11-07-2021
6 minut

Jak Polak z Polakiem, czyli dlaczego nie potrafimy się dogadać – cz. 2

cz. 1 starałem się przedstawić najważniejsze elementy koncepcji J.Haidta (przedstawione w książce „Prawy umysł„) odnoszącej się do naszego funkcjonowania – w szczególności tzw. kompasu moralnego – oraz źródeł naszych wyborów, w tym także tych politycznych. Dziś trochę więcej o narastającej polaryzacji (nie tylko w naszym społeczeństwie) oraz o tym co jest potrzebne do zmiany, która może uchronić nas przed grożącą nam społeczną katastrofą.

Narodziny WEIRD
Haidt zwraca uwagę, że w kulturze zachodniej postawy indywidualistyczne pojawiły się wśród ludzi stosunkowo późno. Przez tysiące lat kwestia przeżycia wymagała tego, by społeczeństwa funkcjonowały w ramach rozwiązań socjocentrycznych, przedkładały dobro wspólnoty nad dobro jednostki. W tej sytuacji podbudowa filozoficzna dla indywidualizmu pojawiła się dopiero w czasach oświecenia, a prawdziwym impulsem dla rozwoju postaw indywidualistycznych stała się rewolucja przemysłowa. Po II wojnie światowej indywidualizm znalazł się na silnie wznoszącej fali. Stało się tak m.in. za sprawą makabrycznych doświadczeń wynikających z funkcjonowania ultra-socjocentrycznych państw: faszystowskich Niemiec i komunistycznego ZSRR.

Ukoronowaniem procesu wykształcania się „indywidualistów” było pojawienie się tak zwanej klasy WEIRD (western, educated, industrialized, rich, democratic), która z czasem zdominowała społeczeństwa dużych ośrodków miejskich zachodu. Klasa ta postrzega świat jako zbiór odrębnych obiektów i zachodzących pomiędzy nimi transakcji, a nie relacji. Przedstawiciele kultury WEIRD myślą bardziej analitycznie, mniej holistycznie (intuicyjnie). Ich kompas moralny zbudowany jest w pełni w oparciu o etykę autonomii, a tym samym wokół dwóch wartości: Wolność i Troska.

Polska – nowe rozdanie
W przypadku naszego kraju proces kształtowania się klasy WEIRD wystąpił z dużym opóźnieniem. Jego podstawą stało się dopiero pokolenie wkraczające w dorosłe życie na początku lat 90-tych minionego wieku. Tak jak na zachodzie także u nas enklawami WEIRD stały się duże miasta. Zachodzące zmiany widoczne były np. w rosnącej sekularyzacji, stopniowym słabnięciu więzi rodzinnych, stawianiu samorealizacji nad posiadanie dzieci, itd. Małe miejscowości i wieś pozostała w zdecydowanej większości w polu oddziaływania konserwatywnych (szerszych) kompasów moralnych.

W sferze polityki społeczno-gospodarczej ukoronowaniem indywidualizmu była polityka implementowana po globalnym kryzysie finansowym (2009), której przekaz przez wielu został zinterpretowany jako: „Polaku radź sobie sam, dasz radę” (pisałem o tym w „Na Podkarpaciu A. Duda nie miał jak przegrać). To doświadczenie stało się moim zdaniem punktem zwrotnym, które kilka lat później doprowadziło do gwałtownych zmian na scenie politycznej: znacznie szerszy, a tym samym bardziej uniwersalny przekaz, pozwolił ówczesnej opozycji przeciągnąć na swoją stronę nowe głosy, zapewniające jest monopolizację władzy.

Od tego czasu mamy do czynienia z otwartym starciem dwóch różnych kompasów moralnych, które politycy umiejętnie „rozgrywają” dla realizacji własnych, partyjnych celów (nie bez powodu przed każdymi wyborami mamy nawrót do tych samych ideologicznych treści). Mało jest w tym wszystkim interesu państwa (całej wspólnoty), chodzi przede wszystkim o interesy określonych – z reguły dość wąskich – grup. To bardzo niebezpieczny proces, który w coraz szybszym tempie prowadzi do erozji świeckich i religijnych filarów dotychczasowego ładu instytucjonalnego. Stąd już tylko jeden krok – pisałem o tym w cz. 1 – do anomii i rozpadu struktur społecznych, procesu, który z naszej historii bardzo dobrze znamy (także w kontekście konsekwencji, którymi grozi).

Jakie wyjście?
Wyjście z obecnego klinczu wymaga moim zdaniem tego, abyśmy my – jako społeczeństwo – odpowiedzieli sobie na pytanie, czy klasa polityczna w jej obecnym kształcie jest zainteresowana wyprowadzeniem nas z niebezpiecznego korkociągu, w który wpadliśmy. Moim zdaniem odpowiedź brzmi: nie. Dlatego też odnowa musi przyjść spoza obecnej klasy politycznej. Z miejsca skupiającego ludzi empatycznych, posiadających świadomość szerokiego spektrum wartości i akceptujących to, że „ludzie są różni”. Równocześnie dążących do budowania ponadpartyjnych mostów – przekazów – które byłyby do zaakceptowania dla wystarczająco szerokiej części społeczeństwa (pisałem już o tym w „Poukładać Polskę na nowo).

Różnorodność ideologiczna nie musi stanowić istotnego problemu, o ile uczestnicy dialogu: a) mają wspólny cel (podobnie rozumiane dobro Polski, Polski a nie określonych grup interesu), b) posiadają świadomość ułomności procesów myślenia (nie wszystko poddaje się logice), c) dysponują wspomnianą już wcześniej empatią. Tylko wówczas można moim zdaniem wypracować dobre i trwałe polityki publiczne oparte na kompromisie.

Układanie nowego porządku musi wychodzić także poza sferę polityki. Pomyślne funkcjonowanie społeczeństwa wymaga utrzymywania w równowadze dwóch stron natury ludzkiej: samolubności i potrzeby działania w formie wspólnoty. By to osiągnąć zamiast konfrontowania indywidualnych wyborów z potrzebami społecznymi, chodzi o znalezienie takiego połączenia indywidualnych i wspólnotowych działań, które pozwalają społeczeństwu na trwanie i rozwój. Podstawową zasadą powinna być tu zasada poszukiwania równowagi, wyrażająca się m.in. w:

  • tworzeniu warunków dla wykorzystania indywidualnego potencjału przedsiębiorczości, ale w taki sposób, że w społeczeństwie z sukcesem mogą funkcjonować także ci, którzy przedsiębiorcami nie są,
  • kontrolowaniu siły korporacji (szczególnie monopoli i oligopoli), tak by nie mogły one oddziaływać na system prawno-polityczny czyniąc go nadmiernie przyjaznym dla nich samych,
  • silnych, różnorodnych i niezależnych mediach odgrywających ważną rolę w „dyscyplinowaniu” tych, którzy dążą do nadużywania władzy (politycy, korporacje).

Proces zmian trzeba jednak zacząć na samym dole, od każdego z nas. Jak? Na początek warto zadać sobie kilka prostych pytań. Co wchodzi w skład mojego osobistego kompasu moralnego? Czy znam jego pochodzenie? Czy jestem empatyczny i staram się dostrzec wartości, w oparciu o które budują swoją kompasy – a tym samym wizję świata – inni? Lektura „Prawego umysłu” może być bardzo dobrym punktem startu dla takich osobistych rozważań.

3 Comments

  1. Sprawa przegranych w 2015 roku wyborów sprowadza się do dwóch kwestii, które uderzyły w elektorat rządzących:
    1. „Skok” na połowę środków w OFE lub nieprzekonujące wyjaśnienie tej operacji.
    2. Niemądre podniesienie wieku emerytalnego.
    Mnie dodatkowo wtedy, ale już po wyborach, oburzał brak prawidłowej diagnozy (chyba pojawiła się znacznie później), a tylko tłumaczenie przegranej złą kampanią wyborczą. To mogło być dodatkowo obraźliwe dla wyborców, którzy mogli to odebrać, że nie udało się ich odpowiednio „zmanipulować” kampanią…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *