25-06-2022
7 minut

Zagadka grzechu pierworodnego rozwiązana?

Kilka miesięcy temu w tekście „Dlaczego myślę tak jak myślę…” zwracałem uwagę na to, że świat w którym żyjemy odzwierciedla dominujące sposoby myślenia, narracje. W tej sytuacji, jeśli chce się zmienić świat – a taka zmiana jest moim zdaniem konieczna w obliczu wyczerpania się możliwości dotychczasowego modelu – trzeba zacząć od zmiany dominujących narracji.

Natura ludzka

Nie jest to oczywiście zadanie łatwe. Z reguły bowiem narracje, które nam towarzyszą są dobrze zakorzenione w społeczeństwie. Znajdują wsparcie w rozwiązaniach instytucjonalnych, tradycji, często także w systemach religijnych. Wszystkie one definiują jakie postawy są właściwe (i w ten czy w inny sposób „nagradzane”), a co niewłaściwe i podlega „karze” (w bieżącym życiu lub po śmierci).

Jedną z takich fundamentalnych narracji jest ta, która odnosi się do natury człowieka. Mówi ona, że z człowiekiem jest coś nie tak. Potwierdzenie tego można znaleźć nie tylko na kartach historii – z których nieproporcjonalnie wiele to opisy wojen – ale także obserwując bieżące wydarzenia. Chociażby te za naszą wschodnią granicą; rosyjscy żołnierze, którzy dziś na Ukrainie dokonują różnego rodzaju zbrodni, jeszcze nie tak dawno spędzali czas ze swoimi rodzinami, grillowali, pracowali, itd. Dziś ci sami ludzi są gotowi do zachowań, których nie można nawet nazwać zwierzęcymi – zwierzęta nie prowadzą bezsensownych wojen, a tym bardziej nie torturują innych osobników po to tylko, by doświadczać z tego przyjemności.

Religie i nauka od dawna próbowały wyjaśnić z czego wynika ta osobliwość natury ludzkiej, która sprawia, że niemalże od urodzenia żyjemy w kulturze „poczucia winy”. Jedna z najbardziej rozpowszechnionych koncepcji odwołuje się do grzechu pierworodnego, pierwotnego nieposłuszeństwa wobec Boga, które doprowadziło do zerwania jedności z nim. Obrazuje to historia ogrodu Eden i wygnania z niego pierwszych ludzi: Adama i Ewy.

Co skrywa się za metaforą biblijnego jabłka?

Ta biblijna historia nie daje jednak odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę symbolizuje zjedzenie jabłka z drzewa poznania dobra i zła. Wiadomo jedynie, że po dokonaniu tego czynu sielanka się skończyła, a zaczął mozół.

Na przestrzeni wieków różnorakich interpretacji było wiele. Tym bardziej, że znalezienie odpowiedzi na to pytanie frapuje nie tylko duchownych, teologów, religioznawców, itd. Do historii ogrodu Eden nawiązują także niektórzy naukowcy. Jednym z nich jest J.Griffith, australijski biolog, autor książki „Freedom – the end of the human condition”. Proponuje on naukową interpretację tego co przydarzyło się Adamowi i Ewie. Z kolei w oparciu o tę interpretację daje odpowiedź na pytanie o to, co sprawia, że potrafimy być tak agresywni, nienawistni i bezwzględni, w sytuacji gdy powszechnie akceptowanymi ideałami życia są współpraca, tolerancja czy miłość. W sensie metafizycznym Griffith daje niejako (swoją) odpowiedź na pytanie: co jest źródłem naszego grzechu pierworodnego?

Główny wniosek jaki płynie z badań Griffitha jest następujący: ludzka kondycja jest bezpośrednio związana z POJAWIENIEM SIĘ ŚWIADOMEGO UMYSŁU. Zanim się on pojawił życie wszystkich istot żywych na Ziemi było kontrolowane przez instynkty. Dopiero człowiek stał się zdolny do świadomego rozumienia rzeczywistości, co wzbudziło w nim chęć do zarządzania swoim światem, postępowania wbrew naturalnym instynktom, wewnętrznym podpowiedziom.

Na pozór może się to wydawać wielkim przywilejem, ale z praktycznego punktu widzenia stało się to swego rodzaju klątwą. Dlaczego? Bo zrodziło wewnętrzny konflikt między już ustanowionym systemem zarządzania instynktownego, a nowym świadomym, opartym na zrozumieniu systemem podejmowania decyzji. Griffith opisuje działanie tego wewnętrznego konfliktu na przykładzie bociana. Tak, tego popularnego u nas ptaka. Otóż proponuje wyobrazić sobie, co stałoby się z bocianem, któremu wszczepiono by świadomy umysł. Główną konsekwencją byłoby to, że bocian nagle zacząłby mieć nieustanne dylematy. Instynkt np. kazałby mu lecieć na zimę do ciepłych krajów, ale świadomy umysł kontestowałby ten pomysł nie rozumiejąc dlaczego. Dążyłby do zrozumienia powodów tego konkretnego zachowania na zasadzie przyczyny i skutku. Zmierzałby do zweryfikowania rzeczywistej potrzeby poprzez DOŚWIADCZENIE TEGO, CO SIĘ STANIE jeśli nie posłucha wewnętrznego instynktu. Nie trzeba nikomu wyjaśniać, że ostatecznie okazałoby się to dla bociana bardzo ryzykowne doświadczenie.

Tego typu przykładów można mnożyć. Każdy z nich oznacza w praktyce konfrontowanie się z rzeczywistością, po to by świadomy umysł mógł się CZEGOŚ NOWEGO NAUCZYĆ – z jego punktu widzenia trudno ocenić czy jakaś decyzja jest dobra czy zła, tak długo jak nie zweryfikuje się jej w praktyce.

Między samopoznaniem a samozniszczeniem

Przenosząc powyższe porównanie na ludzi, nasz myślący umysł uczy się świata metodą prób i błędów. Uczymy się także na poziomie zbiorowym, jako społeczność ludzka. Umysł potrzebuje tego, gdyż nie jest w stanie wykorzystać w pełni swej „mocy zarządzania” światem, tak długo jak nie rozumie mechanizmów, które nim rządzą. Oczywiście, to zrozumienie musi dotyczyć bardzo wielu aspektów, począwszy od budowy materii i samego człowieka, poprzez prawa fizyki, aż po kwestie zachowań indywidualnych i społecznych.

Ten proces eksperymentowania, prowadzący do edukowania się naszych indywidualnych i zbiorowych umysłów obfituje nie tylko we wzniosłe wydarzenia. Wręcz przeciwnie, w większości przypadków ZWIĄZANY JEST Z BÓLEM I CIERPIENIEM. Tym bardziej, że niektóre lekcje musimy jako ludzkość przerabiać wielokrotnie. Jest tak m.in. z wojną – nie bez przyczyny realna groźba III wojny światowej pojawia się właśnie teraz, gdy pozostało już niewielu świadków jej poprzedniczki. Z tych też względów – zdaniem Griffitha – proces odkrywania się sprawia, że jako ludzkość jesteśmy niejako uwięzieni w wyścigu między SAMOPOZNANIEM A SAMOZNISZCZENIEM. Tym bardziej, że na przestrzeni wieków zatraciliśmy umiejętność wsłuchiwania się w wewnętrzny głos, który chce dla nas dobrze.

Jak to wszystko może się skończyć? Otóż Griffith jest optymistą. Jego zdaniem uświadomienie sobie opisanego powyżej procesu może mieć przełomowe znaczenie dla ludzkości, gdyż pozwala ściągnąć z ludzi odium winy, popatrzeć na człowieka – jego dotychczasowy pobyt na Ziemi – w nieco inny, bardziej pobłażliwy sposób; jako na czas funkcjonowania ludzkości na etapie „nieświadomego dziecka”. Takie dziecko trudno jest winić za to co robi, gdyż nie jest w pełni świadome mechanizmów, które nim kierują.

Według mnie, we wnioskach można pójść jeszcze dalej; uświadomienie sobie skąd biorą się wewnętrzne sprzeczności pozwala także na to, by:

  • zacząć świadomie kształtować relacje pomiędzy rozumem, a wewnętrznym głosem. W przypadku człowieka ten wewnętrzny głos to nie jedynie – i nie przede wszystkim – podstawowe instynkty, ale bezpośrednia więź ze Absolutem, z czymś większym, mądrzejszym, z nadświadomością. By tak się stało niezbędne jest jednak otwarcie się na ten wewnętrzny głos, wsłuchanie się w niego,
  • nareszcie we właściwy sposób wykorzystać potencjał mocy twórczych jakie tkwią w człowieku, do ukształtowania lepszego świat. Świadomy rozum czyni nas ludzi twórczymi (by czynić sobie Ziemię poddaną), z kolei wsłuchiwanie się w wewnętrzny głos pomaga dokonywać właściwych wyborów, tym samym chronić przed unicestwieniem.

Jak dla mnie, koncepcja Griffitha brzmi inspirująco. Pozwala zrozumieć odwieczny, wewnętrzny dylemat jaki drzemie w każdym z nas. Oczywiście pozostaje pytanie, jak to się ma do Putina i jego agresywnych działań? No cóż, perspektywa Griffitha jest długofalowa i w tym ujęciu to co robi Putin i to jak my na to zareagujemy będzie jedynie kolejną lekcją dla ludzkości. Optymistyczny – z punktu widzenia naszego pokolenia – scenariusz zakłada, że tym razem wyciągniemy wreszcie wnioski z wcześniejszych lekcji i nie pozwolimy na to, by historia znów zatoczyła koło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *