi/biznesowi). Osi odnoszącej się do relacji jednostka-wspólnota-państwo (rozumiane jako władze). W poszczególnych krajach skala rozczarowania państwem będzie różna. Najmniejsza moim zdaniem tam, gdzie państwo z zasady funkcjonuje w oparciu o faktyczny dialog społeczny (np. Niemcy). Największa tam, gdzie problemy związane z pandemią nałożyły się na długotrwałą dysfunkcjonalność systemu polityczno-społeczno-gospodarczego (np. Włochy).
Im większe rozczarowanie władzą, tym większe prawdopodobieństwo bardziej gwałtownych zmian widoczne w formie wyłaniania się nowych formacji politycznych, niepokojów społecznych, strajków itd. Przy mniejszym rozczarowaniu można liczyć na ich ewolucyjny charakter.
Dodatkowy wymiar nadchodzącej dynamiki systemu związany jest z tym, że w niektórych krajach rządzący mogą ulec pokusie wykorzystania obecnej sytuacji (strachu i niepewności) dla rozszerzania swojej władzy. Mogą chcieć rozgrywać narrację, że tylko silne państwo jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo, w praktyce oczywiście tylko kosztem wolności obywateli i ponoszenia wyższych nakładów (podatków). To perspektywa szczególnie realna w krajach, gdzie rządzący już dziś wykazują silne skłonności autorytarne, a społeczeństwo obywatelskie jest słabe (dotyczy to m.in. naszego regionu).
Czy płynie z tego jakiś jeden, główny wniosek? Tak. Pisałem o nim …. na początku roku, jeszcze przed pandemią, w tekście „Tożsamość – słowo klucz 2020 r.”. Dziś jeszcze bardziej niż wówczas jest dla mnie oczywiste, że przechodzimy właśnie przez unikalne czasy, a wybory jakich dokonamy w nadchodzących miesiącach (zarówno jako jednostki jak i społeczeństwo) zdeterminują naszą przyszłość na kolejnych kilkadziesiąt lat. Coś jakby powrót do …. 1989 r. 🙂