Korekta a może zmiana trendu na światowym rynku paliwowym
 Oceń wpis
   

 

Na początku zeszłego roku można było usłyszeć, że czasy taniej ropy już się skończyły i że świat powinien się przyzwyczaić do cen w granicach 80 - 100 dolarów za baryłkę. Przepowiednie się nie sprawdziły, dziś cena ropy oscyluje wokół 55 dolarów za baryłkę.

W lipcu 2006 roku ceny ropy były prawie czterokrotnie wyższe niż na początku 2002 roku; w ujęciu realnym (czyli po uwzględnieniu inflacji) osiągnęły wówczas poziom bliski maksimum z czasów kryzysu końca lat 70. W następnych miesiącach się obniżyły.

Czy ten spadek to tylko korekta trendu wzrostowego czy też odwrócenie tendencji? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się przyjrzeć czynnikom - fundamentalnym i spekulacyjnym - jakie określają ceny ropy naftowej.

Zasoby, producenci i inwestycje

Wśród tych pierwszych zasadnicze znaczenie ma wzajemne oddziaływanie podaży i popytu. Dla rozmiarów podaży najbardziej istotne są: wielkość zasobów ropy naftowej, struktura jej produkcji (m.in. rola kartelu OPEC) oraz skala inwestycji w moce wydobywcze.

Jeśli chodzi o rezerwy, ścierają się dwa poglądy. Pierwszy - że świat właśnie wyczerpał połowę dostępnych zasobów, a ta druga jest trudniej dostępna, więc koszt wydobycia będzie coraz wyższy. I drugi - że dotychczas szacunki zasobów ropy zawsze okazywały się zaniżone, a rozwój techniki sprzyja obniżaniu kosztów dotarcia do nowych złóż.

Bez względu na to, który z tych poglądów jest prawdziwy, w przypadku ropy szybko maleje tzw. wskaźnik EROEI (Energy Return on Energy Invested). Obrazuje on efektywność źródeł energii, czyli ilość energii uzyskanej z jednej baryłki ropy w stosunku do ilości energii niezbędnej do jej wydobycia, przetransportowania i przetworzenia. W latach 50. wynosił on 100:1, obecnie kształtuje się na poziomie 10:1. Oznacza to, że efektywność ropy jako źródła energii jest dziś kilka razy mniejsza niż 50 lat temu. To z kolei wiąże się z coraz bardziej energochłonnym procesem jej wydobycia i transportu.

Światowa podaż ropy zdominowana jest przez kartel OPEC, który kontroluje 40 proc. jej wydobycia i ponad 70 proc. rezerw. Wpływ na rynek mają zatem ustalane przez państwa OPEC limity wydobycia. Kolejny istotny czynnik to wielkość inwestycji w moce wydobywcze, zależna od oczekiwanej stopy zwrotu. Cykl inwestycyjny w tej branży jest stosunkowo długi (trzy i więcej lat), obejmuje nie tylko szyby wydobywcze, ale i nie mniej kosztowne systemy transportu.

Nowe przedsięwzięcia podejmuje się więc dopiero wówczas, gdy istnieje pewność osiągnięcia oczekiwanej stopy zwrotu. Jest tak m.in. dlatego, że wielu inwestorów pamięta sytuację z przełomu dekad 1970/1980: nastąpił wówczas znaczny rozwój mocy wytwórczych, co skończyło się nadmiarem ropy i dużym spadkiem jej cen. W rezultacie w latach 90. inwestycje w moce wytwórcze były ograniczone, a skutki tego odczuwamy obecnie.

Wszystko to sprawia, że w krótkim okresie wielkość podaży może się zmieniać w niewielkim stopniu (jest mało elastyczna), a zwiększenie produkcji następuje tylko przy wykorzystaniu tzw. rezerwy mocy wydobywczych. Jest to szczególnie istotne, gdy pojawiają się jakieś zakłócenia: napięcia polityczne, awarie instalacji, huragany (ograniczające wydobycie z platform wiertniczych) itp.

Ile potrzeba surowca

Dla wielkości popytu decydujące znaczenie mają natomiast: zapotrzebowanie gospodarki światowej na energię (w znacznym stopniu związane z tempem wzrostu gospodarczego) oraz konkurencyjność ropy w stosunku do innych źródeł energii. Obecne zapotrzebowanie na ropę wynosi około 85 mln baryłek dziennie. 30 proc. tej ilości przypada na Amerykę Północną, 29 proc. - na Azję i Pacyfik (w tym 8 proc. na Chiny), a 19 proc. na Europę (bez b. ZSRR).

Przez ostatnie dziesięciolecia rola ropy malała na rzecz gazu, energii jądrowej i źródeł odnawialnych: w 1970 r. pochodziło z niej 50 proc. energii, w 2005 r. - 36 proc. To w dużej mierze konsekwencja polityki promującej bardziej ekologiczne źródła energii (spalanie gazu jest mniej szkodliwe dla środowiska) oraz zmian relacji cen. W rezultacie ropochłonność gospodarki światowej (ilość ropy przypadająca na jednostkę globalnego PKB) zmalała przez ostatnich 30 lat o około 40 proc.

Jest to jeden z głównych powodów, dla których wpływ obecnego wzrostu cen ropy na inflację jest mniejszy niż w latach 70. W krótkim okresie na wielkość popytu oddziałują również czynniki sezonowe, takie jak ostra zima, wyjazdy wakacyjne itp. Wpływa nań także - dodatkowo - słabnący w ostatnich latach dolar (w tej walucie handluje się ropą). W krajach poza USA spadek jego kursu amortyzuje znaczną część wzrostu cen ropy. Buforem zapewniającym utrzymanie równowagi pomiędzy podażą a popytem są w krótkim okresie zapasy surowca.

Liczą się zapasy

Jak w tym kontekście wygląda obecna sytuacja na rynku ropy? Wydaje się, że w ostatnich latach decydujące znaczenie dla kształtowania się jej cen miały: wynikające z przyśpieszenia tempa wzrostu gospodarki światowej zwiększenie popytu, niski poziom tzw. rezerwy mocy wydobywczych i zmiana w podejściu do zapasów.

Po okresie umiarkowanego wzrostu gospodarczego (w latach 2001 - 2002 wyniósł średnio około 3 proc. rocznie) w 2003 roku nastąpiło ożywienie, które utrzymało się w następnych latach (wzrost na poziomie 5 proc.). Przyniosło to zwiększone zapotrzebowanie na ropę, zwłaszcza w rejonach szybkiego rozwoju: 25 proc. przyrostu w latach 2003 - 2006 przypadało na Chiny, 20 proc. - na przeżywające boom kraje Środkowego Wschodu.

Ze względu na utrzymujący się w latach 90. zastój w rozbudowie mocy produkcyjnych, wielkość podaży nie zapewniała odpowiedniego marginesu bezpieczeństwa. W rezultacie rezerwa tych mocy spadła na przełomie 2005 i 2006 r. do rekordowo niskiego poziomu, zarówno nominalnie, jak i w odniesieniu do bieżącego popytu (z 8 proc. w 2002 r. do 1 proc. w 2005 r.). Zrodziło to obawy, że jakiekolwiek zawirowania w krajach dostarczających ropę mogą zaburzyć kruchą równowagę. W tym kontekście nie dziwią nerwowe reakcje rynku w 2005 i na początku 2006 r. na każdą wiadomość, sugerującą wyłączenie jakikolwiek instalacji, i systematyczny wzrost cen. Dodatkowo w latach 2004 - 2006 na rynku doszło do odwrócenia tradycyjnej relacji i wzrostowi cen towarzyszyło zwiększenie zapasów. Od marca 2005 r. zapasy ropy wynoszą ponad 1 mld baryłek: to poziom nienotowany w historii.

Zarobić na spekulacji

Często uważa się, że wzrost cen ropy w ostatnich latach w istotnym stopniu wynikał z działań spekulacyjnych. Na tym rynku, oprócz tradycyjnych transakcji, których celem jest fizyczna dostawa surowca, rozwinął się ostatnio rynek różnego rodzaju transakcji (czyli instrumentów) pochodnych.

W wielu z nich nie chodzi o dostawę towaru, ale o rozliczenie różnic cen tych instrumentów w czasie. Im bardziej taka transakcja jest oderwana od rzeczywistej dostawy, tym większa jest w niej rola spekulacji co do przyszłego kształtowania się ceny. Cel tych transakcji może być przy tym bardzo różny. Firmom z branży petrochemicznej umożliwiają one zabezpieczenie się przed negatywnymi skutkami wzrostu cen w transakcjach rzeczywistych. Dla innych, niezwiązanych z tą branżą (głównie instytucji finansowych) celem tych transakcji jest dążenie do osiągnięcia zarobku; im bowiem sytuacja mniej przewidywalna, a zmienność podstawowego indeksu (cen ropy w transakcjach bieżących) większa, tym potencjalnie wyższe stopy zwrotu.

Transakcje pochodne można zawierać na rynku giełdowym (regulowanym) lub na rynku nieregulowanym, czyli bezpośrednio między zainteresowanymi. Ten ostatni rozwijał się w ostatnich latach dynamicznie, a dzięki swojemu charakterowi stwarzał doskonałą okazję dla działalności spekulacyjnej także tym, których działania na rynku regulowanym mogłyby być sprzeczne z zasadami (np. spekulacja na podstawie informacji wewnętrznych, niedostępnych dla innych).

Wraz ze wzrostem niepewności na rynku również wiele firm branżowych zaczęło zawierać transakcje spekulacyjne. Dotyczy to zwłaszcza wielkich koncernów paliwowych: dysponując doskonałą wiedzą o rynku (często popartą wewnętrznymi informacjami), postanowiły one wykorzystać tę sytuację, żeby osiągnąć dodatkowe zyski.

Ogółem w transakcje pochodne zainwestowano kilkadziesiąt miliardów dolarów. Oddziaływały one na ceny w transakcjach rzeczywistych, gdyż przesadne reakcje na informacje o zagrożeniach dla podaży ropy powodowały, że ceny w transakcjach terminowych utrzymywały się powyżej ich poziomu w transakcjach rzeczywistych. To skłaniało zawierających te umowy do zakupów przekraczających faktyczne potrzeby (lepiej kupić dziś i zwiększyć zapasy, niż płacić więcej w przyszłości) i w rezultacie windowało ceny również na rynku, gdzie w grę wchodzą rzeczywiste dostawy. Powodowało to wspomnianyjuż wzrost zapasów ropy pomimo zwyżki jej ceny.

Jak się wydaje, ten mechanizm tłumaczy również, dlaczego wzrostowi ceny nie towarzyszył spadek popytu: nie malał on dlatego, że uwzględniał nie tylko obecne, ale po części również przyszłe zapotrzebowanie (jego wyrazem były rosnące zapasy).

Można więc stwierdzić, że sytuacja na rynku ropy kształtowała się w dużej mierze pod wpływem czynników fundamentalnych, gdyż była zagrożona równowaga między popytem i podażą. Tę niepewność wykorzystano w celach spekulacyjnych, co przyczyniło się do zwiększenia zakresu wahań cen. Jak sięszacuje, w niektórych okresach 2006 roku nawet jedna trzecia ceny ropy mogła wynikać z czynników spekulacyjnych.

Dwa możliwe scenariusze

Jakie się zatem rysują perspektywy na przyszłość? Obecny spadek cen spowodowało zmniejszenie się obaw co do relacji podaży i popytu: nie było gwałtownych huraganów, a zima jest łagodna. Wydaje się jednak, że ta równowaga jest nadal krucha. Wolne moce produkcyjne wzrosły wprawdzie do około 2 mln baryłek dziennie, ale to wciąż bardzo mało.

Dlatego kluczowe znaczenie dla cen ropy ma, jak się wydaje, skala spowolnienia wzrostu gospodarczego na świecie. Jeśli jego tempo spadnie do około 4,5 proc., jest szansa, że będzie czas na dostosowanie mocy produkcyjnych do popytu. Wówczas można będzie w perspektywie 12 - 18 miesięcy oczekiwać powrotu ceny do poziomu, który odzwierciedla wartość ropy naftowej w warunkach równowagi. Jaka to wartość? Wydaje się, że obecnie kształtuje się ona na poziomie około 40 USD za baryłkę. Przy wyższych cenach opłacalne staje się bowiem inwestowanie w surowce ropopodobne (piaski smoliste, technologie upłynniania węgla itp.). Ponadto przy takiej cenie zwrot z kapitału na atrakcyjnym poziomie uzyskują nietylko producenci z OPEC, ale także kraje, które wydobywają ropę ze złóż, wymagających dużo większych kosztów. Cena 40 USD za baryłkę zapewnia także równowagę budżetów krajów Środkowego Wschodu.

Co więcej, jeśli rynek uwierzy w możliwość spełnienia się scenariusza spadku ceny, może wystąpić sytuacja odwrotna do opisanej wcześniej. Jeśli w transakcjach terminowych będzie taniej niż w bieżących, może to skłaniać do powstrzymywania się od zakupów i korzystania z nagromadzonych zapasów w oczekiwaniu na dalszą obniżkę. W efekcie zniżka mogłaby być bardziej gwałtowna.

Ale może się też zdarzyć, że tempo wzrostu gospodarczego nie zmaleje, nie zmniejszy się więc również popyt na ropę. O tym, że tak może być, świadczy choćby niedawne podniesienie przez MFW prognoz dla gospodarki światowej na 2007 r. Wtedy rezerwa mocy produkcyjnych może się utrzymywać na niskim poziomie, skłaniając rynek do nerwowych zachowań i spekulacji do czasu pojawienia się zwiększonej podaży. W takiej sytuacji powrót do ceny równowagi potrwać może kilka lat, zwłaszcza gdyby towarzyszyła temu polityka ograniczania dostaw przez kraje OPEC.

Opublikowane: Rzeczpospolita, 26.01.2007

Komentarze (0)
Boom musi się skończyć Gdzie tkwią podstawy...
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |


   

Najnowsze wpisy
2017-11-26 14:48 Optymizm Komisji
2017-11-15 20:40 Co po obecnym boomie?
2017-11-03 10:57 Kto będzie finansował (duże) firmy?
2017-10-22 16:03 Spokój na powierzchni oceanu
2017-10-14 09:15 MMŚP - motor napędowy gospodarki?
Najnowsze komentarze
2017-11-16 03:28
piotr janiszewski1:
Co po obecnym boomie?
CO...!!??? Kierunek ex ante pokazuje od wielu miesięcy SWIG80...!!!
2017-11-07 15:46
angling:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Crowdfunding też odpada w Polsce po ostatnim "incydencie" z Secret Service.
2017-11-05 08:29
artysta:
Kto będzie finansował (duże) firmy?
Najlepszy jest kredyt kupiecki.
O mnie
Andrzej Halesiak
Komentator polskiej rzeczywistości. Więcej na: linkedin: https://pl.linkedin.com/in/andrzej-halesiak-0b9363 Twitter: @AndrzejHalesiak