02-10-2021
7 minut

Wizja i narracja na dzisiejsze czasy

Tak jak zapowiadałem w „Nieokiełznany kapitalizm zjada własną przyszłość” chciałbym się pokusić o odniesienie teorii J. Haidta i L.C. Thurowa do naszej obecnej rzeczywistości. Zaproponować wizję/narrację, która odpowiadałaby potrzebom obecnej sytuacji i obejmowała wszystkie trzy rodzaje etyki: indywidualizmu, wspólnotowości i sacrum (czegoś co nas przekracza). Tylko taka kombinacja jest w stanie moim zdaniem stworzyć podstawy pod trwały społeczny „nowy ład” na kolejne dziesięciolecie.

Miejsce dla indywidualizmu
Jak zwracałem uwagę w „Nieokiełznany ……” indywidualizm odgrywa bardzo istotną rolę stanowiąc motor napędowy kapitalistycznego modelu rozwoju. W moim przekonaniu główną zaletą tego systemu jest połączenie elastyczności i efektywności – ustawiając odpowiednio bodźce (w ramach polityki społeczno-gospodarczej) i towarzyszące im narracje można tak ukierunkowywać zachowania ludzi (i biznesów) by uzyskiwać określone cele. W takiej sytuacji decydujące jest więc to, jakie cele dane społeczeństwo zechce w ramach kapitalizmu realizować.

Głównym wyzwaniem jest dziś konieczność zmiany ukierunkowania – by kapitalizm przyczyniał się nie tylko do pozyskiwania (akumulacji) dóbr materialnych, ale kształtowania „dobrego życia”. To pojęcie szersze, obejmujące nie tylko to co mamy (możemy mieć), ale także to na ile czujemy się w swym życiu spełnieni. Na „dobre życie” składa się także chęć pozostawienia po sobie świata z przyszłością, a więc większego niż dziś uwzględniania aspektów związanych z wyczerpywaniem się zasobów, utratą bioróżnorodności, zmianami klimatycznymi, nierównościami społecznymi, niewłaściwą alokacją długu, itd.

W moim przekonaniu jednym z podstawowych warunków by się w życiu spełniać jest to, by mieć możliwość realizowania się w swoich talentach/pasjach, oczywiście najlepiej łącząc to z pracą. Niestety w swym obecnym kształcie procesy wychowania i edukacji nie pomagają właściwie zdiagnozować tego „co jest naszym talentem/pasją”, a jeśli już nam to się uda, to na drodze ku ich realizacji pojawiają się liczne bariery. Dlatego też znaczna część społeczeństwa – być może nawet jego większość – pracuje tam gdzie musi i robi to co musi, bo tak naprawdę nie wie czego chce, albo nie ma zdolności przekładania swoich marzeń na rzeczywistość. Nie pomaga też fakt, że rynek pracy w Polsce wciąż z dużymi oporami akceptuje tych, którzy po zmianie zawodu, chcieliby dostać drugą szansę.

Docelowo chodziłoby o takie obdarowanie ludzi sprawczością, by nie musieli się oni dostosować do tego co jest (istniejących miejsc pracy), ale by możliwie wielu było kreatorami własnych miejsc pracy, własnych posad. To obdarowanie sprawczością wymaga wyposażenia ich w narzędzia, które pozwolą na:

  • odkrywanie własnych pasji/talentów, zdobycie wiedzy o sobie,
  • kreowanie popytu na własne produkty/usługi oraz funkcjonowanie w większym stopniu niż dziś jako przedsiębiorcy niż najemni pracownicy (nawet jeśli wykonywana praca ma w danym momencie formę etatu).

Do tego potrzeba fundamentalnej zmiany systemu edukacji w kierunku „człowieka innowacyjnego”, o czym pisałem w „Edukacja a innowacyjność – jak przywrócić zerwaną więź”.

Wspólnota
Miejsce dla indywidualizmu powinno być stworzone w ramach wspólnoty, której fundamentem powinien być zestaw podstawowych wartości, wynikających z określonych przekonań, a mianowicie że:

  • jednostka ma prawo do korzystania z wolności – wyrażania swojej indywidualności – o ile nie narusza przestrzeni wolności innych;
  • wolność jednostki nie jest możliwa jeśli przytłacza ją permanentny strach/niepewność. Sprawiają one, że człowiek w takich sytuacjach często wybiera strategie mocno zachowawcze, trudniej mu podejmować decyzje długoterminowe, jak choćby te o założeniu rodziny czy posiadaniu dzieci. Dlatego w ramach wspólnotowości potrzebujemy rozwiązań, które będą pomagać mierzyć się z generowaną przez globalne i lokalne uwarunkowania niepewnością. Kluczowe przy tym jest słowo „pomagać” – rozwiązania wspólnotowe nie mogą odbierać ludziom odpowiedzialności za ich życie, nie mogą eliminować „presji życia”, która jest motorem napędowym osobistego – a wraz z tym społecznego – rozwoju,
  • wspólnotowość wymaga solidarności nie tylko w ramach obecnego pokolenia, ale także międzypokoleniowej. Wymaga tworzenia „świata z przyszłością”, a nie działań w na zasadzie „po nas choćby potop”,
  • dobre funkcjonowanie w ramach własnej wspólnoty i w ramach wspólnoty różnych (narodowych) wspólnot wymaga rozliczenia się z przeszłością (wyzbycia się fałszowania prawdy, zadośćuczynienia krzywd), ale równocześnie w swych działaniach bycia przede wszystkim ukierunkowanym na przyszłość. To wymaga właściwego pojmowania patriotyzmu, polegającego przede wszystkim na szanowaniu państwa, wypełnianiu obowiązków wobec niego (płaceniu podatków, itd.), walce z korupcją, nepotyzmem i innego rodzaju patologiami osłabiającymi wspólnotę, w tym jej bezpieczeństwo,
  • wspólnotowość wymaga równych praw i równych szans dla wszystkich, w szczególności jeśli chodzi o dostęp do usług publicznych: edukacji, opieki zdrowotnej, prawa itd.,
  • elementem wspólnotowości musi zasada, że „wszyscy gramy fair play”; wszyscy wobec wszystkich tj. pracodawcy wobec pracowników, biznes wobec państwa, obywatele wobec państwa, państwo wobec biznesu i obywateli, itd. Dziś w naszym kraju nie brakuje cwaniaków, którzy tej zasady nie przestrzegają. W dużej mierze to pochodna przykładu jaki idzie „z góry” oraz słabości rozwiązań instytucjonalnych, które przestrzegania tej zasady powinny pilnować,
  • wspólnotowość powinna też oznaczać, że każdy kto może powinien w jakiś sposób do wspólnoty kontrybuować. Formy takiej kontrybucji mogą być różne: praca, nauka, opieka nad dziećmi/starszymi, wolontariat, itd.

Te zasady powinny stanowić swego rodzaju umowę społeczną między nami samymi, jako obywatelami, mieszkańcami tego kraju. Sama w sobie nie musi być ona formalnie spisana, ale by miała oddziaływanie muszą ją wyrażać określone, powszechnie akceptowalne w społeczeństwie narracje. Musi mieć także wyraz w określonych rozwiązaniach instytucjonalnych.

Miejsce dla sacrum
Nie powinno także zabraknąć miejsca dla trzeciego wymiaru, odwołującego się do opisanej przez Haidta etyki boskości, czegoś co wykracza poza naukowe rozumienie świata. W tym kontekście kluczowym elementem musi pozostać swoboda wyznania, a wraz z tym rola religii i Kościołów. Trzeba jednak zapewnić ich należyty dystans od władzy (pisałem o tym więcej w „Polska droga prawdy – pomiędzy relatywizmem a absolutyzmem”).

Warto też pomyśleć o tworzeniu świeckich struktur, które mogą stawiać drogowskazy etyki i moralności, tak abyśmy nie musieli chodzić jak dzieci we mgle, ale posiadali ukierunkowanie, albo przynajmniej dobre zdefiniowanie istoty problemu. Jest to szczególnie istotne w kontekście przyspieszającego postępu technologicznego, który sprawia, że coraz częściej trzeba będzie dokonywać trudnych wyborów moralnych (więcej o zagrożeniach związanych z technologią pisałem w „Zanim spuścimy technologię ze smyczy…”). Ciekawym pomysłem jest według mnie swego rodzaju Rada Mędrców, składająca się z osób uchodzących za autorytety moralne, które mogłyby wypowiadać się w odniesieniu do kluczowych kwestii, zwłaszcza zagrożeń. Równolegle należy rozwinąć badania w kontekście etyki i technologii – instytut zajmujący się tymi zagadnieniami mógłby być finansowany ze środków publicznych i prywatnych, a ukierunkowywany przez radę programową z reprezentantami obu sektorów oraz społeczeństwa.

Na razie tyle, ale w jednym z kolejnych tekstów napiszę o tym, w jaki sposób przedstawioną wyżej wizję/narrację można by zoperacjonalizować, tak by zacząć ją ucieleśniać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *