19-09-2021
8 minut

Zapaść małych i średnich miast – jest szansa by to zmienić!

Jestem po lekturze książki „Zapaść” M.Szymaniaka. To zbiór reportaży przedstawiających historie życia i pracy mieszkańców mniejszych miejscowości w Polsce. Zaprezentowany w niej obraz minionych 30 lat znacząco różni się od tego jak w większości postrzegają je mieszkańcy największych miast, choć dla mnie osobiście historie opisane w książce nie stanowią wielkiego zaskoczenia. To głównie zasługa regularnego odwiedzania moich rodzinnych stron, Podkarpacia. Na wiele z przedstawionych w książce problemów starałem się już kilka lat temu zwracać uwagę, np. w Dwie Polski” czy „Przeżuci i wypluci”.

Przywołuję „Zapaść” bo chciałbym się dziś nieco szerzej odnieść do kwestii, o których jest ta książka, kompleksowo spojrzeć na problemy rozwojowe mniejszych ośrodków miejskich oraz zwrócić uwagę na swego rodzaju „nowe rozdanie”, które w najbliższych latach otworzy nowe perspektywy rozwojowe właśnie dla mniejszych miast. Od razu trzeba jednak dodać, że nie wszystkich.

Chciałbym zacząć od tego, że problemy rozwojowe małych i średnich miast, to nie kwestia specyficznie polska. Są one powszechne, dotyczą dużej części, jeśli nie większości świata. Sporo można znaleźć „opisów przypadków” zwłaszcza amerykańskich „upadłych” miast i miasteczek. Nie brakuje także bardziej systemowych opracowań poświęconych problemom ekonomicznym i społecznym ośrodków miejskich, określanych czasem jako „places that don’t matter”.

Problemy rozwojowe małych i średnich miast są przede wszystkim pochodną działania uniwersalnych sił związanych z globalizacją, postępem technologicznym i reorganizacją funkcjonowania biznesu (fragmentacją łańcuchów tworzenia wartości, wzrostem roli sieciowania/interakcji oraz znaczenia innowacyjności). Wszystko to prowadzi do koncentracji aktywności o wysokiej wartości dodanej w dużych ośrodkach miejskich; tam bowiem można znacznie łatwiej uzyskać dostęp do odpowiednio dużej skali zasobów, czy to różnorodnych kompetencji pracowniczych czy też technologii. Wszystko to w dużej mierze związane z obecnością silnych i zróżnicowanych pod względem kierunków studiów ośrodków akademickich.

Koncentracja kluczowej działalności w dużych miastach pozwala firmom także na uzyskanie innych korzyści, np. optymalizację kosztową logistyki czy też przyciąganie ekspatów (dla których ważne są międzynarodowe szkoły, lotnisko, jakość życia itd.). W efekcie, w przypadku aglomeracji znacznie łatwiej jest w obecnych uwarunkowaniach wykreować swego rodzaju samo-napędzający się mechanizm rozwojowy: atrakcyjne miejsca pracy przyciągają talenty z mniejszych miast, zwiększając tym samym atrakcyjność lokalizacji dla nowych pracodawców. Równocześnie wysoka siła nabywcza wykreowana przez wysokie wynagrodzenia zapewnia rozwój handlu, budownictwa i usług zapewniając dobre miejsca pracy także dla tych o niższym wykształceniu.

Równolegle mniejsze ośrodki miejskie muszą się mierzyć z czymś przeciwstawnym – spiralą negatywnych sprzężeń: odpływem młodych i dynamicznych, przesuwaniem do tych lokalizacji aktywności (części łańcucha tworzenia wartości) o mniejszym poziomie zaawansowania i mniejszej wartości dodanej, a co za tym idzie płacach. To z kolei – w połączeniu z wyższym niż w dużych miastach bezrobociem – ma wpływ na siłę nabywczą i rozwój pozostałych obszarów (handel, itd.). Nie oznacza to z reguły braku rozwoju, ale przebiega on wolniej niż w przypadku dużych ośrodków, co na przestrzeni lat prowadzi do narastania dysproporcji, nie tylko tych dochodowych, ale także w szerszym postrzeganiu rzeczywistości (tego czy w kraju „dobrze się dzieje”).

W przypadku Polski na te globalne procesy nałożyły się jeszcze nasze specyficzne, lokalne uwarunkowania:

  •  zmiana systemu gospodarczego, w czasach PRL globalne trendy nie miały na nas wpływu, dopiero włączenie Polski w struktury globalnej gospodarki sprawiło, że zaczęły one na nas oddziaływać – dotarły do nas później, ale za to ich przebieg był bardziej gwałtowny, a dostosowanie nastąpiło w krótszym czasie. Dostosowanie to polegało m.in. na gwałtownym skoku produktywności – choć w mniejszych ośrodkach miejskich firm dziś nie brakuje, to ich znacznie większa wydajność sprawia, że angażują one znacznie mniejsze zasoby pracy. Innym istotnym czynnikiem mającym wpływ na wielkość szoku była zmiana charakteru firm. O ile wcześniej były to lokalne firmy obejmujące cały łańcuch tworzenia wartości, to po transformacji wiele firm przybrało charakter globalny, koncentrując się z reguły jedynie na wybranych elementach łańcucha wartości (np. produkcja/montaż). Prowadziło to do spłaszczenia struktury organizacyjnej i ograniczenia różnorodności stanowisk,
  • trendy demograficzne – widoczny do mniej więcej 2012/2013 roku przyrost osób w wieku produkcyjnym potęgował nierównowagi rynku pracy małych i średnich miast odbijając się negatywnie na tempie wzrostu wynagrodzeń. Ostatecznie sytuacja ta zmusiła wielu młodych ludzi do poszukiwania szans życia/pracy już nie tylko w dużych aglomeracjach, ale także za granicą,
  • jeden z najwyższych w Europie poziomów policentryzmu w systemie osadniczym, co – jeśli chcieć zachować swego rodzaju równowagę pomiędzy aglomeracjami, a mniejszymi ośrodkami – rodzi szczególne wymagania w zakresie polityki deglomeracyjnej (rozproszenia funkcji związanych ze społeczno-ekonomiczną działalnością człowieka)*,
  • napływające fundusze unijne (spójności), które pozwoliły nieco załagodzić konsekwencje ekonomiczne globalnych procesów (dla aktywności biznesowej i zatrudnienia), silnie wsparły także rozwój lokalnej infrastruktury.

Ta różna perspektywa mieszkańców dużych miast i mniejszych ośrodków miejskich na procesy zachodzące w minionych 30 lat leży moim zdaniem u podstaw politycznej polaryzacji w naszym kraju. Czy ta polaryzacja sytuacji życiowej, a co za tym idzie politycznej będzie się w najbliższych latach nasilać? Moim zdaniem jest co najmniej dwa powody do optymizmu.

Pierwszy związany jest z globalnymi i lokalnymi trendami, które w stosunku do minionych 30 lat powinny teraz nieco inaczej oddziaływać, a konkretnie:

  • w kontekście demografii weszliśmy w fazę szybkiego starzenia się społeczeństwa. Sprawia to, że lokalne rynki pracy są dziś coraz bardziej zbilansowane, płace zaczęły rosnąć, a presja na odpływ młodych, dynamicznych ludzi nieco zmalała,
  • postęp technologiczny, w tym w szczególności cyfryzacja powoduje coraz większe odmiejscowienie prowadzonej działalności, szczególnie w przypadku wielu tak zwanych usług profesjonalnych. W połączeniu z innym trendem – poszukiwaniem większej równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym – może to sprzyjać zmianie struktury zamieszkania mniejszych miejscowości, pod warunkiem jednak, że zadbają one o to by być atrakcyjnym miejscem do życia (w kontekście edukacji, kultury itp.)
  • rosnące znaczenie społecznej odpowiedzialności biznesu powinno sprawić, że działające w mniejszych miastach firmy – lokalne i zagraniczne – powinny coraz chętniej angażować się społecznie. Już nie tylko w formie kampanii „sadzenia drzew”, ale w formie tworzenia wspólnej wartości,
  • nowych możliwości jakie stwarza zielona transformacja i związane z nią nowe modele biznesowe; w szczególności energetyka rozproszona i model prosumencki może zapewnić wielu mieszkańcom małych miast dodatkowe źródła dochodów, przekładając się tym samym na ich prosperity.

Drugi powód do optymizmu związany jest z faktem rosnącej świadomości problemu jakim jest narastanie dysproporcji pomiędzy dużymi i mniejszymi miastami. Powinno to prowadzić do bardziej aktywnej polityki deglomeracyjnej.

Oczywiście ostateczny sukces tego czy innego miasta będzie wciąż w największej mierze zależał od lokalnej inicjatywy oraz właściwego ustalania priorytetów (chociażby dla wydatków z lokalnych budżetów). Bardzo pomogłoby także wzmocnienie finansów lokalnych samorządów poprzez zapewnienie im większych środków, a przede wszystkim większej elastyczności ich wydatkowania.

W moim przekonaniu najbliższe 5-7 lat będzie dla mniejszych ośrodków miejskich kluczowe, a głównym trendem będzie już nie tyle narastanie dysproporcji: duże vs. mniejsze miasta, ale znacznie szybsze narastanie różnic w sytuacji różnych, mniejszych ośrodków miejskich. Po prostu ci, którzy wpiszą się w nowe trendy i umiejętnie w tym kontekście wykorzystają nową perspektywę budżetową UE stworzą solidne fundamenty pod prosperity na kolejne 10-15 lat. W pozostałych zapaść może się pogłębiać.

 

 

 

* zainteresowanym tymi kwestiami polecam raport Klubu Jagiellońskiego: „Polska średnich miast: założenia i koncepcja deglomeracji w Polsce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *