03-03-2024
9 minut

Dowiedz się czego potrzebujesz, to bardzo ważne!

W minionych dniach moją uwagę przykuły informacje prasowe o liczbie samobójczych prób dzieci i młodzieży w 2023 roku. Po kilku latach bardzo silnych wzrostów sytuacja nieco się ustabilizowała, ale wciąż jest ich bardzo, bardzo dużo – ponad 2000! Za każdą z nich kryje się historia młodej osoby stojącej na skraju rozpaczy. Historie te, choć często niewypowiedziane, są alarmującym sygnałem, który powinien skłaniać nas, dorosłych, do głębszego zastanowienia się nad przyczynami tej sytuacji i podjęcia działań. Dziś moje osobiste spojrzenie na te kwestię. Ale za nim o tym, będzie trochę przydługiego wstępu.

Jedno z moich największych odkryć

W swych dywagacjach nie będę specjalnie odkrywczy. Równocześnie jednak to, o czym chciałbym dziś napisać dla mnie samego okazało się jednym z moich największych życiowych odkryć. Chodzi o POTRZEBY, nasze potrzeby. Po raz pierwszy zetknąłem się z uporządkowanym podejściem do kwestii potrzeb – także tego, jak ich zaspokojenie lub nie wpływa na nasze emocje, a następnie zachowania – wiele lat temu. Wówczas jednak nie załapałem jak bardzo ważna jest to kwestia. Potraktowałem te zagadnienia jako kolejną ciekawą koncepcję, coś co „przeze mnie przeleciało” i niewiele z tego zostało. A szkoda.

Temat znaczenia potrzeb zaczął się jednak natarczywie pojawiać w moim życiu w ostatnich latach.  A w zasadzie to uporczywie powracał z różnych stron w ramach mojego studiowania tego „na czym polega życie”. Jak wchodził drzwiami, a ja – znów go bagatelizując – wypraszałem go nieroztropnie, to wchodził oknem. I tak na okrągło – był niemalże stałym elementem spinającym wiele różnorakich wątków związanych z moimi przemyśleniami i studiowaniem „życia”. Dlatego też, w końcu postanowiłem się poddać i poświęcić mu więcej czasu i zaangażowania. Efekt? Dziś potrzeby znajdują się w centrum mojej uwagi, także dosłownie – w moim gabinecie, nad moim biurkiem wisi olbrzymi plakat z ludzkimi potrzebami (patrz poniżej). Gdy coś się we mnie wewnętrznie gotuje, to pierwsze co robię, to staram się dotrzeć do źródeł korzystając z tejże mapy.

Choć dla mnie osobiście kwestia potrzeb stała się istotnym zagadnieniem stosunkowo niedawno, to jest ona jednym z fundamentów, na których zbudowana jest dzisiejsza psychologia. Przyjmuje ona, że ludzkie działania są motywowane przez potrzeby. Gdy nasze potrzeby w danym momencie są zaspokojone, to czujemy się niejako spełnieni, postrzegamy życie jako coś pozytywnego, czujemy się komfortowo. Gdy nie są spełnione, to rodzą w nas emocje, które sygnalizują nam, że coś jest nie tak. Że należy podjąć jakieś działania. Wszystko to na pozór wydaje się proste:

  • czujemy szczęście, znaczy wszystko jest ok.,
  • czujemy że coś się w nas gotuje (emocje) -> interpretujemy o co chodzi (jaka potrzeba nie jest zaspokojona) -> podejmujemy właściwe działania dostosowawcze i w efekcie -> czujemy się szczęśliwi i spełnieni.

Niestety, w rzeczywistości nie jest już tak różowo.

Nic nie działa

Powodów takiej sytuacji jest kilka. Po pierwsze, z reguły nie jesteśmy świadomi swoich potrzeb. Nigdzie nas tego nie uczą. Tymczasem dostrzeganie potrzeb, to krok bez którego nie jesteśmy w stanie na nie odpowiedzieć. Owszem, gdy jesteśmy głodni, to ssanie w żołądku przypomni nam o potrzebie pożywienia się. Gdy oczy się nam zamykają, to wiemy, że daje znać o sobie potrzeba snu. Podobnie, z potrzebą schronienia (kiedyś jaskinia, dzisiaj dom/mieszkanie) i paroma jeszcze innymi. Ale to nie jedyne nasze potrzeby. Ta lista jest znacznie, znacznie dłuższa! Oprócz potrzeb fizycznych mamy także potrzeby radości z życia (humoru, zabawy, przygody, …), potrzeby samorealizacji (użyteczności, autentyczności, osiągnięć,….), potrzeby autonomii (własnego rytmu dnia, wolności wyboru,…), potrzeby społeczne (bycia widzianym i usłyszanym, zaufania,…), potrzeby duchowe (sensu, kontaktu z naturą, transcendencji,…).  One wszystkie potrzebują zaspokojenia. Oczywiście nie wszystkie w tym samym czasie, ale to dodatkowe wyzwanie, ponieważ nasze potrzeby zmieniają się, nawet w ciągu dnia.

Po drugie, nie będąc świadomymi własnych potrzeb koncentrujemy się z reguły na tym, co świat (media, edukacja, wzorce wychowania) wskazuje nam jako to, co zapewni nam radość i zaspokojenie. I jest to wielka, wielka pułapka. Świat bowiem ukierunkowuje nas na CELE, KTÓRE W ZDECYDOWANEJ WIĘKSZOŚCI NIE SĄ ZBIEŻNE Z NASZYMI WEWNĘTRZNYMI POTRZEBAMI. W efekcie bardzo często się w naszym życiu szamoczemy – niby rośnie lista naszych osiągnięć i sukcesów, a wewnętrznego spokoju jak nie było, tak nie ma. Wszystko to przypomina poruszanie się statku, który obrał niewłaściwy kurs i ląduje nie tam gdzie trzeba (moje własne doświadczenia w tym zakresie opisałem swego czasu w „Skoryguj swój kurs!”).

Po trzecie, zbyt mało uwagi poświęcamy naszym EMOCJOM. To znów w dużej mierze pochodna wzorców wychowania i edukacji, w ramach których emocje okazywały się często czymś „czego nie wypada okazywać”, „oznaką słabości”, itd. W efekcie wielu i wiele z nas traktowało i traktuje je w jeden lub kilka z następujących sposobów: tłumi, powstrzymuje, zaprzecza, wypiera. W praktyce ma to wymiar wewnętrzny (upychania pewnych rzeczy do naszej podświadomości) i zewnętrzny, kompulsywnych zakupów, korzystania z różnego rodzaju używek, odpływania w świat wirtualny, itd. To nic innego jak bomba z opóźnionym zapłonem, która prędzej czy później w nas wybucha. Nie mówiąc już o tym, że w ten sposób nie dajemy sobie najmniejszej szansy na to, by dotrzeć do poziomu potrzeb.

Jak widać z powyższego cały opisany powyżej mechanizm łączący nasze potrzeby, emocje i nasz dobrostan z reguły nie działa. W większości przypadków nie chodzi o ten czy inny jego element, ale o całość! Tymczasem jesteśmy jak nasiono drzewa, które by się w pełni rozwinąć potrzebuje zaspokojenia pełni potrzeb. Jeśli polewać go wodą, ale nie zapewnić światła i żyznej gleby, to nic z niego nie wyrośnie. Jeśli podlewać, ale zasadzić na pustyni, to jedyne na co możemy liczyć to skarłowaciała jego forma.

Problem leży w nas, dorosłych

Najwyższa już pora, by wrócić do sygnalizowanej na wstępie kwestii tego, że nasze dzieci i młodzież nie radzą sobie ze światem. Nie ma się co temu dziwić. Nie radzimy sobie z nim my, dorośli, w efekcie nie dajemy dobrych przepisów na życie naszym dzieciom. To dlatego mamy do czynienia z paradoksem, który polega na tym, że choć jako naród jesteśmy bogaci jak nigdy w historii, to nie wiemy jak żyć. W tej pogoni za bogactwem – a więc celami narzucanymi nam przez świat – nie potrafiliśmy dostrzec długiej listy innych potrzeb, tych  emocjonalnych, mentalnych, relacyjnych i duchowych. Przykłady z życia codziennego, takie jak uzależnienie od mediów społecznościowych czy brak głębszych, osobistych relacji, ilustrują, jak ich zaniedbanie manifestuje się w zachowaniu młodych ludzi. Gdybyśmy rozumieli podstawowe zasady życia i funkcjonowania, to po pierwsze sami mielibyśmy zupełnie inne nastawienie do tego co przychodzi „ze świata”, nie poświęcalibyśmy temu tyle uwagi, a po drugie wiedzielibyśmy, że trzeba postawienia wyraźnych granic w ich użytkowaniu przez nasze dzieci i młodych.

Nie mając umiejętności i narzędzi by zaspokoić kompleksowo nasze własne potrzeby, nie  jesteśmy w stanie właściwie ukierunkować naszych dzieci oraz zadbać o nie. Sami kontaktujemy się z reguły z fizyczną częścią nas, a w znacznie mniejszej mierze z pozostałymi: emocjonalną, duchową, mentalną. Do tego samego sprowadzają się nasze kontakty z dziećmi. W konsekwencji, wielu młodych ludzi dorasta w przekonaniu, że wartość człowieka definiuje to co posiada się materialnie, jaki tytuł się zdobyło, itd. To prowadzi do pustki i frustracji. Pozostawia trwałe ślady na dalsze życie, o czym wspaniale pisze L.C.Gibson w „Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców”.

Nie obwiniaj się!

Piszę to wszystko nie po to, aby wzbudzić w nas zbiorowe poczucie winy. Opisane mechanizmy stanowią – w moim przekonaniu – uniwersalne prawdy o tym jak działa świat, ale nikt nam ich nie przekazał. A już z pewnością nie uczono nas tego w szkołach. Mamy jednak szansę by to zmienić! To my możemy wzbogacić łańcuch ludzkich relacji, dodając do niego brakujące wymiary. To od nas zależy czy poświęcimy czas na to by uświadomić sobie, że każdy z nas to nie tylko fizyczność. Także na to, że rola rodziców i opiekunów jest znacznie szersza niż zaspokajanie jedynie materialnych potrzeb dziecka. Ważne jest, aby pomagać młodym ludziom w identyfikowaniu, rozumieniu i radzeniu sobie z emocjami, które z  kolei są bezpośrednim wyrazem niezaspokojonych potrzeb. Społeczeństwo, szkoły, i rodziny powinny podejmować konkretne kroki, takie jak implementacja programów edukacyjnych skoncentrowanych na rozwoju emocjonalnym, aby zmierzyć się z tym problemem. Tylko poprzez wsparcie w zrozumieniu i zaspokajaniu potrzeb emocjonalnych i duchowych możemy pomóc młodym ludziom odnaleźć drogę do prawdziwego szczęścia i uniknąć tragicznych konsekwencji.

Wszystko musi się jednak zacząć w nas i od nas. Jak? Jest już dziś wiele pomocnej literatury na ten temat. Ja, na bazie swoich własnych doświadczeń, mogę na początek zasugerować coś praktycznego. Jeśli masz ochotę przyjrzeć się swoim potrzebom, to polecam zestawienia i narzędzia (np. test potrzeb) dostępne na stronie potrzebopedia.plempatify.pl. Z tej ostatniej pochodzi plakat, który dumnie wisi nad moim biurkiem. 🙂

 

Grafika ilustrująca tekst została wygenerowana przez sztuczną inteligencję (DALL-E)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *